Narodziny i upadek gospodarki rynkowe!
nia jeszcze tysiąc lat później stanowiła obraz prymitywizmu. Jowett. dziekan Balliol College, mylił się więc, twierdząc, że w wiktoriańskiej Anglii znacznie lepiej od Arystotelesa rozumiano różnicę między utrzymywaniem gospodarstwa domowego a zarabianiem pieniędzy. Usprawiedliwiał greckiego myśliciela, przyznając, że „przedmioty wiedzy dotyczące natury ludzkiej nakładają się na siebie. A w czasach Arystotelesa niełatwo było je rozróżnić”. Prawdą jest, że Arystoteles nie dostrzegł wszystkich konsekwencji wynikających z podziału pracy oraz jego związku z rynkiem i pieniądzem. Nie zdawał też sobie sprawy z możliwości wykorzystania pieniądza w funkcji kredytu i kapitału. Do tej pory krytyka jowetta wydaje się zatem uzasadniona, jednak to właśnie dziekan Balliol, a nie Arystoteles, pozostawał głuchy na konsekwencje, jakie dla człowieka pociąga za sobą zarabianie pieniędzy. jowett nie dostrzegał, że rozróżnienie między zasadą użytkowania a zasadą zysku stanowi klucz do zupełnie innego typu cywilizacji, której kontury Arystoteles trafnie nakreślił dwa tysiące lat przed jej powstaniem. Grecki myśliciel mógł widzieć jedynie najogólniejsze elementy gospodarki rynkowej, natomiast jowett - mając przed sobą pełną jej egzemplifikację - pozostał na nią ślepy. Oskarżając zasadę produkcji dla zysku o to, że jest nieograniczona i bezkresna, „niezgodna z naturą człowieka”, Arystoteles w rzeczywistości dotknął sedna problemu: oddzielenia motywacji ekonomicznych od relacji społecznych, które z samej swojej natury określały granice tych motywacji.
Nasze twierdzenie brzmi następująco: do czasu upadku feudali-zmu w Europie Zachodniej wszystkie znane nam systemy gospodarcze opierały się na zasadzie wzajemności, redystrybucji i gospodarstwa domowego albo kombinacji tych trzech zasad. Zasady te były insty-tucjonalizowane za pomocą społecznej organizacji, która wykorzystywała między innymi modele symetrii, centryczności oraz autarkii. W tej strukturze systematyczną produkcję i podział dóbr zapewniały różnego typu dążenia indywidualne, określone ogólnymi zasadami zachowania. Nadrzędnym motywem indywidualnym wcale nie był zysk. Tradycja i prawo, magia i religia - wspólnie skłaniały jednostkę do tego, by stosowała się do reguł postępowania, które ostatecznie zapewniały jej funkcjonowanie w ramach systemu gospodarczego.
Czasy grecko-rzymskie, mimo wysoko rozwiniętego handlu, nie były pod tym względem żadnym przełomem. Charakteryzowała je szeroko zakrojona redystrybucja zboża realizowana przez rzymską administrację w ramach gospodarki opartej na jednostce gospodar-
stwa domowego. Nie byl to wyjątek-, do końca Średniowiecza rynek nie odgrywał znaczącej roli w systemie gospodarczym. Przeważały inne modele instytucjonalne.
Począwszy od XVI wieku rynki zaczęły stawać się nie tylko coraz liczniejsze, ale i coraz ważniejsze. W okresie merkantylizmu znalazły się w centrum zainteresowania rządów - nadal jednak nic nie wskazywało na to, jak daleko będzie sięgała w przysztoSci ich władza nad społeczeństwem. Przeciwnie: kontrola i dyscyplina, którym jc poddawano, były surowsze niż kiedykolwiek. Nie istniała nawet jeszcze sama koncepcja samoregulującego się rynku. Aby zrozumieć gwałtowną zmianę, do której doszło, i pojąć przyczyny przejścia na zupełnie nowy typ gospodarki w XIX wieku, musimy teraz prześledzić historię rynku- instytucji, którą właściwie mogliśmy dotąd pomijać w naszym przeglądzie dawnych systemów gospodarczych.