JA JESTEM ZMARTWYCHWSTANIEM I ŻYCIEM.. 15
liwością jakiegoś eksperymentalnego sprawdzenia w ramach naszej historycznej egzystencji, naszego historycznego doświadczenia operującego kategoriami całkowicie niewspółmiernymi dla oddania rzeczywistości wyrastającej wprawdzie jako owoc naszego czasu ale będącej niezrównanym darem dobroci i miłości Bożej.
Nasze pojęcia i wyobrażenia posiadają tutaj znaczenie jedynie analogiczne, a więc osiągają pewne tylko przybliżenie prawdy objawionej, stanowiącej treść wiary, co dopuszcza możliwość podejmowania nieustannego wysiłku dla pełniejszego, czy bardziej zrozumiałego — i to w konkretnej sytuacji historycznej stanowiącej horyzont wszelkiego poznania, także i poznania teologicznego — sformułowania tej treści.
Treść wiary chrześcijańskiej w życie wieczne stanowi zarówno fakt zmartwychwstania „w dzień ostateczny” jak i fakt spotkania z Bogiem o charakterze eschatologicznym, jaki ma miejsce w samej śmierci każdej poszczególnej jednostki.
Dla zachowania tej treści i wyrażenia jej posługiwano się już od II wieku, pod wyraźnym wpływem filozofii greckiej dostarczającej wówczas narzędzi poznania teologicznego, obrazem duszy oddzielonej od ciała, zmierzającej ku Bogu zaraz po śmierci, podczas gdy ciało podlegające rozkładowi i zepsuciu oczekuje w grobie na wskrzeszenie przy ,,końcu świata”. Obraz ten zawiera w sobie czas i to o ogromnej rozpiętości
Nie kwestionując w najmniejszym stopniu samej treści wiary, współczesna teologia stawia sobie całkowicie uzasadnione pytanie, czy dla przekazania tej prawdy wiary współczesnemu człowiekowi, i to tak, by przyjęta przez niego mogła skutecznie — także od strony pojęciowego sformułowania, jakie łaska wiary zakłada — oddziaływać na jego życie; czy w tym celu nie trzeba, i nie lepiej, zrezygnować z modelu, którego założenia stoją w dość wyraźnej sprzeczności z Pismem świętym, a ponadto wykazuje on podatność na wpływy gnostyckie i manichejskie, nieraz w historii myśli teologicznej dochodzące do głosu w mniejszej lub większej mierze.
Ciało + dusza...
Jeśli w analizie filozoficznej ze względów noetycznych można jeszcze usprawiedliwiać rozkładanie człowieka na części: ciało i duszę, to wydaje się ono zupełnie nieuzasadnione na płaszczyźnie egzystencji bytu ludzkiego jako osoby przeżywającej zdarzenie śmierci. Na jej całość — całość osoby — tworząc zasadniczą jedność składa się w pewnym sensie w równej mierze tak cielesność jak i duchowość jako wzajemnie sobie przyporządkowane. Trudno zatem oceniać .,duszę” jako ważniejszą i lepszą część człowieka — zwłaszcza w świetle tajemnicy Wcielenia, się-