■<XO.
jo
stość i tam tkwią ich korzenie." Ale to tylko pierwszy j licząc zaś od Hymnów drugi — stopień ewolucji ku Wittlinowskiemu esencjalizmowi, który poeta okres i aluzyjnie w cytowanym wyżej wierszu S c i ś 1 e o s o j biste: „Niechbym raz w _ lustrze ujrzał moją duszę, J skoro z niej cierpki szpik tych słów wysysam. j
Dzieło poetyckie Wittlina stanowi pod względem myślowym — O czym wspomniałem już — całość monoii-tyczną, mimo różnorodności wątków i stylów, mimo zaryzykujmy i taką ocenę, w danym przypadku menega- } tywną przecież — pozornej bezstylowości, jeśli SP°J- j rżeć na nie okiem „klasycyzującym", ale amor/izni (pozorny również), jak u Różewicza, czym Wittlmowi najbliższym tego właśnie poetę, o czym napom ną e -już także. Ośmielę się twierdzić, że na obczyźnie W it-tlin otrzymywał sygnały tych pokrewieństw i ze > odcięcie od nich, odcięcie bardziej geograficzne niz psychiczne, było dlań tragedią. Jakżeż bowiem inaczej rozuS mieć powstały w roku 1975 utwór o Poecie g r acy j ny m:
Dziwaczne gusła czyni,
świat wokół niego robi się coraz bardziej pusty, a on na tej pustyni wolnymi głosi usty pochwałę wolnych ust.
Świadomość, że głos „mój" rozbrzmiewa w pustce, to dla poety „szpik" najbardziej „cierpki".
W tej liryce, jak się rzekło, monolitycznej E s en-cię - a nie ich zapowiedź - po/awia,q pierwszej chwili: istnieją więc zarowno w . „J
jak iw Wierszach przygodnyc . ^ Y n
przykład Kierkegaardowskiego „lęku i drżenia , omm
16
jący w Hymnie o rękach, powróci ze szczytowym napięciem dramatycznym w wierszach poświęconych śmierci warszawskiego getta (Żydom w Polsce i Na Sądny Dzień żydowski roku 19 4 2 — 57 0 3), żeby następnie, jako Lament b a-r a na o i i ar n ego, przeobrazić się w esencję, która nawiązuje bezpośrednio do Hymnów. Ale jest tam — w moich oczach — i Poeta e mig r acy j ny, jeśli zważyć dwa momenty Lamentu: primo, skarży się tu nie zwierzę przeznaczone na rzeź, lecz Abraham-, se-cundo, to patriarcha, a nie baran, rozpacza nad swoją bezsilnością wobec niepojętych wyroków Najwyższego. Duma z H,ymnów, zawarta w słowach: „Otom przed Tobą, Abraham", zwróconych do Przedwiecznego, przeobraża się w żałość i pokorę. Utwór ten, jeden z najbardziej wstrząsających w liryce Wittlina, powstał zapewne pod wpływem medytacji biblijnych Kierkegaarda. Komentując je, napisał Jean Wahl: „Świat przemijający nie może wystarczyć Abrahamowi, tak bardzo przezornemu. Decyduje się więc wyemigrować w wieczność wraz z owym światem. Ale że wejście czy wyjście jest za wąskie, nie zdoła przeciągnąć przez nie swojego wozu z rzeczami. Sądzi, że to wina jego głosu, który nie nauczył się jeszcze rozkazywać z należytą mocą. To udręka jego życia.”
Na szczęście z głosem prawdziwych poetów jest inaczej. Wittlin był jednym z tych właśnie, którzy przywracali siłę słowom tracącym ją wobec wydarzeń coraz bardziej tragicznych. Tworząc swój autoportret, nie zapadał nigdy w narcystyczną ekstazę, która czyni poecie sprawy tego świata dalekimi i obojętnymi. Ów piewca świadomości nieszczęśliwej,^^(0r^3<izkiej przede wszystkim, a nie tylko własnej\p^jak wi^szość poetów lirycznych — przekazał tym. pety wiztorhnek czło-
— Wittlin — Poezje