66
WSZYSTKIE STRUMIENIE PŁYNĄ DO MORZA,
Świat materialny jest metaforą umysłu. Umysł dosięga stwor/- • nydi przez siebie projekcji i musi ostatecznie powrócić do siebie samego, tak jak strumienie płyną do morza. Ucz względu na t«». jak jest błyskotliwy, bez względu na tu, jak wielkie jest ego. kto re przypisuje sobie zasługi za jego działania, kiedy przychodzi d< • tego. by zauważył, że nic nie wic, że nic nie może wiedzieć, ply nie on z powrotem do swojego źródła i z pokora spotyka ponownie siebie samego.
Kiedy już zrozumiesz, co jest prawdą, wszystko płynie do ciebie. ponieważ stajesz się żywym przykładem pokoiy. Umysł jx»-jął. co jest jego treścią, by pozostać w najniższym, najmniej kreatywnym położeniu. Z tego punktu wszystko jest stwarzane. Najniższe miejsce jest najwyższym miejscem.
Niecały tydzień |x> moim powrocie z centrom rehabilitacyjnego rozeszły się wieści o mojej przemianie i nieznajomi zaczęli do mnie dzwonić, zadawać mi pytania lub prosić o spotkanie. Dzwonili do mnie o wszystkich porach: w środku nocy, przez cały dzień, często przez całą noc uczestnicy programu Dwunastu Kroków'*, (udzie z ulicy, ludzie z daleka, .'udzie, którym powiedział o mnie przyjaciel przyjaciela. Tym. co słyszałam w ich pytaniach, była tęsknota. Pytali zwykle: ,Jak mogę znaleźć wolność?” a ja odpowia-
’ Rwgtant 0* jcu.<ti. Kraków to zbiór u-ska/uwck <J.a i»nb uzależnionych. wcho-<***cyd: w skład specjalnych p.rup, których cztcnknwic wzajetrjue wspierają się v powrocie sio zdrowia
24fi
I tłum: „Nic wiem. Ale jeśli chcesz się przekonać. czym jest. za-mieszkaj ze mną. Wiem tylko tyle. że podzielę się tym, co mam”.
Do domu nieustannie przychodzili lodzie. Ktoś przyszedł, dzwonił telelon. potem przychodziły dwie kolejne osoby, pięć, '/•.sć. o rod wieczór kilkanaście. Słyszeli, że jestem święta, że jestem Mistrzynią. Buddą. Mówili, źe mam coś. co nazywa się .('świeceniem”. Nie miałam pojęcia, co to znaczy. Brzmiało, jak-hym miała grypę. Kiedy patrzyli na mnie zdumionymi oczami, czułam, że traktują mnie jak jakąś dziwaczkę, ale nic przeszkadzało mi to. Wiedziałam, że byłam wolna, ale nadal bombardowały mnie w szystkie złudzenia, z powodu których ludzkość kiedykolwiek cierpiała. Mnie to nie wyglądało na oświecenie.
Przez mniej więcej rok musiałam zapisywać przekonania, które pojawiały się w moim umyśle. Musiałam je zapisywać i zadawać sobie pytania ich dotyczące po to. aby twardo trzymać się rzeczywistości. Przychodziły bardzo szybko - były ich setki, tysiące. Każde przekonanie było jak meteoryt uderzający w planetę. dążący do jej unicestwienia. Ktoś mówił albo słyszałam w swoim umyśle: ..'(ó okropny dzień”, i moje ciało zaczynało się trząść. Tak jakbym nie była w stanie znieść kłamstwa. Nie miało znaczenia, czy powiedział to ktoś inny, czy ja. ponieważ wiedziałam, że wszystko jest mną. Oczyszczanie, unieważnianie tego wszystkiego we mnie było natychmiastowe, natomiast gdy proponuję ludziom zadawanie pytań, robią to w pozornym czasie i przestrzeni - w gęstości, która wygląda jak czas i przestrzeń. Lecz dla mr.ie bezczasowość była oczywista. Zatem kiedy uderzało we mnie przekonanie, siadałam, zapisywałam je i konfrontowałam z czterema pytaniami, a potem odwracałam, lego pierwszego roku pisałam nieustannie, płakałam nieustannie. Ale nigdy nie byłam zmartwiona. Kochałam tę kobietę, która umierała przez zadawanie pytań, tę kobietę, która była taka zagubiona. Zakochiwałam się w niej. Nie można się jej było oprzeć.
247