jes: ona tym, co kocha? Cóż takiego może się zdarzyć, czego nie przyjęłabym całym sercem?
Nie wiem, co jest dobre dla mnie, dla ciebie lub dla świata. Nie narzucam swojej woli ani tobie, ani nikomu innemu. Nie chcę cię zmienić ani ulepszyć, ani też nawracać, ani pomóc ci czy cię uzdrowić. Po prostu przyjmuję to. co przychodzi i odchodzi, 'lo jest prawdziwa miłość. Najlepszy sjx>sób przewodzenia ludziom to pozwolić im znaleźć własną drogę.
Pewnego dnia, kilka lat po tym, jak odkryłam w sobie Pracę, moi synowie zaczęli się bić między sobą w naszym salonie. Siedziałam na kanapie, baidzo blisko nich. Dwaj dorośli mężczyźni. mający po dwadzieścia kilka lat, szamoczą się na podłodze, okładają nawzajem pięściami i krzyczą: „Mamo, mamo, każ mu przestać!". A ja widziałam jedynie dwóch mężczyzn, którzy chcą się zbliżyć do siebie i nic widzą innego sposobu. Po prostu siedziałam, obserwując ich, kochając ich, i w tamtej chwili nawet mi na myśl nie przyszło interweniować. Nic próbowałam niczego osiągnąć, nie było w tym żadnego podstępu. I nagle zauważyli, i przestali się bić. Bardzo podobało mi się to. żc znaleźli własne rozwiązanie. Już nigdy więcej się nie bili.
PRACUJEMY Z ISTNIENIEM.
LECZ TYM, CO WYKORZYSTUJEMY,
JEST NIEISTNIENIE.
Kiedy umysł pojmuje sam siebie, przestaje sic utożsamiać ze swoimi myślami. Pozwala to zyskać mnóstwo przestrzeni. Dojrzały umys! może rozważać każdą myśl, ideę; nigdy nie czuje się zagrożony konfliktem lub sprzeciwem, ponieważ wie, że nic nic może go powstrzymać. Kiedy nie musi bronić żadnego stanowiska ani chronić żadnej tożsamości, może się udawać wszędzie. Nigdy nie ma nic do stracenia, bowiem przede wszystkim nic nic istnieje. Gdy doświadcza własnej natury, śmieje sic i roni łzy wdzięczności.
Wszystko zdaje się samo wchodzić we mnie. Obserwuję i jestem świadkiem tego, co wychodzi ze mnie. Jestem centrum wszystkiego. Słyszę opinie i pomysły, lecz ponieważ nic istnieje żadne ..ja", z którym można by się utożsamiać, wszystko to przyjmuję jako istnienie, a wszystko, co jest skutkiem tego doświadczenia. zostaje zanurzone w nieistnieniu, wymazane i ponownie stworzone. Następnie wchodzi, syntetyzuje się, zostaje wymazane, a w wyniku tego otrzymujemy nieistnienie stwarzające pozory istnienia. Gdy pojmujesz, iajesteś nikim, czujesz się dobrze w towarzystwie każdego, bez względu na to, jak zdesperowany lub zdemoralizowany się wydaje. N ie ma takiego cierpienia. w które nie mogłabym się zanurzyć, ponieważ wiem, że ono jest już rozwiązane, wiem, że tym. kogo zawsze spotykam, jestem ja sama.
Gdy kwestionujemy to, w co wierzymy, dostrzegamy, iż nie jesteśmy tym, za kogo się uważaliśmy. Przemiana jest skutkiem nieskończonej polaryzacji umysłu, której rzadko doświadczamy
41