JA JESTEM ZMARTWYCHWSTANIEM I ŻYCIEM. 87
nym z paruzją i końcem świata, nie dostrzegając w tym rozróżnieniu żadnej sprzeczności między „sądem szczegółowym” a „sądem ostatecznym”, mimo, że pierwszy jest ostatecznym jako nie podlegający rewizji czy zawieszeniu.
W eschatologii nie sposób oddzielać „początku” nowej egzystencji od dalszego jej trwania; w tym też znaczeniu śmierć, bez ewentualnego sprzeciwu jaki budzić może czasem wspomniana teza, wolno nazwać „początkiem” zmartwychwstania, bo przecież ona właśnie stanowi zalążek i wejście w stan ostateczny, który nie potrzebuje i nie domaga się rozdzielania poszczególnych jego elementów.
Ostateczny los jednostki utożsamia się dla niej z rozwiązaniem sensu całej rzeczywistości w jej wymiarze historycznym, o jakim decyduje cielesność egzystencji ludzkiej, uczestnicząca w realizacji pełni Królestwa Bożego.
Słusznie więc brzmi stwierdzenie K. Rahnera (Zur Theologie des To-des, 28): Cala rzeczywistość materialna, cały świat rozwija się w głębi duchowo-cielesnej osobowości i dzięki niej, stanowiąc w pewnej mierze jej „ciało”, osiąga swą ostateczność w jej śmierci.
Można tu przypomnieć to, co powiedzieliśmy o śmierci jako przemianie, w następstwie której „dominacja cielesności” wymiaru historycznego przechodzi w „dominację duchowości” — także w znaczeniu pneumatologicznym (jako dzieło Ducha Świętego). W perspektywie antropologii biblijnej, trudno zatem mówić o śmierci jako „odłączeniu duszy od ciała” bowiem nawet „anima separata”, nie będąc czystym duchem zachowuje z konieczności nadal swoją relację do materii, stanowiącej konstytutywny element natury człowieka w jej cielesności.
Stąd ciało zmartwychwstałe, uwielbione, stanowiąc trwałą doskonałość cielesności — materialnej strony osoby ludzkiej — nie jest czymś dodanym „później”, po śmierci, ale czymś co według Teilharda człowiek formuje w ciągu całej historii swego życia jako dany mu świat. Jest to więc poniekąd „wewnątrzosobowy moment”, owoc czasu nagromadzony w „sercu” człowieka. Materialność jest bowiem — jak stwierdziliśmy — strukturalnym elementem i warunkiem rozwoju, tworzenia, urzeczywistniania się i tożsamości osoby jako podmiotu a nie czymś, co jako przejściowe stadium, czy zbędne, wykorzystane już narzędzie, można będzie odrzucić. Owa też materialność — ciało człowieka najszerzej rozumiane — nadaje indywidualne piętno osobowości i jako takie, podlegając osądowi w spotkaniu-sądzie w śmierci, nie może zostać po prostu „odrzucone” nawet na jakiś czas, w sposób przejściowy w „stanie pośrednim”.
Można więc powiedzieć, że zmartwychstwanie jest „zbawczą koniecznością” jako trwała doskonałość cielesności, osiągnięta u samych korzeni osobowego bytu na drodze przemiany, a więc w wymierzę „wewnę-