420 Część 111,2: Myśl o sztuce w Italii Ouattrocenta
znania była na drodze do zupełnego zaginięcia, i to w krótkim czasie110.
Ponieważ więc tak się te rzeczy przedstawiały, nie mogłem nie zastanawiać się często i nie rozważać wielokrotnie sam z sobą potrzeby ich opisania. I prowadząc rozmyślania nad rzeczami tak wielkimi, godnymi, pożytecznymi i koniecznymi do życia ludzi uważałem, że ja, który chcę pisać, nie mogę ich zlekceważyć, skoro same narzucają mi się dobrowolnie. I sądziłem, że jest obowiązkiem człowieka przyzwoitego i gorliwego uczynić wysiłek dla ocalenia od ruiny i zagłady tej wiedzy, którą najmądrzejsi spośród starożytnych mieli zawsze w wielkim poważaniu. Miałem jednak wątpliwości i nie mogłem się zdecydować, czy powinienem podjąć to przedsięwzięcie, czy też zaniechać go. Ostatecznie skłoniło mnie do podjęcia tego celu umiłowanie takiej pracy i wielka skłonność do badań naukowych, a niedostatki mojego umysłu uzupełniało gorące zamiłowanie i niezwykła pracowitość. Nie było nigdzie żadnej ze starożynych budowli,
0 której wyrażano się z uznaniem, żebym nie zajął się jej badaniem, jeżeli tylko mogłem się z niej czegokolwiek nauczyć. Badałem więc i rozpatrywałem, mierzyłem i rysowałem wszystko, niczego nie pomijając, dopóty, dopóki nie poznałem i nie przyswoiłem sobie wszystkiego, czego rozum lub znajomość rzemiosła użyły do wykonania budowli111. W ten sposób trud pisania łagodziłem chęcią i przyjemnością zdobywania wiedzy. I zaprawdę zebrać razem, godnie przedstawić, rozsądnie uporządkować, odpowiednio opisać i ukazać prawdziwą treść tylu rozmaitych rzeczy, tak bardzo różniących się między sobą, tak rozbieżnych i tak obcych przyzwyczajeniom i wiadomościom ludzi, było to zadanie dla człowieka o znacznie większych zdolnościach
1 wiedzy niż ten, za jakiego siebie uważałem. Nie będę się jednak uskarżał na siebie samego, jeśli osiągnąłem to, co zamierzałem, to znaczy żeby ci, którzy mnie będą czytali, uważali, że w sposobie wypowiadania się jestem raczej przystępny niż nadmiernie wymowny. A jakie to jest trudne, kiedy się omawia tego rodzaju rzeczy, o tym lepiej wiedzą ci, którzy mają w tym doświadczenie, niż ci, którzy go wcale nie mają. I jeśli się nie mylę, to, co napisałem, napisane jest w ten sposób, że nie można twierdzić, jakoby nie były zachowane zasady łaciny, a wszystko można bardzo dobrze zrozumieć. W miarę swych sił będę się starał, aby i w dalszych częściach było tak samo.
Z trzech właściwości, które dotyczą wszelkiego rodzaju budowli, a mianowicie, że budynki powinny być przystosowane do potrzeb, trwałe przez długie lata, czyli długowieczne, oraz wdzięczne i miłe dla oka, omówiłem już dwie pierwsze. Pozostaje jeszcze do omówienia trzecia, bardziej od innych godna i ogromnie potrzebna.
[Rozdział II: O pięknie i o ozdobie budynków, o tym, co z tego wynika i jakie w tych rzeczach zachodzą różnice.
O tym, że należy budować według ścisłych zasad, oraz o tym, kto jest ojcem sztuki]
Niektórzy uważają, że wdzięk i miły wygląd pochodzą nie skądinąd jak z piękna i ozdoby112, na tej podstawie, że nie można znaleźć nikogo tak ponurego, tak gruboskórnego, tak nieociosa-nego i prostackiego, żeby nie podobały mu się wielce rzeczy piękne, żeby nie dawał pierwszeństwa bardziej ozdobnym przed wszystkimi innymi, żeby nie raziły go rzeczy brzydkie, żeby nie odrzucał tego, co nie przyozdobione i bezwartościowe, żeby nie zdawał sobie sprawy z jakichś w nich braków i żeby w takich wypadkach nie mógł twierdzić, że gdyby miały one to coś, czego im brak, byłyby piękniejsze i szlachetniejsze. Trzeba więc wybierać i iść za najgodniejszym pięknem; dotyczy to przede wszystkim tych, którzy chcą, żeby ich własne dzieła były miłe dla oka. Jak wielką wagę przywiązywali do tego nasi przodkowie, mężowie bardzo rozumni, dowodźi ich postępowanie w innych dziedzinach: w prawie, w wojsku, w kulcie religijnym i we wszystkich sprawach publicznych. Trudno naprawdę uwierzyć, ile trudu wkładali w to, żeby uczynić owe dzieła jak najbardziej ozdobnymi, zupełnie jak gdyby chcieli wpoić przekonanie, że przez odjęcie im tej wspaniałości i ozdób, bez których życie ludz-