powodowały one alergie
poprzez ich odsprzedanie innym krajom, bynajmniej niezaintereso-wanym taką transakcją. Wystarczy przypomnieć, że sama tylko ze str. 3 prancja nabyła 84 miliony szczepionek (inne źródła operują liczbą 94 milionów) przeciwko grypie AH1N1 za kwotę 860 milionów euro, Włosi wydali na nie ok. 200 milionów €, a władze Wielkiej Brytanii miliard funtów, nie mówiąc już o podjęciu przez nie innych działań na wypadek, gdyby pandemia miała przybrać katastrofalne rozmiary (plany włączenia w walkę ze świńską grypą wojska, przygotowanie dodatkowych miejsc w kostnicach itp.). Była to - jak dziś wychodzi na jaw - bezproduktywna aktywność, gdyż u podstaw całej histerii kryła się przede wszystkim pazerność farmaceutycznych tytanów, które z premedytacją wprowadziły światową opinię publiczną w błąd. Cała intryga zaś wzięła w łeb
Londyńska siedziba koncernu farmaceutycznego GlaxoSmithKline, który w sprawie szczepień na świńską grypę zawarł tajną umowę z rządem niemieckim, a dostarczona przez tę firmę Kanadzie partia 172 tysięcy szczepionek została przez tamtejszy rząd zwrócona, gdyż
w momencie, gdy okazało się, że grypa ma łagodny przebieg, liczba jej śmiertelnych ofiar jest mniejsza niż w przypadku zwykłej grypy (do lutego ok. 13 tys. osób), ludzie nie chcą się dobrowolnie szczepić, gdyż boją się potencjalnych skutków aplikowanego im antidotum (wystarczy powiedzieć, że np. we Włoszech zaszczepiło się zaledwie 4 proc. obywateli tego kraju, zaś we Francji ok. 8 proc.), a na odwołanie się do przymusu państwowego nie ma szans.
W tym miejscu trzeba wyraźnie zaakcentować jedną rzecz.
Nie ma kraju, w którym władze służby zdrowia nie spotkałyby się z ostrymi, zazwyczaj uzasadnionymi zarzutami, gdyż chodzi o dziedzinę życia z samej swej natury konfliktogenną i szczególnie trudną do zarządzania. Nie inaczej jest w Polsce, gdzie - niezależnie od aktualnych ekip politycznych sprawujących władzę - resort zdrowia zawsze pozostawał na cenzurowanym i był słusznie krytykowany za wiele swoich działań, a jeszcze częściej ich brak. Sami w Nieznanym Swiecie wielokrotnie nie szczędziliśmy gorzkich słów polskiemu systemowi ochrony zdrowia, piętnując bezwład zarządzających nim instytucji, z NFZ na czele, przede wszystkim zaś niezdolność do wypracowania takiego modelu zapobiegania chorobom i leczenia pacjentów, który uwzględniałby również naturalne metody terapii.
I te zarzuty pozostają w mocy.
Z równą mocą jednak trzeba oddać sprawiedliwość obecnej szefowej Ministerstwa Zdrowia, Ewie Kopacz i jej współpracownikom w kierownictwie resortu, którzy, mimo nieprawdopodobnej wręcz presji, jaką na nich wywierano (a mam nadzieję, że instrumenty i części składowe tej presji z biegiem czasu wyjdą na jaw), nie zgodzili się na zakup przez państwo szczepionek przeciwko świńskiej grypie bez zagwarantowania w negocjowanych kontraktach bezpieczeństwa osobom poddanym szczepieniom oraz wzięcia na siebie przez producentów odpowiedzialności za skutki uboczne. Mogę powiedzieć w tym miejscu tylko tyle, że jeśli pochodzące z przecieków informacje,
jakimi dysponujemy, a dotyczące wspomnianych negocjacji sł prawdziwe (przy czym od razu uprzedzam, że jakiekolwiek prcr skłonienia redakcji NŚ do ujawnienia źródeł tych informacji si bezcelowe, gdyż w tej mierze chroni nas art. 12 ust. 1 pkt. 2 oraz art. 15 ust. 1 pkt. 2 prawa prasowego), mielibyśmy do czynieni z absolutnym skandalem.
. Tym większy więc szacunek trzeba wyrazić Pani Ewie Kopacz za determinację i odwagę, jaką wykazała, odmawiając zakup, niebezpiecznych i niedostatecznie przetestowanych szczepione! przeciwko świńskiej grypie, za co spotkała się z huraganową kry tyką części lekarzy (zwraca zwłaszcza uwagę niepowszednia aktywność na tym polu niektórych byłych szefów resortu zdrów;; z SLD-owskim ministrem Markiem Balickim na czele). Co ważniejsze - nie ugięła się ona również pod ciężarem medialnych ataków, w czym celowała zwłaszcza wąska grupa tzw. opiniotwórczych publicystów oraz niektóre tytuły prasowe. Chcę wierzyć, że u źródeł tych postaw leżała zwykła głupota i ignorancja (w środowisku, z którego sam się wywodzę, cecha niestety dziś nierzadka), a nie decydowały o tym zupełnie inne względy. Tak czy inaczej wszyscy - podkreślam: wszyscy - ludzie dobrej woli i o czystych rękach w tej konkretnej sprawie mają obowiązek podziękować Ewie Kopacz za to, co zrobiła (a mówiąc bardziej precyzyjnie: czego nie zrobiła), mimo wywierania na nią zmasowanej presji. Chapeau bas!
Na tym tle - co trzeba stwierdzić ze szczególnym ubolewaniem - kuriozalną postawę zaprezentował polski Rzecznik Praw Obywatelskich, dr Janusz Kochanowski. Chodzi nie tylko o złożone przezeń doniesienie do prokuratur} operujące zarzutem, iż władze polskiej służby zdrowia - poprzez niezakupienie szczepionek przeciwko świńskiej grypie - rzekomo naraziły obywateli na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia (jak wiadomo, prokuratura - co było do przewidzenia i za co jej chwała - odmówiła wszczęcia w sprawie postępowania), lecz, jak by tego mało, w swoich groteskowych (bo one są niestety groteskowe) działaniach posunął się do wniesienia z tego powodu pozwu przeciwko skarbowi państwa wraz z groźbą, że w razie jego nieuwzględnienia przez sąd uda się ze swoimi roszczeniami do Trybunału w Strasburgu, wzywając jednocześnie do składania identycznych powództw przeciwko państwu polskiemu przez obywateli (przy czym pan rzecznik w styczniowym wywiadzie dla Radia RMF FM swoje poczynania nazwał, jakże celnie, krucjatą). Ze swej strony uważam, że sprawiedliwym pokwitowaniem takiego zachowania dr. Kochanowskiego powinna być jego dymisja z pełnionej funkcji. Piszę to z tym większą przykrością, że sam jestem prawnikiem i dobrze pamiętam czasy, gdy urząd RPO sprawowały tak wybitne i godne szacunku osobistości, jak profesor Ewa Łętowska czy profesor Andrzej Zoll. Jest więc doprawdy rzeczą żenującą, iż w ogóle mogło dojść do wspomnianej sytuacji, zwłaszcza że doktor Janusz Kochanowski - jak słychać - znał poufne materiały dotyczące negocjacji w sprawie zakupu szczepionek przeciwko świńskiej grypie przez polski rząd, ergo wiedział, dlaczego transakcja ta - właśnie w imię najlepiej pojętego interesu społecznego i poszczególnych obywateli - nie powinna zostać zawarta. Jeśli zaś dr Kochanowski (który, jak twierdzi, sam zachorował na świńską grypę), koniecznie chciał się na nią zaszczepić, mógł przecież w każdej chwili uczynić to na własny koszt (i ryzyko), jako że szczepionki te były dostępne, tyle że bez opatrzenia ich państwowym certyfikatem bezpieczeństwa, do wydania którego - podkreślmy raz jeszcze - brakowało niezbędnych przesłanek.
W kontekście spraw, o jakich piszemy, trzeba też uważnie przyjrzeć się roli środków masowego przekazu, nie bez powodu określanych mianem czwartej władzy. Ludzie mają prawo otrzymać odpowiedź na pytanie, jak to możliwe, że przez długie miesiące ogromna większość polskich mediów nie zająknęła się na temat akcji wszczętej przez Jane Burgermeister, i to nawet wówczas, gdy w jej obronie zaczęły stawać oficjalne instytucje życia publicznego