go zastosować do wszelkiej działalności. Iloraz inteligencji jako wyraz inklinacji do racjonalnego myślenia odwołuje się do mitu racjonalności (a więc także rachunku zysków i strat) jako czegoś pożądanego.
Innym frazeologizmem, czy raczej cliche prasowym, są „amerykańscy naukowcy”. Fraza „amerykańscy naukowcy udowodnili” jako pieczątka ekspertyzy naukowej funkcjonuje również jako synonim „jest już pewne, że...”. Fraza ta pasożytuje bezpośrednio na micie nauki jako odmianie mitu prometejskiego, a naukowcy są figurami wiarygodności, którą się posługują producenci dyskursu, czyli ludzie marketingu. Zmiana klasy dominującej z feudalnych gospodarzy na ludzi marketingu zaznacza się również we frazeologii obsługującej przekazy medialne dotyczące demokratycznych wyborów. Obecnie polityk nie hołduje zasadzie reprezentacji, ale handlu: kupuje glosy. Jeśli kupuje, to może się reklamować: mamy zatem wolny targ obietnic przedwyborczych, które pozostają w luźnym związku z potrzebami lokalnych wspólnot. Lokalne wspólnoty stają się lokalnym rynkiem wyborczym, którego podmiotów oprócz preferencji i danych demograficznych nie muszą łączyć żadne więzi wspólnotowe, będące źródłem grupowych interesów. Konsekwencją tej perspektywy jest oczywisty wniosek: ten, kto reklamuje, musi zarobić. Tworzy to nową grupę dominującą, która ma niewiele wspólnego z wyborami przedstawicieli w demokracji reprezentacyjnej. Zamiast informacji politycznej do dyskursu publicznego wdziera się marketing polityczny, za pomocą którego atakuje się słabe punkty odbiorcy przekazów (klienta) i zdobywa się go. Zresztą, rynki zdobywa się poprzez podbijanie serc klientów.
Świadomość uogólnień, pojęć formowanych z określonej perspektywy, pozwala odkrywać zmitologizowaną metaforę, która utożsamia przedstawienie obiektu z samym obiektem i traktuje cechy wynikające z opisu za naturalne. Z tą refleksją wiąże się działalność określana jako poprawność polityczna, czyli próba stworzenia terminów pozbawionych wartościowania i zinternalizowanej dominacji (wyrażającej się w przedstawianiu wartości lub interesu grup uprzywilejowanych jako standardowych). Polityczna poprawność opiera się na założeniu, że język jako twór historyczny odzwierciedla historyczne stosunki władzy, które definiują podporządkowane lub marginalizowane grupy w kategoriach rasy, płci, seksualności czy innych silnie nacechowanych kategorii. Kategorie te stereotypizują, a więc pozbawiają indywidualności przedstawicieli tych grup92.
W Polsce przejawem takich działań językowych będą np. próby rozdzielenia skojarzeń związanych z predykatem „cyganić” i narodowością cygańską. Nawet jeśli to język jest narzędziem myślenia, to komunikacja i socjalizacja przebiega wielotorowo, nie tylko za pomocą przekazów werbalnych, a zatem zabiegi te są tylko jednym z elementów w kształtowaniu zmian społeczno-politycznych93.
92 W związku z tym negatywne działania przedstawicieli tych grup odbierane są jako typowe, natomiast negatywne działania członków grup dominujących odbierane są jako jednostkowy wybryk (por. J. Fiske 1999).
93 Jak widać na przykładzie medycyny, stare nawyki niełatwo dają się usunąć: ciągle choroba jest dla nas zreifikowana; mówimy, że „stawiamy czoła chorobie”, a nawet możemy ją „zwalczać”, gdy ona nas „atakuje”. Ta frazeologia i koncepcje kognitywne oddają szamańskie ujęcie choroby jako
Tak jak frazeologia ciała obecna w prasie w dużej części opiera się na metaforze maszyny-mechanizmu (por. Sękowska 1999, 69-77), o którą należy dbać, tak frazeologia dotycząca związku w dużej części opiera się na metaforze zracjonalizowanej firmy - z dotyczącym jej podziałem obowiązków, z dokładną analizą kosztów (np. strata czasu) i korzyści (np. możliwość rozwoju), wynikających z bycia w związku i koniecznością takiego lokowania uczuć, które może zaprocentować w przyszłości. Ta frazeologia, podobnie jak nowa frazeologia polityczna, również wskazuje na nową grupę dominującą - grupę o dużej sile nabywczej, rozwiniętym poczuciu egoizmu i myśleniu „coś za coś”. Współczesnego, czy też ponowoczesnego Pana, można scharakteryzować następująco:
• stara się wyciągnąć jak największe korzyści;
• kontroluje zachowania innych (poprzez racjonalizację działań);
• „jest asertywny” i pozostaje w danej relacji, dopóki mu się to opłaca.
W rozdziale tym omówiliśmy pokrótce sposób, w jaki po stronie dominanta koncentrują się elementy językowe dotyczące siły i kontroli interakcji. Są one zarezerwowane dla dominujących, dlatego też przez ich używanie można próbować narzucić dominację. Formuły te określają zwykle możliwy zakres autonomii podporządkowanego odbiorcy, który jest w stanie zaakceptować dominujący nadawca. Na przykład w celu skłonienia kogoś do działania istnieje wiele dyrektywnych form gramatycznych (od prośby do groźby), które oddają kolejne kulturowo usankcjonowane stopnie przyznawania tej autonomii. Wykładnikami dominacyjności będą też leksemy zwiększające moc, sprawczość nadawcy i ograniczające możliwość odmowy odbiorcy (niepodporządkowania się). Chociaż dominant ma prawo do bezpośredniości i kategoryczności w komunikacji, nie oznacza to, że dominant będzie mówił zawsze kategorycznie i bez obudowy grzecznościowej; asymetria polega na tym, że dominant ma prawo tak mówić, natomiast podporządkowany - nie ma. U podporządkowanego, jeśli została mu ograniczona autonomia, pojawia się więc poczucie konieczności1’4, natomiast u dominującego dysponującego autonomią istnieje poczucie możliwości działania. Wyznacznikami kategorii konieczności (niemożliwości odmowy) w dyrektywach i w ogóle w mandach są rozkaźniki, stanowczość - rozumiana jako brak osłabiania kategoryczności, brak zastrzeżeń i uzasadnień, pewność wypowiedzi - wyrażona elementami modalności poznawczej. Jeśli dyrektywom przypiszemy operatory czasowe, to dominacja będzie wyrażana raczej przez natychmiastowość niż jej brak. Jeśli przypiszemy dyrektywom operatory kategoryczności, dominację wyrażać będzie raczej kategoryczność i konieczność niż pozostawienie możliwości działania, a także raczej wielki kwantyfikator niż jakiś inny; toteż zdanie: Zamknij drzwi! będzie bardziej dominacyjne w formach:
siły lub złego ducha. Dziś, gdy choroba czasami jest po prostu stanem naszego organizmu, nadal chcemy ją wypędzić i zwalczyć dobrymi siłami. Myślenie to wspierane jest przez przemysł farmaceutyczny, w którego interesie leży utożsamienie dobrej siły ze swoim produktem.
94 O wyrażeniach wprowadzających konieczność pisał już Jerzy Bralczyk (2001, 154-156).
6. JĘZYKOWE WYZNACZNIKI DOMINACJI 213
i