rękoma. Gamsutl zamienił się w stertę kamieni dlatego, że ludzie zobaczyli, iż można żyć inaczej. I doszli do słusznego ze wszech miar wniosku, że to „inaczej” oznacza „lepiej”, „wygodniej”. Każdy „normalny” człowiek zamiast życia w kamiennym domu na szczycie góry wybierze ciepłe mieszkanie z kuchnią gazową, łazienką i telewizorem.
Taki los spotkał wiele aułów. Nie wszystkie pustoszały jednak w sposób „naturalny”. Historię Kalakorejsz brutalnie przerwano jednego dnia. Ta zamieszkała niegdyś przez potomków arabskiego plemienia Kurajszytów (z którego nota bene wywodził się sam Mahomet) wieś słynęła w całym Dagestanie ze swoich medres, gdzie uczyli najznakomitsi alimowie. O jej dawnej świetności świadczy dziś jedynie piękny meczet i cmentarz ze starodawnymi, pięknie rzeźbionymi kamiennymi nagrobkami. Nie wiadomo dlaczego wybrano akurat tę wieś, a pozostawiono na przykład położone zaledwie kilka kilometrów dalej, równie znane Kubaczi. Trudno doszukać się logiki w działaniach czekistów. Lata czterdzieste to czas masowych deportacji dagestańskich górali. Deportacji, o których mało się mówi i mało się wie, a które były równie tragiczne, jak wywózki Czeczenów, Tatarów krymskich czy Kałmuków do Azji Środkowej. Dagestańczyków przesiedlano przede wszystkim wewnątrz republiki - z gór na równiny oraz do Czeczenii (na miejsce wywiezionych Czeczenów). NKWD dawało ludziom kilka godzin, względnie dni, na spakowanie manatków, po czym pędziło nieszczęśników przez góry. Wyrwani z ich „naturalnego” środowiska górale, nie przyzwyczajeni do życia na malarycznej, upalnej równinie, marli jak muchy.
Wielu próbowało wracać w rodzinne strony, narażając się na represje i ponowne wysiedlenie. Do najtwardszych należeli mieszkańcy wioski Chuszet przy granicy z Gruzją. Trzy razy ich wysiedlano, a oni trzy razy wracali. W końcu władze machnęły ręką i pozwoliły im zostać. Za karę jednak pozostawiły auł na pastwę losu. Prąd dociągnięto tam jako do ostatniej wsi w rejonie, drogi nie wybudowano w ogóle. Do dziś mieszkańcy Chuszeta muszą chodzić do swojej wsi pieszo lub jeździć wierzchem. Nic poza koniem i osłem tam nie przejedzie. Do najbliższej drogi bitej mają... trzydzieści dwa kilometry. A zimą zasypana śniegiem wieś odcięta jest po prostu od świata zewnętrznego.
Większość przesiedleńców pogodziła się jednak ze swoim losem, przywykła do życia na równinach, zostawiając za sobą górskie auły. '
Wysiedleni nie zapominają jednak rodzinnych stron. Młodzi ludzie urodzeni w Kizlarze czy Kyzył-jurcie, pytani o to, skąd pochodzą, wymieniają nazwy wiosek, skąd wywieziono ich dziadków. Żenią się (lub raczej żenią ich) najczęściej z dziewczynami, których przodkowie pochodzą z tej samej wioski. Co roku pielgrzymują w rodzinne strony, aby nawiedzić mogiły przodków, pomodlić się w miejscowym meczecie, czasem nawet podreperować stary dom, w którym nikt już nigdy nie zamieszka.
*
- Ojciec mój był bardzo wierzący. Modlił się pięć razy dziennie, znał dobrze Koran i sunnę. Ludzie przychodzili do niego po radę - kontynuuje swój monolog Abdulżalil. - Uczył mnie arabskiego. Dzięki niemu znam adżame (zapis miejscowych języków alfabetem arabskim). Był świętym człowiekiem. Ja to jestem zepsutym muzułmaninem. W armii służyłem, uczyłem się, potem na trochę do psychuszki trafiłem... Takie życie, co poradzić. Odprowadzę was do Sogratla, to jeszcze sobie pogadamy...
Niebo powoli zaciąga się chmurami. Zaczyna siąpić deszcz. Wyruszamy. Zanim wyjdziemy na ścieżkę, która zawiedzie nas do Sogratla, krążymy dobre pół godziny po na wpół zawalonych kamieniami z rozsypujących się domów, zarośniętych wysoką trawą gam-sutlińskich zaułkach. A Abdulżalil mówi, mówi, mówi... Głównie o religii, o której wie zaskakująco dużo jak na samotnego pszczelarza, ale która miesza mu się - jak każdemu typowemu mieszkańcowi Kaukazu - z pojęciami i wierzeniami pogańskimi.
Pokazuje nam zasklepione dużymi kamieniami jamy w niewielkim wzniesieniu w środku wsi, z których wysypują się ludzkie kości. Wokoło walają się piszczele, łopatki, szczęki. Czaszki podobno też można znaleźć. To przedislamskie cmentarzysko, gdzie spoczywają odlegli przodkowie gamsutlińców. Podobno naukowcy z Machaczkały chcieli robić tu badania archeologiczne, ale dża-maat się nie zgodził.
45