i powt* pmpnao wKiemwfeniu i le bomby ^ miflfit&t panoramę miasta. Zamilkł, ale łn&. te me htttag go Jadowólily moje wj^j ** A nzututn, biedy tylko nadarzyła taę okazją, ?|).'‘ tacjąl o tertatłacb
Ale kia im wszystkie rodzaje uporu.« powtaj^ la RKSgłbym w Zeitt - gdybym mógł - wybierać mtcdh jesjffite widom jego odmianami. Słuchałem o pat srioki, o przyszłości, a zwłaszcza wiek, bardzo wiele, pewtodmlbym nawet, te ntfdtie tak jak wialnie teite więźniów rue mówi uę o tym * o wolności, i w kotku i»k ąte* taw to łatwe do wytłumaatenn, oczywiście ińoi l»for znajdowali jakaś specyficzna przyjt—I * rzucaniu powiedzonkami, tanami, dowcipami To md»aHmdoaHdo.Jeat taka focteuia dnia między pnNM i fabryki a wagom ym apelem, spccylicz-w*, mam twddiw* i wyzwolona godzina, na letóit zwykle w obozie czekałem i Intel lubiłem - nawiasem mówiąc., to zarasta pon bakacyi- Wialnie prudne raśem ńpBHWMwa Mrowiące tię.handluiątt, p-wądbąpt grupka, kiedy kod na mmc wpadł, spod jbyt •haunm obozowej cnyfa patrzyły małe, wwIbm wda nad cbarahstrywyowym nosem w charaktery mano warty -Farm*- powiedzieliśmy jednoczet rue. ow na mój widok, a t» n* jego: poznałem Pechowca Wyglądał na batd*o tado*oloMp» j dopytywał sic, gdzie mam tammrę .Nmbidw . Wbto4a pmrm.
^. imartwil się, bo on mieszka gdzie indziej. u»(iył«?. te *n>< widuje znajomych", a kiedy mu ^tdtiałem, te ya nie u bardzo, nie wiem dlaczego, ^posmutniał. - Gubimy się, wszyscy się gubimy -.jffttył | u słowa, to jego kręcenie głową miały dla gpdikd niejasny sens. Potem nagle rozpogodził się. liffUt: 'Wic pan, co tu oznacza - i wskazał na swoją pud* (tetra „U"? - Powiedziałem mu:-Jakżebym miał gńillMd: lingar, czyli Węgier. - Nic podobnego * oipiĄi*. t/mchMigi to znaczy niewinny • zaśmiał się ^^^^■pljHKze długo w umyśleniu kiwał ||N%plbyta myśl sprawiała mu przyjemność, nie «ie# d|iK8»go, Obserwowałem to także u innych, toćrcy później opowiadali mi ten sam dowcip, z podatki dość często: jakby czerpali z niego jakieś roz-{fflwaH.cc, dające siłę uczucie - świadczył o tym przynajmniej ten zawsze jednakowy śmiech, potem toumo hpdmenie twarzy, bolesny uśmiech i zarazem jakiś wyraz zachwytu, z którym za każdym razem opowiadali i przyjmowali ten dowcip, i to było tak, jakby słuchało się chwytającej u serce muzyki czy izcze-góinie wzruszającej historii.
Alt jednak u nich też obserwowałem to samo •taranie, te same dobre intencje: im też chodziło tylko Oto, aby okazać tię dobrymi więźniami. Nie ma co, to było w naszym interesie, tego wymagały warunki, do tego zmuszało naa, że tak powiem, tycie. Jeśli na przykład szeregi były wzorowo wyrównane • zgadzał się stan
MS