JM Problemy poetyki Dosloiaciktec
komu ciężarem; a ja nie jestem nikomu ciężarem. Mam swój kawałek chlcbn; prawda, że tylko suchy kawałek chicha, a czasami nawet czerstwy, ale zdobywam co pracn. uczciwie i spożywam w sposób godny. Ale .</. począć• Sam pr/ecicż wiem. że niewiele robię swym przepisywaniem, mimo to jestem z tego dumny: pr.uu-ję w pocie czoła. Cóż w tym takiego, że przepisuję! C •/ to. grzech przepisywać czy co?... -On, niby, przepis, c!. N’o i cóż w tym takiego hańbiącego?... Rozumiem przecież, że jestem potrzebny, że nic można się beze maić obejść, więc nic ma co głupstwami zbijać się z pa v lyku. No, niechże sobie będzie szczur, jc/cliścic po. i-hieństwo stwierdzili! Ale szczur ten jest potrzebny, ale szczur ten pożytek przynosi, ale szczura tego poważ Tą, ale szczur ten otrzymuje nagrodę - oto. jaki est szczur. - Zresztą dosyć o tych sprawach, moje kochanie, przecież nic o tym chciałem mówić, tylko tak poniosło mnie trochę. A jednak przyjemnie oddać sobie sprawiedliwość od czasu do czasu.” n
Świadomość Diewuszkina przejawia się wyraźniej w polemice jeszcze ostrzejszej, kiedy poznaje on siebie w Gogolowskim panu Akakiuszu: Szynel wydaje się mu cudzym słowem właśnie o nim. więc stara się je polemicznie obalić, dowodząc, że nie jest mu adekwatne.
Przypatrzmy się teraz uważniej, jak jest zbudowane to ..oglądające się” słowo.
Już w pierwszym cytowanym przez nas fragmencie, mm gdzie Diewuszkin ogląda się na Warenkę. opisując swój nowy pokój, dostrzegamy swoistą arytmię mowy. wywierającą wpływ na jej budowę składniową i akccntncyjną. Do mowy tej jakby wdziera się cudza replika - wprawdzie faktycznie nieobecna, ale pow- dująca gwałtowną zmianę akcentów i składni /dań. Cudzej repliki nic ma, ale na mowie kładzie się jej cień, •ej ślad, a ten cień i ten ślad są realne. Niekiedy cudza
łl Ib.. ». 47-replika, poza zmianą akccnrncyjncj i składniowej struktury, zostawia w mowie Diewuszkina parę własnych słów, a nawet cale zdanie:
„Ale proszę nic myśleć, kochanie, że to niby coś takiego i że jest w tym jakiś ukryty sens - że niby kuchnia! To znaczy wprawdzie mieszkam w tym pokoiku za przegródką, ale to nic..."
Słowo „kuchnia" wpada do mowy Diewuszkina wprost z ewentualnej repliki cudzej, która stara się zgadnąć. Słowo to zachowuje cudzy akcent, który Dic-wuszkin polemicznie wzmacnia do pewnej przesady. Z takim akcentem bohater nie może się zgodzić, choć nic może też zaprzeczyć jego sugcstywności. więc usiłuje go ominąć drogą różnych zastrzeżeń, łagodzeń. częściowych ustępstw, co burzy rok jego mowy. Od tego słowa-intruza jakby rozpływają się kręgi marszczące powierzchnię jego mowy. Nic licząc tego jawnie cudzego słowa z. jawnie cudzym akcentem, większość słów w całym fragmencie, z którego wyjęliśmy te parę zdań, prezentuje jakby dwa punkty widzenia jednocześnie: mówiącego, który pragnie, żeby tak w Jaśnie :• o zrozumiano. oraz ewentualne ujęcie kogoś innego. Tu cudzy akcent jest ledwie zaznaczony, ale już powoduje zastrzeżenia lub zahamowania mowy.
Natomiast w ostatnim zacytowanym fragmencie jest bardziej widoczna obecność słów, a zwłaszcza akcentów z cudzej repliki. Słowo z polemicznie przesadnym akcentem cudzym jest nawet ujęte w cudzysłów: „On, niby, przepisuje!" W poprzednich zdaniach kilkakrotnie jest mowa o tym przepisywaniu. Za każdym razem w słowie tym brzmi czyjś zgadywany akcent, ściszany pr/c/ własny akcent mówiącego, ale ten cudzy odzywa się coraz mocniej, aż bierze górę i przemawia bezpośrednio cudzym głosem. Tak więc widzimy jakby krzywą stopniowego narastania cudzego akcentu:
„Sam przecież wiem. że niewiele robię s w y m p r z e-pisywaniem... (dalej zastrzeżenie). No i cóż w tym