Bohaterowie Żeromskiego (Doktor Piotr, Siłaczka, Judym) - charakterystyka i ocena
Jedną z charakterystycznych cech pisarstwa Żeromskiego jest kreacja bohatera, inteligenta, samotnie borykającego się z problemami społecznymi. Różne odmiany takich bohaterów spotykamy w powieściach i opowiadaniach pisarza. Mimo cech wspólnych, typowych, są to za każdym razem wybitne indywidualności, bardzo wyraziste, żywe, niezapomniane.
Ocena takich skomplikowanych postaci nie jest łatwa, sądy nie są jednoznaczne, raczej wywołują dyskusje i budzą kontrowersje.
Stasia Bozowska, bohaterka Siłaczki, to przepełniona ideałami pracy z ludem i dla ludu, młoda nauczycielka. Nie chce słyszeć nawet o miłości, o założeniu rodziny, bo ma misję do spełnienia. Jedzie na wieś, uczy, leczy, pomaga jak może, pisze Fizykę dla ludu - pracę zapewne popularyzującą wiedzę. Wycieńczona pracą i trudnymi warunkami życiowymi umiera na tyfus. Jest to postać na pewno szlachetna, zasługująca na szacunek, nawet podziw dla trudu, który podjęła i ogromu poświęcenia. Intencje jej są piękne, moralnie czyste, wspaniałe. A rezultaty? z góry było wiadomo, że utonie w morzu nędzy, ciemnoty i zacofania, że sama nie podoła, zapracuje się na śmierć i niczego nie zmieni. A więc miała zrezygnować, ho się nie da? Konstruując tę piękną postać tworzy Żeromski też jej negatyw doktora Pawła Obareckiego. Także w latach studiów miał szczytne plany realizowania szlachetnych idei. Rozpoczął pracę lekarza w Obrzydłówku, rozdawał leki, nie brał honorarium, pouczał jak zapobiegać chorobom, szerzył higienę. Sprzysięgło się przeciw niemu całe małomiasteczkowe społeczeństwo, nawet ci, którym pomagał. Nie ufali mu, namawiani przez aptekarza i felczera wybijali mu szyby, Iracił pacjentów. Uległ, nie umiał walczyć samotnie, wszedł w szeregi miejscowej inteligencji i zaczął postępować jak oni - „zbijał forsę”, grał w wista i tył.
Żeromski wyraźnie przeciwstawia sobie te dwie postacie. Sam Obarecki czuje się obrzydliwie, gdy siedzi przy łóżku umierającej Stasi. To raczej on poniósł klęskę, gdy ona, przynajmniej moralnie - wygrała. Ale w tym momencie budzą się wątpliwości czytelnika. Dlaczego pisarz skazywał swoich bohaterów na taką samotną, beznadziejną szamotaninę? Czy słuszne dążenia do poprawy poziomu życia najuboższych nie dały się połączyć z działaniem efektywnym? Dlaczego bohaterowie Żeromskiego musieli dokonywać takich trudnych wyborów?
Przed trudnym problemem stanął także Piotr Cedzyna, bohater opowiadania Doktor Piotr. To także idealista, naładowany wiedzą zdobytą w Anglii i szlachetnymi marzeniami. Wraca po studiach do domu, cieszy się ze spotkania z ojcem i... uczy się życia. Obserwuje bezmiar nędzy wyrobników, zatrudnionych przy Inidowie kolei, potem cegielni. Ma możność zobaczyć też jak Teodor Bijakowski, kapitalista, dorobkiewicz dochodzi do dużego majątku. Postać ta została do opowiadania wprowadzona w podobnym celu, co Obarecki w utworze Siłaczka. Wykształcony w Anglii młody specjalista Piotr pewnie mógłby postępować jak Bijakowski. Na to liczy Dominik Cedzyna. Jednak pomagając ojcu w rachunkach Piotr dowiaduje się, że Dominik obcinał najemnikom ich liche zarobki i za to kształcił syna. Czuje się zdruzgotany, czuje się winny, postanawia wyjechać za granicę, zarobić i oddać zagrabione pieniądze. Opuszcza więc starego ojca, który załamany niczego nie rozumie. Tak więc znowu mamy czyste moralnie, piękne intencje w zderzeniu z brutalną rzeczywistością. I znowu mam szereg wątpliwości. Czy nie można być szlachetnym, dobrym, a jednocześnie przedsiębiorczym jak Bijakowski? W intencji Żeromskiego te postawy się wykluczają. W jaki sposób Piotr odda zagrabione robotnikom pieniądze? Czy dla szlachetnych celów musiał porzucić zrozpaczonego starego ojca?
Rzeczywistość, w jakiej żyli bohaterowie Żeromskiego, nie dawała im szans na realizację marzeń i jednocześnie godne, szczęśliwe życie.
Tak było i z postacią doktora Tomasza Judyma, bohatera Ludzi bezdomnych. Postać ta jest pełniejsza niż poprzednie, ukazana w rozwoju, dynamiczna. Żeromski obdarzył ją ciekawą osobowością i wyróżniającą się indywidualnością. Postać ta jest więc interesująca, ale i bardzo kontrowersyjna. Tomasz Judym pochodził z rodziny ubogiego warszawskiego szewca. Dzieciństwo spędził na zakurzonym podwórku, rzadko widząc zieleń i słońce. Dzięki krewnej, która wybrała go spośród rodzeństwa, skończył szkołę. W domu ciotki pełnił funkcje posłańca, sprzątaczki, znosił wiele upokorzeń, ale zdał maturę i poszedł na studia medyczne, które ukończył już własnym staraniem. Gdy rozpoczyna się akcja powieści, młody lekarz zwiedza paryskie muzea i noclegownie dla bezdomnych. Jest już świadomym swych celów i dążeń człowiekiem. Wie, że nędza i brud sprzyjają chorobom, nie chce leczyć skutków, a likwidować przyczyny. Swoimi zamiarami dzieli się z warszawskimi lekarzami, chcąc ich skłonić do wspólnego działania. Referat Judyma i jego treści nie spotkały się z przychylnym przyjęciem. Został sam. Otworzył praktykę w Warszawie, ale nie udało mu się zdobyć pacjentów. Wyjeżdża więc do uzdrowiska Cisy, gdzie pracuje jako lekarz w sanatorium dla rozkapryszonych bogatych pań. Leczy również z własnej inicjatywy chłopów z pobliskich czworaków. Widząc ich stan zdrowotny zakłada mały szpital na ich potrzeby. Dyrekcja sanatorium nie czyni mu przeszkód w tej działalności. Do konfliktu jednak dochodzi, gdy Judym żąda likwidacji stawów rybnych, które zamulają potok - jedyne źródło wody pitnej dla mieszkańców wsi. Spięcie z dyrektorem administracyjnym uzdrowiska Krzywosądem powoduje, że Judym traci pracę w Cisach. Najbardziej przeżywa rozstanie z panną Joanną Podborską, w której zakochał się w Cisach (poznał ją już wcześniej w Paryżu).
Kolejny etap życia Judyma to praca lekarza zakładowego przy kopalni „Sykstus” w Sosnowcu. Tu też zastaje wstrząsające warunki pracy i życia górników. Postanawia z tym walczyć. W tym celu, by nie dzielić swego życia, by wszystkie siły poświęcić potrzebującym, rozstaje się z Joasią, mimo że bardzo ją kocha i że ona wyraża gotowość pomagania mu.
Żeromski tak konstruuje postać bohatera, że ocena jednoznaczna jest niemożliwa. Przedstawia go w działaniu, prezentuje jego myśli, poznajemy całą złożoność psychiki bohatera, jego rozterki i wahania. Jego postawa także budzi w nas szereg wątpliwości. Był inteligentem, lekarzem, a więc spadkobiercą idei romantycznych i pozytywistycznych. Jako romantyk nie może zgodzić się na zło świata, nie może być szczęśliwy, jeśli wokół jest tyle nieszczęścia. Podejmuje więc samotną walkę, poświęcając się jej całkowicie, bez reszty, spalając się w działaniu, które przynosi niewielkie rezultaty. To piękne i szlachetne, słuszność moralna jest po jego stronie, ale od dziesięcioleci już wiadomo, że bohaterowie romantyczni są skazani na klęskę. Czyżby Judym nie znał losu Konradów?
Druga połowa XIX w. to okres rozwoju i kultu nauki. Pozytywizm przyniósł hasła pracy u podstaw i pracy organicznej. „Druga połowa Judyma” to lekarz, czciciel nauki, higieny, postępu. Chce przede wszystkim zlikwidować nędzę jako źródło chorób. Szerzy higienę, walczy o poprawę warunków pracy. To jest właśnie wprowadzana w życie praca u podstaw, żmudna, powolna, codzienna działalność. Ale sposoby, jakie Judym stosuje, realizując to działanie, muszą budzić zastrzeżenia, zwraca się do lekarzy warszawskich z propozycjami współpracy, zawartymi w referacie Kilka uwag w sprawie higieny. Prezentowany program jest raczej utopijny, mógł być punktem wyjścia do dyskusji, ale Judym sformułował go w postaci kategorycznych żądań. Widać, że Tomasz nie jest dobrym psychologiem - w ten sposób nie mógł zdobyć przychylności starszych kolegów. Taki program mógłby być realizowany stopniowo, pomału, jeśli w ogóle mógł być realizowany. Judym jednak nie jest dyplomatą, nie umie pójść na kompromisy, zjednywać ludzi dla swojego programu. Zostaje sam. Przyczyny jego porażki, sądzę, tkwią w jego bezkompromisowym charakterze.
Inna sprawa, że Żeromski zwraca też uwagę na kryzys idei pozytywistycznych, które spotykają się z niewielkim oddźwiękiem w środowisku lekarzy, którzy z racji swej profesji powinni mieć coś ze społeczników.
Jeszcze jedna strona osobowości Judyma budzi moje wątpliwości. Chce pomagać nędzarzom, a jak na nich patrzy?! Przechadzając się po ulicy Krochmalnej, Ciepłej, patrząc na swój dom rodzinny, odwiedzając Chateau Rouge czuje wstręt, obrzydzenie. On chce coś zrobić dla tych ludzi, ale bez nich. Nie ma cech misjonarza, nie umiałby żyć z nimi, wśród nich, zawsze pozostanie obcy. Judym wyrwał się z dołów społecznych, traktuje to jak awans i nie chce tam wrócić. Pracę dla nieszczęśliwych traktuje jak „dług przeklęty”, a więc jako ciężką powinność. Od długu zwykle chcemy się uwolnić, zrzucić ciężar. Przeklęty - a więc niechciany, narzucony. Jak można czynić dobro, nieść miłosierdzie z musu? Oczywiście, Judym dojrzewa, zmienia się, a więc ewoluuje także jego stosunek do obowiązków, które wziął na siebie.
Znalazłszy się w Cisach Tomasz Judym kontynuuje swą działalność. Nie poddał się, nie zrezygnował - to dobrze. Ale i nie wyciągnął wniosków, a może wyciągnął, ale negatywne? Działa sam, nie szuka zwolenników, przyjaciół. Nadal bezkompromisowy popadł w konflikt z dyrekcją uzdrowiska i stracił pracę. Tu wyraźnie widać wszystkie błędy Judyma. Nie umiał wykorzystać dobrej woli innych ludzi, nie zdobył się na ustępstwa, pozwalające realizować zamiary, może trochę wolniej, ale realizować. Odchodząc z Cisów zmarnował to, co tam zrobił, ho przecież nikt po nim nie poprowadzi szpitala i nie będzie leczył chłopów. Dlaczego Judym nie potrafi zadowolić się małą, skromną, ale przynoszącą efekty działalnością? Czy nie może łączyć pracy w sanatorium i we wsi z życiem rodzinnym?
W Cisach ujawniły się jeszcze inne cechy Judyma. Jest on wrażliwym, inteligentnym człowiekiem o bogatym życiu wewnętrznym. Pobyt w uzdrowisku ujawnił mu, że jest czuły na piękno i uroki życia. Wciąga go życie towarzyskie uzdrowiska i domu pani Niewadzkiej. Spostrzega, że podoba się kobietom, poznaje smak wzajemnej miłości.
Jeszcze w podświadomości, ale narasta w nim przekonanie, że takie życie może go wciągnąć. Dlatego po zapoznaniu się z sytuacją w Zagłębiu, gdzie ma dalej pracować, podejmuje dramatyczną decyzję. Uświadamia sobie, że służąc idei, nie może być z nikim związany, nie może mieć domu, rodziny. „Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden. Żeby obok mnie nikt nie był, nikt mnie nie trzymał”.
Ta deklaracja ideowa Judyma, podkreślona symbolem rozdartej sosny, oznacza wewnętrzną rozterkę bohatera, który kocha Joasię, pragnie szczęścia przy jej boku, ale zrywa z nią, bo nie chce dzielić swego życia, bo musi poświęcić się idei. Ta decyzja budzi zawsze najwięcej dyskusji. Czy miłość Joasi musiała przeszkadzać Judymowi w jego działalności? Myślę, że nie, że to zależałoby od Joasi. Moje wątpliwości wywołują raczej słowa: „Muszę być sam”. Tak więc Judym skazuje się na klęskę - pracując dla ludzi, powinien być z nimi i razem z nimi działać, tylko w ten sposób można coś osiągnąć! Po drugie: „Muszę wyrzec się szczęścia” - czy w takiej działalności nie można znaleźć szczęścia? Judym właśnie to zakłada. I wreszcie słowo „muszę” - czemu nie „chcę”?
Jak widać, ocenianie Judyma nie jest łatwe. Jest on mieszaniną pięknych intencji i zamiarów z samotnym, nieudolnym, nieefektywnym działaniem. Jest postacią tragiczną, bo skazaną na klęskę. Szkoda go. Bo mało jest takich ludzi, więc jeśli są, trzeba by działali wspólnie i należy im pomóc. Tragedia Judyma to także tragedia społeczeństwa, które nie umie dostrzec takich ludzi i spożytkować ich zapału. Judyma niszczy obojętność innych, bezduszność, wygodnictwo.
Obserwując otaczającą go rzeczywistość, głębokie podziały społeczne, wyzysk i nędzę, Stefan Żeromski chciał ją zmieniać. Jako pisarz zaangażowany szukał sposobów. Widział szansę w działalności inteligentów, światłych, mądrych, wrażliwych ludzi. Zrzucał na nich ciężki obowiązek, nad siły nielicznych przecież ludzi, działających w zastępstwie instytucji państwowych i społecznych, których nie miał będący w niewoli naród. Tak więc, bohaterowie Żeromskiego mieli być wzorami do naśladowania. Stali się modelami polskiej inteligencji na wiele dziesięcioleci, myślę, że już dziś nieaktualnymi. Choć mam nadzieję, że jako postacie literackie będą nadal wywoływały dyskusje i pobudzały do myślenia nad obowiązkami człowieka wobec innych, bardziej potrzebujących, niezaradnych, nieszczęśliwych.