Wszystko to wydarzyło sit- poza obrębem czasu. Ale kiedy przekładam to na słowa, muszę się cofnąć i znaleźć odpowied nic przełożenie. Leżąc tak na podłodze, zrozumiałam, źe kiedy spalam, jeszcze przed karaluchem, stopą, przed pojawieniem się jakiejkolwiek myśli, przed pojawieniem się świata, niczego nir było. W tamtej chwili narodziły się cztery' pytania Pracy. Zrozu miałam, że żadna myśl nie jest prawdziwa, /rozumienie toobej mowało sobą cztery pytania. Można to porównać do zamknięcia za sobą bramy i odgłosu jej zatrzaskiwania. To nie ja się obudzi łam: to pytania się obudziły. Obudziły się dwa bieguny lewa i prawa strona, coś i nicość, obie strony były równorzędne. Zro* zumiałam to w tej pierwszej chwili bez czasu.
Innymi słowy: gdy tak leżałam w tej świadomości, jako świadomość, pojawiła się myśl: „To jest stopa" I natychmiast zrozumiałam, ż<- to nieprawda, i to było zachwycające. Zobaczyłam, że jest dokładnie na odwrót. To nie jest stopa; to nic jest karaluch Ib nie była prawda, a mimo to istniała stopa, istniał karaluch. Ale żadna z tych rzeczy nie miała nazwy. Nic było osobnego słowa na ścianę, sufit, twarz, karalucha, stopę czy cokolwiek innego, lak więc ono patrzyło na cale swoje ciało, patrzyło na siebie, bezimienne. Nic nie było oddzielone od niego, nic nic było poza nim, wszystko pulsowało życiem i zachwytem i wszystko było jednym nieprzerwanym doświadczeniem. Oddzielenie czegokolwiek, postrzeganie czegokolwiek jako zewnętrznego było nieprawdą. Stopa tam byki. ale nie była czymś odrębnym i nazwanie jej stopą albo czymkolwiek innym wydawało się absurdalne. Cały czas wydobywał się ze mnie śmiech. Uświadomiłam sobie, że karaluch oraz stopa co imiona radości, że istnieje tysiąc imion radości, a mimo to nic ma imienia na to, co w tej chwili sprawia wrażenie rzeczywistego. To były narodziny świadomości: myśl odzwierciedlająca samą siebie, postrzegająca siebie jako wszystko, otoczona przepastnym oceanem swojego własnego śmiechu.
Następnie ono wstało i to było zdumiewające. Nie było żadnego zastanawiania się, żadnego planu. Ono po prostu wstało |x»zło do łazienki. Podeszło wprost do lustra, utkwiło oczy we l.isnym odbiciu i zrozumiało. Było to jeszcze głębsze niż za-.liwyt, który poznało wcześniej, kiedy otworzyło oczy po raz pierwszy. Zakochało się w tej istocie z lustra. Wydawało się. jakby kobieta i świadomość kobiety trwale się ze sobą stopiły. Były tylko oczy i poczucie absolutnego bezkresu, bez żadnej wiedzy. H* było t.ik. jakby przeze mnie przez ni.} - przebiegł prąd. Jak-by Bóg dawał sobie życic poprzez ciało tej kobiety Bóg tak ko-. hający i promienny, taki nieskończony - a mimo to ona wiedzia-ł.t, że jest sobą. Ono nawiązało głęboką więź z jej oczami. Nie było w tym żadnego znaczenia, tylko bezimienna świadomość, która ją pochłaniała.
Najlepszym słowem, za pomocą którego mogę to wyrazić, jest miłość. Ono zostało podzielone, a teraz ponownie się połączyło. Ono się poruszało, potem ono było w lustrze, a potem połączyło się równie szybko, jak sic oddzieliło całe było oczami. Oczy w lustrze były jego oczami. I kiedy ponownie się spotkało, oddało siebie. I to dało mu jego tożsamość, którą nazywam miłością. Kiedy ono patrzyło w lustro, oczy - ich głębia - były jedyną realną rzeczą, jednym, co istniało. Przedtem nic - żadnych oczu, żadnego niczego; nawet gdy się tam stało, nie było niczego I potem pojawiły się oczy. aby dać temu to, czym jest. Ludzie nazywają rzeczy ścianą, sutitem. stopą, ręką. Ale ono nic miało żadnych nazw na te rzeczy, ponieważ jest nicp<»dziclnc. 1 jest niewidzialne. Aż pojawiły się oczy. Aż pojawiły się oczy. Pamiętam łzy wdzięczności, które spływały mi po policzkach, podczas gdy ono patrzyło na swoje odbicie. Ono stało tam. gapiąc się, nie wiem jak długo.
Ib były pierwsze chwile |x> tym. jak narodziłam się jako ono, czy też ono narodziło się jako ja. Nic nic zostało z Katie. Dosłownie nic było ani krzty jej pamięci - żadnej przeszłości, żadnej
225