ks. Jerzv Szymik
życiem dziać cokolwiek, niczego jako swojego nie muszę ściskać w ręku. Cokolwiek się ze mną stanie, czeka mnie los Jezusa. Nic mniej. Powtórzę Jego los do samego końca, to znaczy nawet do „chwili", w której Bóg, wskrzeszając, mówi: „Moja Wszechmoc jest po Twojej stronie. Miłość ma rację, ostatnie słowo".
Zakończenie
Podsumowując powyższy wywód, powołam się na strasznie mroczne słowa poety, Tadeusza Różewicza, których zadaniem jest przypominanie nam, na jakim świecie żyjemy, aby nie zgasła nasza czujność wobec zbyt łatwych nieraz fraz teologicznej „gładkomowy". Odbierając doktorat honoris causa Uniwersytetu Śląskiego, w Katowicach 22 stycznia 1999 roku Różewicz powiedział: „Człowiek to ssak, który może urodzić się bez miłości, żyć bez wiary i umrzeć bez nadziei". Ale na te słowa z kolei arcybiskup A. Nos-sol, w jakże chrześcijańskim współbrzmieniu rzekł: „Dzisiejszemu zdesa-kralizowanemu światu zagraża niejednokrotnie nawet widmo lęku przed beznadziejnością; jak długo jednak ludzie wierzący będą w nim głosili swoją nadzieję i pracowali nad nadzieją i zbawieniem wszystkich, tak długo nie grozi nam powszechna zagłada".
Zatem modlimy się wiernie, ufając Nadziei, która jest większa niż nasz rozum i nasza wyobraźnia. Całkowicie lgniemy do niej sercem i powtarzamy za Piotrem: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego" (J 6,68).
Jak mawiają chrześcijanie z obszarów niemieckojęzycznych, wiara w Chrystusa pomaga przejść „aus Urangst zum Urvertrauen" - od prastrachu do prazaufania. Znaczy to, że wolność od lęku jest pierwotnie chrześcijańską postawą wobec życia i śmierci. Dobry Pasterz przyniósł owcom życie w obfitości, uwolnił je od strachu przed śmiercią. Chrześcijanin to ktoś, kto dostrzega życie w sytuacjach i miejscach, w których wydaje się niepodzielnie panować śmierć.
Zrobić to, co zrobiły niewiasty w wielkanocny poranek; „zbliżyły się do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon” (Mt 28,9). Jest w tym ufność i pokora, ciepło i zachwyt, zwycięstwo bez triumfalizmu; epilog Psałterza: spełnienie życia i nadziei ludzi prostych, biblijnych anawim. Tych, którzy całą nadzieję złożyli w Bogu. Do tych właśnie kobiet mówi Zmartwychwstały: „Nie bójcie się...”
Libertynizm i fundamentalizm to postawy bez przyszłości. Ironia i po-sępność, łatwe szyderstwo i ponury rygoryzm nie uniosą życia. Przyszłość ma ufność, ponieważ płynie ona z czystego źródła, z prawdy o Bogu.
O śmierci Jana Pawła n
Śmierć Jana Pawła II przeżyłem bardzo osobiście. Byłem z nim bardzo związany, bardzo wiele mu zawdzięczam. Dlatego ta śmierć mnie osobiście żywo dotknęła. Myślę, że Ojciec Święty przygotował nas do swojego odejścia, chociaż zawsze i tak byliśmy nieprzygotowani. Odchodził! Były to wielkie rekolekcje dla całego świata, nie tylko dla Polski - było to katharsis, oczyszczenie. Odchodził tak godnie do domu Ojca, tak spokojnie, tak świadomie, tak pobożnie i święcie...
W zasadzie możemy powiedzieć, że przychodził do nas - przychodził w trzeciej przestrzeni - w „świętych obcowaniu”, a teraz bardziej jest w tej przestrzeni niż był za ziemskiego życia. Wszyscy możemy z Nim rozmawiać, kiedy chcemy, możemy się do Niego udawać na audiencje, kiedy chcemy. Ja też korzystam z tego. Dwa razy dziennie z nim rozmawiam: rano i wieczorem. Mówię mu: „Przecież Ty mnie nie opuścisz, Kochany Ojcze Święty, jak mnie powrabiałeś w tyle rzeczy!?”. Bardzo często dotykam jego ręki, którą mam u siebie na biurku. I traktuję ten pozłacany odlew ręki w brązie jako antenę do nieba, do Niego samego. Zatem kontakt z Papieżem, który odszedł, jest jeszcze żywszy i bardziej intensywny niż był za Jego życia. Stale o Nim myślę! I stale oddaję się Jego protekcji. On jest obecny nie tylko we wspomnieniu. Jest w czasie przeszłym, czasie teraźniejszym oraz czasie przyszłym, i kiedyś się z nim spotkam w domu Ojca. Obecnie jest to bardzo bogata rzeczywistość, tak jak bardzo bogata była Jego osobowość. A była to osobowość symfoniczna, dlatego że wszystko, co jest dobre, jest symfoniczne, wielogłosowe, bogate!
JAN GÓRA OP teolog, pisarz, duszpasterz