rozpowiadać. Pogróżki już dostawała. Władze Czeczenii mszczą się na składających skargi do Strasburga. Lida ostrzega, żebyśmy były ostrożne, za długo z nią nie przebywały. Boi się o nas. Donosiciele są wszędzie.
*
Wychodzimy od Makki. Kątem oka dostrzegam rewolwer w tylnej kieszeni spodni młodego chłopaka. Stoi przed klatką schodową. Sztywnieję. Zatrzymuję się. Co się dzieje? - Makka patrzy na mnie pytająco. Dociera do mnie, że to idiotyczne, żeby po paru tygodniach spędzonych w Czeczenii panikować na widok pistoletu, który jest tu prawie tak samo popularnym wyposażeniem kieszeni (i atrybutem męskości), jak komórka.
- Nie przejmuj się - mówi Makka. - To normalne, każdego z nas to co jakiś czas łapie. Szczególnie, jak wracamy po dłuższej nieobecności. Dlatego niektórzy nie wracają.
*
Ramzan uśmiecha się do kamery, mówiąc o przyszłości republiki. Z patosem wypowiada się o mającym nastąpić niedługo rozwoju turystyki. Już wkrótce chce rozpocząć remont bazy turystycznej nad przepięknym, wysokogórskim jeziorem Kazenoj-am, przy granicy z Dagestanem. Zbuduje hotele, pensjonaty i bazę narciarską.
Być może za parę lat backpackersi będą bez problemów docierać do Czeczenii, fotografować meczety i fontanny Groźnego, odpoczywać nad jeziorem lub zażywać kąpieli w gorących źródłach koło Gu-dermesu. Będą bezpieczni, podobnie jak niegdyś zachodni turyści odwiedzający ZSRR. Podziwiali Moskwę, izolowani od nieszczęścia Bogu ducha winnych ludzi, których wysyłano na Syberię, wsadzano do więzień. Oni, podobnie jak Zarema, odchodzili po cichu.
SŁOWNICZEK KAUKASKO-ISLAMSKI