lo już zapuścić korzenie i ożyć. Z ziemi wyrósł pierwszy krzew, kół krzewu i zarośla, i trawa. Gleba przestała być jałowa.
Towarzystwo wróbelka przez dłuższy czas było nie wystarczają nudne. Pierwszy człowiek zapragnął obecności kogoś bardziej nego do siebie. Samotność zaciążyła mu mocno. Sięgnął więc po w hjącą się naokoło glinę i ulepił figurkę na swój obraz i podubi**, stwo. Usiadł i począł oczekiwać na skutek swego dzieła. Nie muńą czekać długo. Zaledwie nowo powstały twór ożył, zaraz począł f$$| komo ryć ziemię rękami. Nie spoczął ani chwili, bez przerwy się wier cii j krędł, popędliwy i gwałtowny. Strapiony życiodawca stwierdził jj prawdziwą przykrością, że jego twór ma od niego zgoła odmienne usposobienie. Zamiast służyć mu za zgodnego towarzysza i przyjadę-la, drażni go tylko swoją nerwową bezcelową krzątaniną. Niewiele myśląc, zaciągną! gwaltownika na skraj przepaści i zepchnął w dół. [ dobrze uczynił, bo jak się później okazało, był to Tornak, zły duch. rodzic wszystkich innych demonów świata. Tak to pierwsza próba stworzenia sobie druha zakończyła się fiaskiem.
Inne twory Tukungersaka okazały się równie niedoskonałe. Oto obok pojedynczego, zgrabnego i rozłożystego drzewa wyrosło szybko wiele innych. Drzewo rosło teraz przy drzewie i naokoło wznosił §& gęsty las. U podnóża poi rozkrzewily się bujnie drobniejsze rośliny. Twórca wyczuwał ręką ich kształt, chłonął nozdrzami balsamiczny zapach, lecz nic nie mógł ujrzeć.
Obudziło się teraz w nim niczwalczone pragnienie, aby poznać całą ziemię. Pełzał tedy krążąc wokoło, a wierny wróbelek polatywal nad jego głową. Pełzanie nie należało do czynności wygodnych: sprawiało wyraźną przykrość, lecz w atramentowo-czarnym mroku obawiał się chodzić wyprostowany, jak przystoi człowiekowi. Wokół szumiała woda, poznał tedy stwórca, ze znajduje się na wyspie. Gdy wszystko tu na górze stało się mu mniej więcej znane i wiadome, zapragnął Tukungersak dowiedzieć się, co też za tajemnica ukrywa się na dole, na samym dnie przepaści. Na jego prośbę wróbelek opuścił się chyżo w głąb czeluści. Sporo czasu upłynęło nim powrócił i doniósł, że lam hen w dole znajduje się nowa kraina, a ziemia ma tam już dosyć twardą skorupę. Zainteresowany tym odkryciem zapragnął i Ojciec Kruk poznać ów nowy odległy ląd, jako że z natury był bardzo ciekawy.
Ale jak spuścić się bez szwanku w laką zawrotną przepaść? Dostać się tam można tylko sposobem wróbelka, to znaczy za pomocą pary skrzydeł. Należy się więc o nic postarać. Poprosił Tukungersak mena
odstępnego wróbelka, aby usiadł na jego kolanach i pokazał mu. jak się należy podrywać do lotu. To pokazywanie było przenośnią. Wobec nieprzeniknionych ciemności można było jedynie wymacać i wyczuć dokładnie wszystkie poruszenia ptaszka. Wrażliwe palce stwórcy świata dokonały więc szczegółowych oględzin. Ufny w swą wiedzę teoretyczną na tym polu udał się Tukungersak do lasu. ułamał dwie wielkie gałęzie i przymocował je sobie do ramion na kształt skrzydeł. podczas wstępnych ćwiczeń zauważył z radością, że stały się one prawdziwymi skrzydłami, a ciało pokryły mu pióra. Zachwycony człowiek stwierdził, że umie już latać nie gorzej niż wróbelek. Nic nie stało na przeszkodzie, aby zlecieć do podziemi. Coraz niżej i niżej opuszczał się wielki czarny krujc i drobny wróbelek. Daleka była to droga.
Obaj byli niezmiernie wyczerpani, nieomal u kresu sil, gdy pazury ich dotknęły wreszcie twardej skorupy ziemskiej.
Odległy, opuszczony właśnie przez nich kraj nazwali teraz niebem.
Tu nu ziemi wszelko jeszcze było nagie i tchnęło pustką. Niezmordowany stwórca począł teraz w ten sam sposób, jak tam w górze, zabiegać o nową szatę roślinną. Lata! z wróbelkiem bez przerwy z miejsca na miejsce i wkrótce rozszumialy się bezkresne lasy. Przy drzewie wznosiło się drzewo, a u ich stóp wzrastały zioła i kwiaty. Ten nowy kraj nazwał Tukungersak Ziemią Kruka.
Teraz ziemia była już gotowa na powitanie rodzaju ludzkiego. 1 tu zdania Eskimosów są rozbieżne. Są tacy, którzy twierdzą, że Krok, podobnie jak w niebie, ulepił ludzi z gliny, tylko z lepszym skutkiem.
Są jednak tacy opowiadacze mitów, którzy upierają się, że ludzie zawdzięczają swe istnienie niezwykłemu przypadkowi i właściwie trudno itwierdzić, czy zostali powołani do życia w zamierzonym i określonym celu.
Ojciec Kruk poznawał za pomocą nieocenionego zmysłu dotyku nowo powstałe trawy i zioła. Zdziwiła go szczególnie nowa odmiana ziół z wielkimi strączkami. Z czymś podobnym jeszcze dotychczas nigdy się nie zetknął. Z zaciekawieniem manipulował przy nieznanym okazie, gdy nagle strączek się otworzył i ze środka wyskoczył gotowy już człowiek. Zaskoczony tym niezwykłym i nieoczekiwanym wydarzeniem uderzył się Kruk po dziobie i przybrał na powrót ludzką postać.
Kim jesteś i jak powstałeś? — zaczął badania wesoły Tukungersak. „Pochodzę ze strączka, lecz że było mi tam niewygodnie leżeć, przebiłem w nim nogami dziurę i przez nią się właśnie wydostałem" ~ brzmiała odpowiedz. Rozbawiła Kruka taka przedsiębiorczość.
249