JA JESTEM ZMARTWYCHWSTANIEM I ŻYCIEM. 85
liśmy — nie stanowi jakiegoś przypadłościowego dodatku do bytu osobowego, ale samą jego konkretną realizację uwarunkowaną strukturą onto-logiczną.
Trudno w takim wypadku mówić, w ścisłym tego słowa znaczeniu, o oddzieleniu duszy i ciała w śmierci, mimo określonej struktury fenomenologicznej zdarzenia śmierci; to cały człowiek jako osoba osiąga w niej swój kres w wymiarze historycznym, by dzięki nieśmiertelności jako całość wejść w wymiar daru życia wiecznego, jakie utożsamia się ze zmartwychwstaniem.
Przytoczone wcześniej Tomaszowe stwierdzenie: immortalitas igitur animae exigere videtur resurrectionem corporum futuram, zdaje się jakby nie uwzględniać darmowości zbawienia, w tym wypadku zmartwychwstania, które jest konsekwencją doskonałości odkupienia Chrystusowego a łączone w tradycji niemal wyłącznie ze zmartwychwstaniem powszechnym i to w kategoriach doświadczenia historycznego. To zresztą doprowadziło m. in. do znanego w historii nieporozumienia w związku z wypowiedziami papieża Jana XXII podkreślającymi osiągnięcie pełni zbawienia „dopiero przy zmartwychwstaniu powszechnym” (trudność znika, jeśli przyjmujemy zmartwychwstanie w śmierci). Jeśli nawet wydana po jego śmierci bulla Benedictus Deus z 1336 roku mówi o osiągnięciu zbawienia „duszy” zaraz po śmierci a nie przy końcu świata, to nie ma w tym żadnej sprzeczności, kiedy uwzględnimy dialektykę „doświadczenia czasu pozahistorycznego” (uwielbionego).
Także zresztą trzymająca się nadal teologii tradycyjnej eschatologia coraz częściej rezygnuje z wyobrażeń przestrzennych, umieszczając np. czyściec jako stan oczyszczenia w „przejściu” między życiem a śmiercią, które wymyka się wszelkim kategoriom naszego doświadczenia, bo nie ma tu zastosowania miara czasu; identyczne rozumowanie odnieść można i należy do „stanu pośredniego” anima separata między śmiercią a zmartwychwstaniem powszechnym, czego przykładem jest właśnie teza o „zmartwychwstaniu w śmierci”. Nie przesuwa ona bynajmniej daty i o-koliczności zmartwychwstania człowieka ale próbuje spojrzeć na nie z tamtej strony.
Eschata w śmierci...
Zgodnie z naszymi założeniami umieszczenie eschata w samej śmierci, jako granicy wymiarów egzystencji człowieka, w przeciwieństwie do dawnego modelu opartego na budzącym szereg zastrzeżeń pojęciu „anima separata”, przyjmowany przez nas model wykazuje — jak już wspominaliśmy — szereg zalet zwłaszcza w praktyce życia chrześcijańskiego.
I tak przede wszystkim cechuje go zgodność z modelem chrystologicznym. W Chrystusie — na co zwracaliśmy uwagę — zmartwystwstanie