większość par. To jest ważniejsze niż wszystkie procedury razem wzięte.
A.L.: Powiedzcie w takim razie, czy taki zabieg jest kosztowny? Czy przeciętna para może sobie na niego pozwolić?
Ania: To zależy od konkretnego przypadku, ale powiedzmy, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, to 4 czy 5 tysięcy złotych wystarczy.
A.L.: Hmm, pewnie dla jednych to stosunkowo mało, dla innych dużo. W każdym razie, z tego, co mówicie, wynika, że wszystko razem wydaje się technicznie, że tak powiem, dość proste.
Ania: Nie zawsze jest takie proste. Znamy parę dziewczyn, które ujawniły w klinice, że są lesbijkami i miały przez to kłopoty. Lekarz zmienił zdanie dopiero wtedy, gdy jedna z dziewczyn (bardzo zależało im obu na dziecku) powiedziała: „Co mam zrobić? Przespać się z przypadkowym facetem, który zarazi mnie HIV-em?!”
Marta: Bywa różnie, ale prawda jest taka, że pieniądze pomagają pokonać bariery. W ostateczności można wyjechać za granicę. A w Polsce warto najpierw zrobić wywiad wśród znajomych par.
Ania: Poza tym, zanim Jaś się urodził, czytałyśmy dużo literatury amerykańskiej. Nie tyle o tym, jak zrobić dziecko, ale o tym, co potem. Jak postępować z otoczeniem, jak sobie radzić z informowaniem dziecka o naszej sytuacji. W cytowanych tam badaniach nad rodzinami homoseksualnymi nie było żadnych ostrzeżeń, że na przykład homoseksualni rodzice stanowią problem dla własnych dzieci. Uspokoiło nas to.
A.L.: Istnieje jakakolwiek polska literatura na ten temat?
Ania: Skąd! Można najwyżej skorzystać ze strony internetowej dla przyszłych rodziców o orientacji homoseksualnej, albo takich, które (albo którzy) mają już dzieci. Można na tym forum otrzymać naprawdę duże wsparcie.
Marta: Wiele tych par poznałyśmy osobiście. Chciałyśmy mieć kontakt z osobami, które są w podobnej sytuacji. Też ze względu na Jasia, żeby kiedyś nie myślał: „Jestem jedyny taki na świecie”. Nasze znajome lesbijki-matki mają dzieci są w różnym wieku. Całkiem malutkie, kilkuletnie, i już dorastające. Zresztą to nie jest jedyna strona dla matek, z której korzystamy. Ja ciągle przesiaduję na forum www.niemowlak.pl! Tam oczywiście nie dzielę się opowieściami o moim życiu, nikt zresztą mnie nie spytał, czy mam na przykład męża. Gadamy o tym, jak rozwijają się nasze dzieciaki, jakie pieluchy kupować, wymieniamy się ciuszkami, z których jedne dzieci wyrastają, a inne do nich dorastają.
Ania: I Marta namiętnie lata z paczkami na pocztę... [śmiech]
Marta: A ty się z tego, nie wiem czemu, śmiejesz! [śmieje się również]
A.L.: Aniu, byłaś z Martą przy porodzie?
Ania: Oczywiście! Co chwila mnie strofowała: „Misiu, teraz nie dotykaj! Misiu, uważaj! Misiu to, Misiu tamto”.
Marta: Byłam zdenerwowana, że jest takie zbiegowisko! W szpitalu chyba wszyscy wiedzieli, że jesteśmy parą.
A.L.: Stałyście się sensacją?
Marta: To może za mocno powiedziane. Ludzie są po prostu ciekawi. Kiedy nie znają takich par jak nasza, wyobrażają sobie niewiadomo co. Jak już zobaczą i poznają, problem znika.
A.L.: Polacy o konserwatywnych poglądach są zdania, że kiedy homoseksualiści (czyli także lesbijki) zaczną wspólnie wychowywać dzieci, runą fundamenty naszego społeczeństwa.
Marta: I wyobrażają sobie, że my siedzimy nieruchomo na kanapie, czekając na ich pozwolenie w sprawie własnej ciąży. Kiedy zadzwonił do nas pan z telewizji (pominę, jaka to była stacja) i zapytał, czy weźmiemy udział w programie pod tytułem „Czy lesbijki powinny mieć prawo do posiadania dzieci” (mniej więcej tak to ujął), aż zatrzęsło mną ze złości. Oczywiście tam nie poszłam.
A.L.: Dlaczego?
Marta: Bo założenie ogółu, że powinnyśmy czekać na czyjeś tam pozwolenie w sprawie własnej ciąży, jest straszliwie głupie. Zresztą wcześniej wzięłam udział w podobnym występie (w innej stacji telewizyjnej) i wiem, jak to wygląda.
A.L.: Jak?
Ania: Z macierzyństwa lesbijek robi się publicznie taką sensację, że tytuł tego programu (i jemu podobnych) powinien brzmieć: „Olaboga, co się dzieje?!” Z kolei brak tego problemu w mediach (na co dzień, nie tylko w talk show) przyczynia się do tego, że ludzie wyrastają na ignorantów, niczego nie wiedzą, nie mają z takimi rodzinami żadnego kontaktu.
167