Całowałem łańcuchy, w które byłem kuty.
Znalazłszy pod gładkością, przysady, narowy,
Już wolny, do berlińskiej równam ją budowy,
Na której przodne ściany nic się nie oszczędza: Piękny pozór: cóż wewnątrz? troski, kłopot, nędza.
Inakszc są Powązki: doinck wielce miły,
Wart, by go lepsze rymy od mych uwieczniły.
Jego niewinna zdrada zadumienie czyni,
Wierzch podobien do chaty, środek do świątyni.
W tak-owym przebywała Baucys z Filemonem,
Stałą grzani miłością, równym wzięci zgonem,
Za których cnotę wielką i niepospolitą,
Król niebios w pałac zmienił szopkę trzciną krytą.. Tu mieszkają z cnót tylko tym podobni wiele,
I bóstwa i ludzkości oboje czciciele.
Ilimenu wstęgą z wujem siestrzanka złączona,
Dwie gałązki wynikłe z szczepu Jagielona.
Godnej niecić, i krwawe zdolnej śmierzyć wojny,
Tu poznać Izabelli gust i humor hojny!
Pod kunsztowną rozrywką ukryta nauka,
Jej to jest wynalazek, jej przemysłu sztuka.
Są, którym łza się toczy, tłoczona uciechą,
Nad zbratanym dostatkiem z ubożuchną strzechą.
Na wspaniałych ruinach wyniesione płoty,
Ku przezornej baczności dodają ochoty.
A z tych przystosowanie wyciągnione znaków,
Korzy dumę bogatych, cieszy nieboraków.
Tak jest, szczęścia kołowrot rzutem leci różnym, Ten był wczoraj hołyszem, dziś jest kniaziem możnym; Żywi się, kopiąc miny, poprawiając dachów,
W prostym ciągu potomstwo Emilich i Grachów. Ktoby rozmyślać umiał, lepszym się tu sprawi,
Kto nie umie, przynajmniej roskosznie się bawi.