Tej nocy Basia nie mogła zasnąć. Wydawało jej się, że słyszy szmer głosów rodziców. Wstała i poczłapała na bosaka w kierunku kuchni. Drzwi były uchylone. Dobiegał zza nich głos Taty. Brzmiał obco i nieprzyjemnie.
- ...chodzisz po domu w dresie, nie słyszysz, co się do ciebie mówi. Czyja naprawdę oczekuję zbyt wiele?! Czy jest coś dziwnego w tym, że po całym dniu pracy marzę
o ciepłym przyjęciu przez miłą żonę w posprzątanym domu?
- A czy nie przyszło ci do głowy - głos Mamy był dziwnie cichy i spokojny - że ta miła żona też jest po dniu pracy, a do tego ma na głowie cały dom?
- Kiedy powiedziałaś, że chcesz znowu pracować, inaczej to sobie wyobrażałem.
- A jak? - głos Mamy nadal był cichy, ale teraz drżał lekko. - Nie jestem cyborgiem, który umie sobie poradzić ze wszystkim naraz. Byłam pewna, że będziemy się dzielić obowiązkami. Ty jednak nie tylko mnie nie wspierasz,
ale jeszcze masz o wszystko pretensje. Te twoje uwagi
*
o bałaganie... I jak ty mnie w ogóle traktujesz?! Z tym dresem naprawdę przesadziłeś. Czy sugerujesz, że powinnam pracować w perłach na szyi i w butach na obcasach?
- No wiesz... - Tata zaśmiał się nerwowo - to chyba zrozumiałe, że wolałbym oglądać moją ładną żonę w czymś innym niż wyciągnięty dres.