żeby nas zabrali ze sobą! Wtedy oni wyszukają jakiś łącznik, który j na nas przeniesie tę boską iskrę. Nawet gdyby nasz udział we współpracy był zgoła nikły, będziemy żyli wraz z dziełem i odkryjemy w sobie artystów.
Te słowa autor pisze z prawdziwym wzruszeniem. W nich zamyka całą swoją myśl i w nich streszcza swoje najwyższe aspiracje.
Praca jest nie tylko źródłem zadowolenia, a więc i szczęścia, jest również jedynym narzędziem realizacji jakiegokolwiek głębokiego pragnienia. Toteż w każdej dziedzinie technika pracy ma pierwszorzędne znaczenie. W dawnych konfraterniach arcydzieło mistrza cechowego było przede wszystkim dowodem sprawności technicznej. Dawni rzemieślnicy czuli, że tylko w ten sposób osiągają piękno. Poszukiwanie piękna było dla nich rzeczą oczywistą, ale prawdopodobnie nigdy o tym nie mówili. Przedmiotem dyskusji i wysiłków była jedynie sprawność techniczna.
Autor jest przekonany, że tylko droga techniki może nas doprowadzić do zbiorowego piękna, którego wzorem jest dzieło sztuki żywej. Pisanie tej książki i nadawanie jej konkretnego kształtu odbywało się pod niemal tyrańską władzą tego prze- I konania. Dążenie do osiągnięcia celu bez odpowiednich po temu środków byłoby może w tej dziedzinie bardziej złudne i niebezpieczne niż gdzie indziej, ponieważ w sztuce kryje się demon, który niebacznie przywołany łatwo przemienia się w anioła światłości; utrzymać go w poddaństwie może jedynie skrupulatna uczciwość techniczna. Wiele dawniejszych i obecnych prób integralnej i mniej lub więcej zbiorowej sztuki nie powiodło się wskutek niekompletnej techniki; za całe dzieło bierze się to, co jest za- I ledwie fragmentem i do tego fragmentu stosuje się zabiegi, które z konieczności okazują się bezsilne. Stworzyliśmy pewien rodzaj niesłusznej klasyfikacji i sądzimy na przykład, że każde zainteresowanie techniczne dotyczące martwego przedmiotu jest czymś różnym od zainteresowania żywym człowiekiem i posunęliśmy się tak daleko, że pierwsze najchętniej nazywamy teorią, a drugie praktyką zapominając, że teorie dotyczące człowieka mogą również stać się technicznymi i przemienić się w narzędzia pracy. Ta-
kie nastawienie mają wszystkie nowoczesne wysiłki w dziedzinie socjologii, psychologii itd. gdzie dyskutuje się o wartości n n-rzędzie. W dziedzinie sztuki panuje jeszcze anarchia i zamysł umieszczenia człowieka w hierarchii środków podręcznych — w zbiorze narzędzi technicznych — zdaje się dziecinadę i utopią. Artysta zawsze uważa ludzkość — swoich braci — za różniącą się od niego masę, której przedstawia tylko ukończone dzieło. Nawrócenie estetyczne, które — Jak widzieliśmy — polega na tym, by siebie samego uważać za dzieło i narzędzie, a następnie rozciągnąć to poczucie i wypływające z niego przekonanie również na swoich braci — to uczucie jest Jeszcze dla artysty nieznana 1 artyści ożywieni najlepszymi intencjami wyobrażają sobie, ża spełniają czyn solidarności społecznej i wydają świadectwo swemu dążeniu do sztuki zbiorowej, podrzucając biednemu widzowi pod nos dzieło, które nigdy dla niego nie było przeznaczone, w którym zresztą widz nie może zasmakować.
Właśnie ten nieszczęsny widz warunkuje technikę sztuki ż y-w e j; bez niego w ogóle nie ma techniki.
A jeżeli autor musiał zaczynać od końca i analizować środki po to, by odkryć ich pierwszego producenta i budowniczego — to dzieje się tak dlatego, że jeszcze ciągle obracamy się w sferze nieporozumienia estetycznego, które wynika s fałszywej hierarchii; stąd autor obawiał się, iż mógłby być ile zrozumiany, gdyby od samego początku spróbował ukazać tego Wielkiego Nieznajomego... Obecnie, skoro go już znamy, możemy zawrócić, by uzyskać wizję całości, gdyż zdaje się, że wykluczyliśmy możliwość nieporozumienia.
Pospieszny, retrospektywny rzut oka winien umożliwić autorowi odpowiedź na pytania, nad którymi czytelnik zastanawia się prawdopodobnie już od dawna: Jak działać? W jaki sposób wprowadzać zamiar w życie? Jak, dotarłszy do sedna sprawy, wyciągnąć odpowiednie wnioski?