Malarza dłonie..:
Jak gdyby portret zewnętrzny Wsiąkł, wbarwił się w głębi wnętrznej.
Ten Wnętrzny spoglądał na mnie Wymownie i bezustannie Złocisty, barwny, — z opaski Siał tajemnicze swe blaski Wypukły obraz Zewnętrzny Do swej otchłani Wewnętrznej.
I mówił ten portret plaski:
„Tak niegdyś zewnętrzne blaski Matki wnikały w twe oczy,
Gdyś w łona Jej mieszkał omroczy. Matki Twej obraz Zewnętrzny Siał blask do bezdni Jej Wnętrznej”.
I mówił mi portret płaski:
„Tak teraz, Zewnętrzne blaski BÓSTWA, w którego trwasz łonie,
Na wnętrznej malują się stronie. Wypukły obraz Zewnętrzny Wnika do bezdni swej Wnętrznej. BOGA nie widział nikt. Ale Zewnętrznej. Postaci fale Malują dla was w JEGO ŁONIE,
Obraz JEGO na Wewnętrznej stronie”.
ODNALEZIENIE
Szukałem Cię, Perło mego Bytu, Szukałem pośród gwiazd,
Lecz cię nie było u zenitu.
Szukałem Ciebie w zgiełku miast — Śmiała się do mnie roziskrzona Stolica odrodzona —
Lecz cię nie było w zgiełku miast,
Lecz cię nie było w wirach gwiazd — Lecz cię nie było u Zenitu.
I zwątpił, opadł we mnie duch — Błąkałem się tułaczy —
Aż mnie ten poniewolny ruch Zagnał, gdzie schron rozpaczy.
Zstąpiłem w Bezdni głuche łono —
I tam znalazłem cię, zgubioną Perłę mojego Bytu.
Jak — z gwiazd orszaku, jak — z Zenitu Zstąpiłaś w otchłań ciemną,
W rozległą, niemą pierś granitu —
387