258 Emile M. Cioran
ich odgraniczenie. Czym jest ta uniwersalna prawda, która je wieńczy i uzasadnia? Któż to wie? Wydaje się, że niektórzy ją poznali, a nawet, że nam ją przekazali. Nie wiem jednak, dlaczego o tym zapomnieliśmy. Nie pamiętamy boskości. Czy Bóg jest tak daleko?
Prawdy nie byłyby już samotne, gdyby Bóg się na nich wspierał. Cóż zatem one podtrzymują? Ideę prawdy, Dobro, Piękno? Nie dają one życia i dobrze wiemy, że idee nie są żywe...
Rozumiem teraz, dlaczego człowiek nie może zostać pocieszony. Jakiej pomocy udzielają mu prawdy? Wessały całe jego życie. I nie udało im się być pełniejszymi niż on sam. Samotny pomiądzy samotnymi prawdami — oto prawda o człowieku, która może służyć mu za definicję.
Im bardziej uciekamy od problemu człowieka, tym bardziej jawi się on jako naglący i nierozwiązywalny. Im bardziej zapalamy się do problemów nieludzkich, tym bardziej to, co ludzkie, staje się obsesją. Czy nie moglibyśmy myśleć o wieczności bez nasi Tylko w ten sposób powinno się o niej myśleć. Myśleć o niej, żałując bardzo, że wszyscy, którzy rozmyślali nad wiecznością, troszczyli się o człowieka bardziej niż wszyscy historycy razem wzięci.
Nie można uwolnić się od tego, co ludzkie, ponieważ gorąco myślimy jedynie o człowieku. Ciągła i dręcząca refleksja, nawet jeśli powoduje wykluczenie z grona ludzi, zobowiązuje jednak do bezustannego określenia siebie w stosunku do zjawiska człowieka. Nie można uniknąć człowieka. Gdziekolwiek pójdziemy, spotkamy go na swej drodze. Sam człowiek usiłował przeciąć drogę boskości. Bóg uczynił go na swój obraz i podobieństwo swoje, człowiek zemścił się, zakrywając swą maską oblicze Boga.
Nic ani nikt nie może pozbyć się tego odpadku natury. Od jakiego źródła się oddalił, by pragnąć więcej, im więcej zdobywa? Zamiast urządzić się w naturze, upadł. A jakie dobro utracił? Ekstazę życia, którą zastąpił świadomością życia. Co zmąciło ekstazę? Dlaczego pragnął wiedzieć, że żyje? Czy życie przeżyte w bezimienny i uniwersalny sposób, przez jednostkowe przewidywanie, nie dostarcza absolutnego drżenia? To wrodzone niedostatki, niewydolność życia rodzą świadomość, a początkowa pustka przygotowała jej pojawienie się. Cała pustka życia rozprzestrzeniła się w człowieka, a wraz z nią wszystkie dyspozycje świadomości. Życie zawdzięcza nam życie: przez naszą tragedię ocaliliśmy naturę pustki.
Równie trudno powiedzieć, jak bardzo świadomość powinna być rozległa, by uniknąć smutku, jak łatwo jest ustalić, jak bardzo powinna być ścieśniona, by nie być jej podległym. Istnieje oczywiście smutek, który nie ma związku ze świadomością, smutek mineralny, nawet nie biologiczny. U obłąkanych i ludów pierwotnych materia sama się rozdziera, ślepy smutek, który wychodzi z ciemności,' z niezróżnicowania i ciężaru materii. To materia im ciąży, ich smutek jest udręką materii.
Smutek, który następuje po świadomości, szacuje ciężar materii w nieskończoności i oddziela świadomość od ciążenia, smutek, który sprawia, że świat mógłby bez tmdu do nas nie należeć. Gdyby świadomość mogła pokryć całą kulę wszechświata, nie byłoby już żadnego powodu, by się smucić — świadomość wydobyłaby nas ze świata, by uczynić nas smutnymi gdzie indziej. Świadomość i smutek powinny się kiedyś zatrzymać. Kiedy przestajemy poznawać, popadamy w ekstazę. W obliczu kogo? Nie