Kawa instant z lekko skwaśniałą śmietanką i rozmowa telefoniczna z wiecznością co chyba wcale się nie zbliża.
„Ach tato, chcę być pijany wiele dni” wierszami nowego przyjaciela moje życie spoczywa chwiejnie w widzących rękach innych, w ich i moich niemożliwościach. Czy to miłość, kiedy już pierwsza miłość umarła w końcu, ta co nie znała niemożliwości?
[20 kwietnia 1956]
To moja pora lunchu, więc idę na spacer w barwnym szumie taksówek. Najpierw chodnikiem gdzie robotnicy, nie zdejmując żółtych kasków, karmią swoje umorusane lśniące torsy kanapkami i Coca Colą. Przypuszczam, że kaski chronią ich przed spadającymi cegłami. Potem aleją gdzie spódnice trzepoczą nad obcasami i wybrzuszają się nad wylotami piwnic. Słońce parzy, ale taksówki ożywiają powietrze. Patrzę na wyprzedaż zegarków. Wśród trocin baraszkują koty.
I dalej
na Times Square, gdzie reklama papierosów wypuszcza mi nad głową dym, a wyżej wodospad przelewa się lekko. Jakiś Murzyn, ospałe ożywiony, stoi w drzwiach z wykałaczką.
Blondynka z kabaretu cmoka głośno: on się uśmiecha i pociera policzek. Wszystko przeszywa nagle klakson: jest 12:40 w pewien czwartek.
Neon za dnia to
duża frajda, jak by napisał Edwin Denby, podobnie jak zapalone w dzień żarówki. Wstępuję na cheesburgera do JULIETS CORNER. Giuletta Massina, żona Federico Felliniego, e beW attrice.
I na gorące kakao. Jakaś pani w lisach w taki dzień wsadza pudla
45