JA JESTEM ZMARTWYCHWSTANIEM I ŻYCIEM.. 65
jednorazowym i nie może stanowić z natury rzeczy przedmiotu badań eksperymentalnych naszymi metodami (nie oznacza to oczywiście kwestionowania wskrzeszeń zmarłych, opisanych w Piśmie św. wymagających osobnej analizy teologicznej) Jako tajemnica osoby jest ono też tajemnicą wiary.
Ocena śmierci.
W świetle naszych rozważań zupełnie niesłuszna okazuje się ocena śmierci wyłącznie negatywna, która miałaby usprawiedliwiać usuwanie ej z pola naszej świadomości — ani też ujmowanie życia doczesnego edynie jako przygotowania do śmierci i zupełnie „nowego” życia, któ-•e po niej następuje. Jeśli śmierć jest jednym z zasadniczych elementów :ycia, jaki pozwala je realizować w sposób odpowiedzialny, jako zmie-■zające na drodze przemiany ku swej pełni wyrażonej w kategorii :martwychwstania — to należy ją podjąć świadomie, jako rzeczywistość zdarzenie w najbardziej pozytywnym znaczeniu aksjologiczne.
Wypowiedzi Pisma św. na temat śmierci — zwłaszcza w N. Test. na emat śmierci Jezusa — każą istotnie, jak to widzieliśmy, interpretować ą nie jako bierne doznanie, którego uniknąć niepodobna, ale jako świa-lomy czyn ludzki. Śmierć nie jest czymś, co wdziera się z zewnątrz, ńe dając możliwości skutecznej obrony, jako najbardziej radykalny >rzejaw naszej bezsilności, jest raczej zdarzeniem, które wyrasta od vewnątrz, z samej struktury bytu stworzonego, który wezwany i przebaczony do życia wiecznego właśnie w śmierci zdaje się mieć moż-iość — ostatnią wprawdzie — aktywnego urzeczywistnienia siebie, ja-10 bytu stworzonego, biorąc siebie nie jako w posiadanie właśnie na Irodze przeżycia radykalnej bezsiły i samotności w akceptacji ich jako jędących wyrazem zależności od Stwórcy, by rozpocząć pełne prawdziwie życie.
Hipoteza L. Bor osa...
Takie właśnie spojrzenie na śmierć stanowi podstawę wysuniętej >rzez L. Borosa — a przez nas nieco skorygowanej — „hipotezy irańcowej decyzji”, jaką uzasadnia tym, że w śmierci otwiera się możliwość pierwszego w pełni osobowego aktu człowieka; tym samym jest ma bytowo uprzywilejowanym miejscem świadomego stawania się, wol-lości, spotkania z Bogiem i podjęcia decyzji o swoim wiecznym losie.
Choć sformułowanie myśli wydaje się tu niezbyt poprawne — na co uż uprzednio zwróciliśmy uwagę — bo ujęcie cielesności za G. Marce-em nosi na sobie wyraźne cechy neoplatonizmu, to jednak nie pozbawione słuszności są rozważania Boorosa zatytułowane Miłość jako się-