te 78
stawił ozyniła mu, za jego wzglądem niej nie* ostrożność, wyrzuty.
Była raz bardziej niż zwykle cierpiącą; dwaj lekarze przy niej bądąoy dnia tego, uznali za konieczne dać jej lekarstwo z dość silnych przyrządzone środków; ona jednak bądąc w śnie magnetycznym kazała sobie pokazać receptą i nie rozkładając jej, złożona była bowiem we czworo i pisana po łacinie, w całkiem obcym dla niej jązyku, położyła ją sobie na dołku, zaś na głowie rąką swego magnetyzora, po-czem znalazła, że lekarstwo całkiem jest odpo-więdnę, bądąc tylko nieco za silnem; poleciła wiąc dozą jednej z ingrydjenóji, którą nazwała, zmniejszyć, co gdy uczyniono skutek po zażyciu był bardzo zbawienny. Za wyjątkiem przytoczonego tu wypadku i paru innyoh pojedyńczyoh, rzadko kiedy jednak kierowała czynnościami swego lekarza, odpowiadając na pytania jego w tej kwostji, że nie jest Boga życzeniem, by nauka bez pracy robiła postępy.
Z czasem sny jasnowidzenia przybrały całkiem inny obrót. O stałej godzinie po południu nadchodziły same, bez udziału magne-tyzera. Chora we śnie powiedziała, że magne-ty zer nie ma już żadnego na nią wpływu. Mogliśmy teraz wszyscy być obeoni na posiedzeniach, które miały miejsce w zupełnej ciemności i trwały zazwyczaj od godziny do pół-tory. Zwała ona ów stan swój jasnowidzeniem niezależnym. Każdodziennie około 4-tej godziny po południu ustawiano krzesła w półkole przy szezlongu książny. Lokowaliśmysię- tam po obiedzie, i cząsto wśród toczącej sią ożywionej rozmowy, chora zamykała oczy, zdejmowała swą ślubną obrączką z palca i trzymając ją wielkim i wskazującym, ku lekarzowi drżącą wyciągała rąką. Ten podstawiał swą dłoń, w którą po chwili wpadała obrączka. Było to znakiem iż należy drzwi zamknąć i czarne zapuścić rolety. W podobnej ciemno-' śoi najlżejszy słychać było szmer; chońi nieco1 podnosiła sią i nastąp nie zaczynała mówić. Lekarz zazwyczaj usiadał przy książnej z kajetem i ołówkiem w rąku, skrupulatnie notując to co mówiła. Głos jej był przytłumićhy;-słowa płynąły zwolna, cząsto sią zatrzymując; było w przemawianiu tem coś uroozystogo niezwykła elokwencja, z doborem pięknych wyrażeń, nieraz pełnych poezji, nn co nigdyby sią na jawie bądąc, nie żdobyła. .
W tym rodzaju jasnowidzenia- nigdy nie wspomniała o swej chorobie,'za wyjątkiem jednej tylko przepowiedni, o której powiem ni-źej, a ilekroć lekarz robił jej w tej materji zapytania, “usta mu zamykała uwagą, iż o włuti-1
nom zdrowiu swem nie wypada jej mówić: Pamiąt am, iż raz mu odpowiedziała; „ja to bardzo dobrze widzą iż mogłabym być uzdrowioną i wiem jak; nawet rychło by to mogło nastąpić ale zabroniono mi o tem mówić, Bóg bowiem nieohoe by nauka robiła postąpy bez pracy, wszakżeś pan studjował medycyną, twoja rzecz wiąc wynaleźć tu środki skuteczne”. Można sobie wyobrazić naszą bezradność wd-bec podobnych słów. W przemówieniach swych traktować najlepiej lubiła kwestje moralne, filozof ją i psychologją. Kiedy wskutek jej nalegań powtórzenia „jej bredni sennych“ komunikowano jej własne słowa, śmiechem parskała, biorąo tu za prosty wymysł, miś by fi kacy ę, „nigdy bowiem z czemś podobneęn nie odezwałaby się." Sama dawała znak gdy trza było ją budzić i każdym razem wskazywała,1 jak należało w tym wypadku postępować. • Gto przykład* Nakazywała ozasem przynieść sobie świeżo ukopanej ziemi z ogrodu, i jak tylko dotknęła jej, natychmiast sią budziła. Innym razem żądała zapalonej świecy i biorąo ją w rące otwierała oczy, śmiejąc sią sama z siebie. To znów, i to trafiało sią najczęściej, dwie osoby siadały w sąsiednim pokoju i rozmawiały pomiędzy- sobą, wymieniając imiona będących lub nieobcnych osób, obchodzących chorą, kończyły zaś na wymienieniu jej najdroższych. Podobnie gawędząc podchodziły dó samego szezlongu i jedua z nich wymieniała imię męża. Księżna budziła sią natychmiast. Sądzić wypada, iż w teń sposób1 odwoływhnó duszą jej*, która zdała była od ciała, wszystko bowiem co ziemskie ’ przyciągało ją mimo jej woli, nie dając wznieść sią do wyżyn jakich pragnęła! To też w śnie swym chora nigdy żadnych nie wymieniała imion. Mówiąc o sobie, powiadałaś „Oham, zaś o mężu swym: ; tó
znÓTy: Matka, Kuźyn, Blbndyń\ Brunet i t. p.
Ozasćm widywała duchy mniej lub więcej. jasne. Widziała raz córką ■ swą zmarłą w tok po urodzeniu, pujającą pomiędzy aniołami w przestrzeni. -Ooh jakaż óna, piękna, jaka szczęśliwa! — mówiła, — powiadają źo mogą ' być całkien} o los jej spokojną. Ooh, gdybyście mogli widzieć to co ja widzą! Jakież. I^o piąkiie', Bożo mój, jakie piąkiie!a Było to w latach pomiędzy 1840 a 1843, kiedy o spirytyzmie mowy nie było.
Najpiąkniejszem z posiedzeń w jakich uczestniczyłem . byłą w dzień 30 1 Czerwca 1842'r. Żałują bardzo że spisane żeń sprawozdanie, gdzieś mi się zapodziało. Początkowe zdania wszakże main dobrze w pamięci, tak jakbym je dziś słyszał, jak również okoliczności, które jo wywołały. Postaram sią przyto-