84 Harold Pinter
składa i ustawia przed sobą gazetę, zaczyna jeść. Meg wchodzi przez drzwi na prawo.
Smakuje ci?
PETER
Bardzo.
MEG
Wiedziałam, że będzie ci smakowało, (siada przy stole) Masz gazetę?
PETER
Tak.
MEG
Dobra?
PETER
Niezła.
MEG Co piszą?
PETER Nic specjalnego.
MEG
Wczoraj przeczytałeś mi parę ładnych kawałków.
PETER
Tak, ale... jeszcze nie skończyłem.
MEG
Powiesz mi, jak będzie coś ciekawego?
PETER
Powiem.
MEG (po chwili)
Napracowałeś się dziś rano?
PETER
Nie. Odstawiłem tylko kilka starych leżaków. Trochę posprzątałem. MEG
Ładnie na dworze?
PETER Bardzo ładnie.
MEG (po chwili)
Stanley już wstał?
PETER
Nie wiem. Wstał?
MEG
Nie wiem. Jeszcze go nie widziałam.
PETER
No, to jeszcze nie mógł wstać.
MEG
Nie widziałeś go na dole?
PETER
Dopiero co przyszedłem.
MEG
Pewnie jeszcze śpi. (rozgląda się, wstaje, podchodzi do kredensu, otwiera szufladę, wyjmuje z niej parę skarpet, włóczkę i igłę, wraca do stołu) Kiedy wyszedłeś dziś rano?
PETER Jak zwykle.
MEG
Ciemno było?
PETER Nie, widno.
MEG (zaczyna cerować)
Ale czasem wychodzisz rano i jest ciemno.
PETER To zimą.
MEG Aha, zimą.
Pauza.
Co czytasz?
PETER
Dziecko się komuś urodziło.
MEG
Nie może być! Komu?
PETER
Nie znasz jej chyba.
MEG
Komu, Peter, komu?
PETER Jakiejś kobiecie.
MEG
Jak się nazywa?