5
czach katolickichz takiem ciepłem i z taką znajomością, że tegonie można kłaść tylko na karb uniesienia poetyckiego. Lecz' niechaj nam kto przytoczy dramata z epoki klasycznej literatury niemieckiej, któreby w tak pięknem świetle przedstawiały katolicyzm, jak to czyni Schiller. Kiedy czytamy jego „Wilhelma Telia", wprawia nas w zadziwienie jego wskazywanie częste na Boga, na jego pomoc. Pamiętajmy, że to pisał Schiller we Weimarze, gdzie panował racyonalizm, gdzie z ust duchownych protestanckich nie zwykło się słyszeć podobnej mowy. Słuchajmy, jak Tell arcykatolicką radę daje Janowi Parrycydzie:
Słuchajcie! co mi Bóg do serca daje.
Udajcie się do Wioch, do miasta św. Piotra.
Tam rzućcie się Papieżowi do nóg i spowiadajcie się Z waszych win i uwolnijcie waszą duszę,
A co On wam uczyni, to przyjmijcie jakoby od Boga.
Nawet Schiller wkłada w usta Stauffagłjerowi słowa do jego żony i to w obec arcyprotestapckiej publiczności:
»Pielgrzymowi, który pielgrzymuje do domu bożego Zakonnikowi pobożnemu, który zbiera dla swego klasztoru Daj obficie i puść go dobrze zaopatrzonego*.
Przecież to wystawiało na próbę cierpliwości protestanckiej publiczność, a takich miejsc w „Tellu" i w „Maria Stuart" znajduje się więcej.
Skąd Schiller nabrał tej gruntownej znajomości katolicyzmu i jego zwyczajów? Ze swoich studyów przygotowawczych do napisania powyższych utwo-