JA JESTEM ZMARTWYCHWSTANIEM I ŻYCIEM. 25
Uwzględnienie tej strukturalnej przecież perspektywy eschatologicznej w wierze, czyni zrozumiałym oczekiwanie rychłej paruzji w chrześcijaństwie pierwotnym. Nie oznaczało to ani błędu, ani pomyłki w interpretacji Chrystusowego objawienia, lecz wynikało jedynie ze stawiania eschatologicznych implikacji — tak ważnych w praktyce życia chrześcijańskiego — nie gdzieś na horyzoncie otulonym mgłą bliżej nieznanej przyszłości, ale w teraźniejszości, której wewnętrznym wymiarem są nie tylko wydarzenia z przeszłości: życie i śmierć Jezusa uobecniane w Kościele — ale ostateczna przyszłość zrealizowana już w Jego zmartwychwstaniu, stanowiącym zapowiedź i przyczynę naszego zmartwychwstania.
Podwójna paruzja.
Jeśli św. Justyn mówi o podwójnej paruzji: paruzji w ciele poddanej słabości i cierpieniu i pełnej mocy paruzji w Duchu (Dial. 30, 1; 40,4nn; 49, 2nn; 110, 2 nn; 1213 nn), to bez większych chyba zastrzeżeń — uwzględniając pneumatologiczne implikacje eschatologii — przyjąć można, że ta właśnie paruzja już została zapoczątkowana w zmartwychwstaniu Chrystusa. Zmartwychwstanie bowiem, przez które ostatni Adam stał się — według słów św. Pawła — duchem ożywiającym (Rz 1,4) stanowi obecny już w teraźniejszości zalążek paruzji urzeczywistniającej się w jakiejś mierze w każdym sądzie szczegółowym, który możnaby chyba określić również jako sąd ostateczny przeżywany indywidualnie, czy w indywidualnym spotkaniu z „sędzią żywych i umarłych”.
T rudności.
Już tu daje się zauważyć poważna trudność, na jaką napotyka teologia w ogóle a eschatologia w szczególności, kiedy stara się swój przedmiot przedstawić i opisać w pojęciach i wyobrażeniach języka, nacechowanego w sposób zasadniczy historycznością i „stawaniem się”, podczas gdy w danym wypadku chodzi o rzeczywistość, która jest dopiero przed nami, transcendentną, pozahistoryczną, wieczną: całkowicie różną od znanej nam w doświadczeniu, dającą się wyrazić jedynie w sposób analogiczny, choć wpisana jest ona w naszą rzeczywistość jako jej wewnętrzny wymiar sprawiając, że dar ostatecznej pełni jest zarazem owocem naszego czasu: wysiłku podejmowanego w historii, utrwalonej u swego kresu w zmartwychwstaniu powszechnym w sposób ostateczny, bo obejmujący cały stworzony świat.
Bóg nadziei.
Nie ulega wątpliwości, że Bóg, w jakiego wierzymy i któremu zaufaliśmy bez reszty, Bóg „bogaty w miłosierdzie”, który jest miłością