— Co ma być — zaśtoisd się Kazio — ojciec już jest na
— Nie żartuj. Jestem sam na £ wiodę.
— Wszyscy jesteśmy sami. Niech ojciec pomyśli.
— To taka samotność filozoficzna. A ta chodzi o samotność życiową* konkretną. To ty pomyśl, nie ja.
Pisał dość długo list.
— Masz* masz — Alehzus podał synowi list w zaklejonej kopercie,
— Dawniej nie zaklejano listów posyłanych par bon-te — powiedział Kazimierz.—Tak mnie babcia uczyła.
— Dawniej były inne czasy — sarknął Ahhaas.
Kazio poszedł pożegnać się z generałem. W tamtym pokoju panowało przykre milczenie. Heinz był bardzo blady.
Kazio uścisnął jego rękę i poczuł, że była zimna jak lód. Przestraszył się.
— Heinz, słuchaj, głowa do góry I—powiedział zdawkowo.
I jednocześnie poczuł, że słowa te zabrzmiały głupio i pusto. Zaśmiał się, aby pokryć zmieszanie, buchnął w łapę Julię Jako wlewną, która nie była do tego przyzwyczajona — natknął się na Wasyla, który czyhał przy drzwiach, i szybko pobiegł w stronę samochodu.
Było już zupełnie ciemno.
Ledwie przestąpił parę kroków, z mroków wynurzył się jakiś dek Angelina dotknęła lekko jego ramienia.
— Chodź — powiedziała—ja cię odprowadzę.
Powiedziała to zwyczajnie, ale w mroku wydało się to
półszeptem.
— Gdzie zaparkowałeś samochód? — spytała.
— Przy Spaskiej Bramie.
— Tak daleko. No to chodźmy.
Wsunęła mu rękę pod ramię i stąpali wino, ćboć światło na ulicy było skąpe.
— Pójdziemy tak do Plorencji — powiedziała Angelina,
A naokoło było miasteczko, smutne i dziwne, miasto klasztorów; miasto wtęziieimyćh murów. Tu zamierały odtrącone caryce, f*i ginęli niefortunna bndownkzy murów kremlowskich.
Wznosiły się wicie, nad wiekami kopuły. Trochę to Myszczało, przeświecało przez mgły i zajadające ciemności.
—■ Czemu nk wzięłaś z sobą Kiryłla?
— On i tak gdzieś «a mojej drodze wyrośnie,
— Taki dowcipny?
Milczeli przez chwilę. Szli brzegiem Kamionki.
— Czy ty wrócisz a tej PSowsocji?—spytała nagle Angelina,
— jakże mógłbym nie wródć? To mój kraj, moje klasztory, moja muzyka. Wszystko moje,
— I ludzie?—spytała Angelina.
— 1 ludzie moi. Ojczyzna—powiedział Kazio.
— Cierpieć razem z nią.,, — powiedziała Angelina.
— Żyć razem z nią.
Doszli do samochodu. Kazio wsiadł, zapuścił motor, potem pocałował Angelinę. Ujęła go za szyję.
— Bywaj, dziewczyno powiedziaŁ
Zatrzasnął drzwiczki. Pojechał,
A ona stała jeszcze chwilę w wietrze,., w mgle, w cieniu. Jak jeszcze jedna miniatura na starym pergaminie.
51