JM Problemy poetyki Dostojewskiego
na zrozumieć Goladkinowskicli dialogów wewnętrznych: tego, że zwraca się on do siebie jak do postronnej osoby: „mój młody przyjacielu", że zachwala siebie w tonie, jaki przystoi tylko wobec innych, że traktuje siebie z poufalą czułością: „kochaneczku mój, Jakubie Piętro wiczu”, „Goladko, hołotko ty jedna - takie to już twoje nazwisko!”, że dodaje sobie otuchy autorytatywnym tonem starszego, dostojnego pana. Jednakże drugi glos Goiadkina, pełen spokojnej pewności siebie i samozadowolenia. w żaden sposób nic może utożsamić się 7. głosem pierwszym, tak bardzo niepewnym i zalęknionym: dialog ten nic potrafi zamienić się w jednolity, dostojny monolog samego tylko Goiadkina.
Co więcej: drugi glos tak dalece nie zamierza połączyć się z pierwszym, nabiera tak niebezpiecznego poczucia własnej niezależności, że coraz częściej odzywają się w nim, zamiast tonów łagodnych i krzepiących -zaczepne, kpiarskic, podstępne. Pisarz z wielką maestrią, delikatnie i dla czytelnika prawic niepostrzeżenie przyłącza drugi glos Goiadkina z dialogu wewnętrznego do narracji, gdzie zaczyna on brzmieć samodzielnie, jako glos opowiadacza. Ale o narracji nieco dalej.
Drugi glos ma zastąpić Goladkinowi aprobatę otoczenia, której tak bardzo mu brak. Niby nic zależy mu na tej aprobacie, niby woli pozostać sam na sam ze sobą. Ale to „sam na sam" nieuchronnie przemienia się w „my z tobą, bracie Goladkin” - czyli przybiera kształć dialogowy. Goladkin żyje właściwie tylko w kimś innym, żywi się swoim odbiciem w drugiej osobie: „czy tak będzie dobrze?", „czy to będzie przyzwoicie?" A rozstrzygając te pytania, zawsze usiłuje zgadnąć ewentualny punkt widzenia tego drugiego: uda, „że to nic ważnego, że tak sobie, przejeżdżając obok", a ten drugi „zobaczy, że tak właśnie powinno być”. Reakcja tego drugiego, jego słowo, jego odpowiedź - to zawsze rzecz najważniejsza. Ale. jakkolwiek drugi glos brzmi z taką pewnością, nic może on aż do końca podporządkować sobie Goiadkina, nic zastąpi mu realnej osoby. Na słowie innego najbardziej mu zależ)-.
„Chociaż pan Goladkin wypowiedział to wszystko niesłychanie wyraziście, jasno, z pewnością siebie, ważąc słowa i licząc na niezawodny efekt, to jednak z niepokojem. z wielkim niepokojem, ze skrajnym niepokojem patrzał teraz na Kristiana Iwanowicza. Zamienił się teraz cały we w/rok i nieśmiało, z przykrą, markotną niecierpliwością oczekiwał odpowiedzi Kristiana Iwanowicza." **
W zacytowanym wyżej drugim fragmencie dialogu wewnętrznego zastępcze funkcje głosu drugiego są najzupełniej widoczne. Ponadto zjawia się tam już glos trzeci, wręcz cudzy, który przerywa repliki zastępczego głosu drugiego. Dostrzegamy tu z całą oczywistością te same zjawiska, jakie analizowaliśmy w mowie Diewusz-kina: obecność słów cudzych i pólcudzych, powodująca plątaninę akcentów:
„No, co za dziw i cudo; tam powiadają, że syjamscy bracia... No. i co z tego, że syjamscy? Dajmy na to, że są bliźniakami, ale przecież wielcy ludzie też czasami wyglądali na dziwaków. Wiadomo nawet z historii, że słynny Suworow piał jak kogut... jeśli chodzi o niego, to on tak z polityki, a wielcy wodzowie... zresztą, co tam wodzowie?”
Wszędzie tu, zwłaszcza w miejscach zaznaczonych wielokropkiem, do tekstu jakby wdziera się zgadywana replika cudza. Również ten tekst można by rozwinąć w dialog, tylko że byłby już bardziej skomplikowany niż ten, który ułożyliśmy z fragmentu Biednych ludzi. Jeżeli w mowie Diewuszkina z „obcym człowiekiem" polemizował jeden spoisty głos - tu słyszymy wyraźnie dwa głosy: jeden aż zanadto pewny siebie, drugi - aż zanadto nieśmiały, potulny, kapitulujący na całej linii.!*
M Ib., s. IJ.
:ł Zalążki dialogu wewnętrznego były jednak obecne już w mowie Diewunkina.