462 Cz. 11.: XIII. Samospełniające się proroctwo
I oto nasz uczciwy biały obywatel jest gorącym zwolennikiem polityki wykluczenia Murzynów ze swego związku zawodowego. Podstawą jego poglądów nie są oczywiście uprzedzenia, ale nagie i wymowne fakty. A fakty te wydają się jednoznaczne. ..Przybyli niedawno z nieuprzemysłowionego południa Murzyni nie mają ani tradycji ruchu związkowego, ani umiejętności zbiorowych przetargów”. Murzyn jest łamistrajkiem. Z powodu ..niskiego standardu życiowego” podejmuje pracę za wynagrodzenie niższe od powszechnie przyjętego. Krótko mówiąc, Murzyn jest „zdrajcą klasy robotniczej” i z całą pewnością powinien być wykluczony ze związków zawodowych. Tak oto wyglądają fakty widziane oczyma naszego tolerancyjnego, ale „ciężko myślącego”
* lr^TTfAA 1 _ _____ * _ • _ , ________ • _____ ___J_______________X .
z,niiu.ivu»vva, c^L\jiy z-upcimc mc iuz-umic mcciiaimmiu saniUw^pcimajćtccgu MC piOrOO
twa jako jednego z podstawowych procesów społecznych.
Nasz związkowiec nie dostrzega, rzecz jasna, że to on sam i jemu podobni stworzyli obserwowane „fakty”. Definicja sytuacji polegająca na uznaniu Murzynów za ludzi z gruntu niezdolnych do zrozumienia zasad ruchu związkowego oraz wykluczenie ich z tego ruchu pociągnęły za sobą szereg konsekwencji, które istotnie utrudniły, jeśli zgoła nie uniemożliwiły wielu Murzynom uniknięcie roli łamistrajków. Tysiące Murzynów, bezrobotnych po pierwszej wojnie światowej i nie dopuszczonych do związków zawodowych, nie mogły się oprzeć pracodawcom, zachęcającym ich w czasie strajków do podjęcia zajęć, od jakich w innych warunkach byli odsunięci.
Sprawdzianu teorii samospełniającego się proroctwa dostarcza sama historia. Zanik zjawiska łamania strajków przez Murzynów w tych gałęziach przemysłu, w których w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci uzyskali oni dostęp do związków zawodowych, dowodzi, że Murzyni byli łamistrajkami dlatego, że nie dopuszczano ich do związków (oraz do wielu zajęć), nie zaś odwrotnie.
Zastosowanie twierdzenia Thomasa wskazuje również, jak można przerwać tragiczne i często błędne koło samospełniającego się proroctwa. Należy odrzucić pierwotną definicję sytuacji, która wprawia to koło w ruch. Dopiero wtedy, kiedy zostanie zakwestionowane początkowe założenie i wprowadzona zostanie nowa definicja sytuacji, późniejszy bieg wydarzeń wykaże błędność tego założenia. Dopiero wtedy przekonanie nie będzie już stwarzało rzeczywistości.
Zakwestionowanie owych głęboko zakorzenionych definicji nie sprowadza się jednak do prostego aktu woli. Woli (lub raczej - dobrej woli) nie da się odkręcać i zakręcać jak kranu. Mądrość społeczna i dobra wola same są wytworami określonych sił społecznych. Nie wystarczy tu propaganda i masowa oświata w potocznym znaczeniu tych terminów, tak miłych socjologicznym uzdrawiaczom. W świecie społecznym, tak jak w dziedzinie zjawisk psychologicznych, fałszywe idee skonfrontowane z prawdą znikają bardzo powoli. Nikt się nie spodziewa, że paranoik - poinformowany o całkowitej bezzasadności swych urojeń i wypaczonych idei - natychmiast je odrzuci. Gdyby choroby psychiczne można było leczyć rozpowszechniając po prostu prawdę, psychiatrom w Stanach Zjednoczonych dokuczałoby nie przepracowanie, ale bezrobocie. Podobnie nieustająca,.kampania oświatowa” nie niszczy sama przez się rasowych uprzedzeń i dyskryminacji.
Nie jest to stanowisko szczególnie popularne. Odwoływanie się do oświaty jako panaceum na najrozmaitsze problemy społeczne jest głęboko zakorzenione w amerykańskiej tradycji. Takie podejście jest jednak iluzoryczne. Jak bowiem miałaby wyglądać realizacja takiego programu oświatowego? Kto miałby to robić? Amerykańscy nauczyciele? Ale przecież nauczyciele dzielą z wieloma innymi Amerykanami te same uprzedzenia, które powinni właśnie zwalczać. A jeśli ich nawet nie podzielają, to czyż nie żąda się od nich, by byli męczennikami sprawy oświatowego utopizmu? Jak długo się utrzyma na swoim stanowisku nauczyciel szkoły podstawowej w Alabamie. Missisipi czy Georgii z uporem próbujący wykorzenić ze swoich uczniów uprzedzenia, które nabyli w domu? Oświata służyć może jako uzupełnienie, lecz nie jako podstawa nieznośnie powolnych przemian istniejących wzorów stosunków rasowych.
Aby lepiej zrozumieć, dlaczego nie można liczyć na kampanie oświatowe jako na śrouek służący iikwidacji istniejących niechęci etnicznych, musimy się przyjrzeć funkcjonowaniu grup własnych i obcych w społeczeństwie amerykańskim. Obce grupy etniczne, aby posłużyć się pożyteczną terminologią Sumnera, składają się z tych wszysikich ludzi, którzy uważani są za wyraźnie różnych od „nas” pod względem narodowości, rasy czy reiigii. Odpowiednikiem obcej grupy etnicznej jest oczywiście grupa etniczna własna, w skład której wchodzą wszyscy ci, którzy „należą”. Granice oddzielające grupę własną od grup obcych nie są bynajmniej niezmienne. Wraz ze zmianą sytuacji zmieniają się także granice przedziałów. Kiedy sytuacja definiowana jest w terminach rasowych - Joe Louis’ jest dla ogromnej liczby Amerykanów członkiem grupy obcej. Przy innej okazji, kiedy na przykład Joe Louis zwyciężył reprezentanta hitlerowskich Niemiec Schmelinga, wielu tych samych białych Amerykanów uznało Louisa za członka narodowej grupy własnej. Więź narodowa wzięła górę nad separatyzmem rasowym. Takie gwałtowne zmiany granic grupowych bywają czasem kłopotliwe. Kiedy Amerykanie zdobyli laury na olimpiadzie w Berlinie, hitlerowcy - wskazując na przypisywane Murzynom w różnych częściach USA obywatelstwo drugiej kategorii - zaprzeczyli, jakoby Stany Zjednoczone rzeczywiście wygrały te konkurencje, ponieważ według „nas samych-Amerykanów” sportowcy murzyńscy byli „niepełnymi Amerykanami”.
Pod dobrotliwym kierownictwem grupy własnej obce grupy etniczne natykają się na trwałe uprzedzenia, które - moim zdaniem - kolosalnie przyczyniają się do niepowodzenia akcji masowej oświaty i propagandy na rzecz tolerancji etnicznej. Zachodzi tutaj proces, w którym - parafrazując sformułowanie socjologa Donalda Younga -„cnoty grupy własnej stają się wadami grupy obcej”. Można to również wyrazić w sposób bardziej potoczny: „Cokolwiek zrobisz - będzie źle”.
Aby się przekonać, że obce grupy etniczne, jeśli przyjmują wartości białej społeczności protestanckiej, spotykają się z potępieniem i z takim samym potępieniem, jeśli tego nie robią, musimy się najpierw przyjrzeć jednemu z bohaterów kulturowych grupy własnej, rozpatrzyć cechy, które przypisują mu biografowie i opinia publiczna.
' Joe Louis - amerykański Murzyn, w latach 1937-1949 wielokrotny mistrz świata wagi ciężkiej w boksie - przyp. tłum.