decrwem utraconej już przez cywilizowaną ludzkość jedności człowieka z wszechświatem i możności jego poj-x mowaoia.
f Zatem słowiańska misja wobec Europy byłaby misję terapeutyczną. Stary i chory świat Zachodu, prze-\ sycony cywilizacją i skarlały duchowo (me intelektualnie) otrzymałby coś w rodzaju transfuzji młodej krwi słowiańskiej i naprowadzony zostałby na szlaki wielkiego wewnętrznego odrodzenia./Bowiem przyszłość Euro-pyjyjyidii-pzognozach romantycznych zależeć jniała od ludów słowiańskich, które dopiero wypowiedzą swoje słowo ważące na losach świata. Jak trawestował myśli Mickiewiczowskie Karol Libelt: „Nowe, wspaniałe, przeobrażające świat idee zawsze znajdowały wcielenie w nowych, na scenę dziejów wstępujących narodach”2.
20 A tym razem będą to właśnie Słowianie.
Polscy romantycy nie mieli zamiaru straszyć Europy charakterem tej słowiańskiej ekspansji. Zresztą im samym nie jawiła się ta misja jako niszczycielska ekspedycja bądź jako rewolucyjny dynamit niesiony przez nieokrzesanych półbaibarzyńców. Bo Słowianin jest przecież dobry i łagodny, pozbawiony mściwości i popędów krwiożerczych. „Toteż ludu tego nie można by nigdy poruszyć i popchnąć do działania w imię jakiejś krwiożerczej teorii. Nie można by go uzbroić, obiecując mu ziemię i krew”s. Zatem odkupićjna Europę, pozy-stoć_dla,nowegojycia^ ukazać zatracone skarby ducho-we, nigdy — zniszczyć.
To zbawienie przez młodszych i prostaczków kojarzyło się romantykom z trzema sytuacjami utrwalonymi w świadomości europejskiej: Chrystusowej grupy nikomu de znanych zwykłych ludzi, którzy zasłyną jako apostołowie; proletariuszy, którzy me mają nic do stra-
cenią; prostaczków, 'którzy znają prawdy zagubione przez wiedzę książkową. Była to zatem prostota nobilitująca, uzacniająca, może nawet trochę pyszna, która mądrą głupotę Słowianina kładła wyżej od rozumoswych subtelności Zachodu. Głupota okazywała się prawdziwą, czyli żywą wiedzą o żywotnych sprawach człowieka. Tak właśnie jak w wierszu Norwida opartym na prawach stylistycznego paradoksu mądrej głupoty:
Gdy ducha z mózgu nie wywikłasz tkanin, Wtedy dę czekam — ja, głupi Słowianin, Zachodzie — ty!...
(PieSń od ziemi naszej)
W romantycznych pomysłach na temat stosunku 21 Słowian do Europy i ewentualnej misji słowiańskiej po- ^ jawią się znamienna niejasność macacaprzeirzystość te-go problemu. Chodzi o różnice między hipotetyczną / całośdąsłowiańską, plemienną totałnośd& a historycznym rozbidem Słowian na jednostki narodowe,, częstokroć zwaśnione między sobą. Z tej politycznej kwadratury koła, bo w pewnych momentach sprawa musiała się odetrać o konkretność politycznych układów, próbowano znajdować wyjśde bądź to w postulatach nowej słowiańskiej jednośd, bądź też w przypisywaniu specjalnej misji określanemu plemieniu słowiańskiemu. W naszym romantyzmie wybór oczywiśde padał na Polaków prede- y stynowanych do tej roli —jak sądził Mickiewicz — i wskutek wielowiekowych związków z Europą, i wskutek derpienia, na jakie skazała ich historia^ Odrodzenie innym nieść mogą i powinni d, których derpienie oczyściło wewnętrznie i którzy boleśnie uwewnętrznili spra-