156
Rozdział VIII
Porzucenie ciała
157
wyraźniejszych przejawów średniowiecznego amidyzmu. Fideizm Czystej Ziemi został wprawdzie szeroko rozpowszechniony, ale był zbyt daleki od pierwotnej myśli Buddy - zamiast wskazywać istotę doktryny, jak robił to fideizm świętego Pawła, zarysował tylko jej zewnętrzne granice, które nie pozwalały jej rozmyć się w zwykłej religijności. Przedstawiał jedynie skórkę owocu i wielu się tym zadowoliło. Ale żeby dostać się do jego twardego i soczystego miąższu, lepiej jest nauczyć się zen.
Naucz się - powiada filozofia zen - liczyć tylko na siebie. Człowiek jest bowiem samotny w świecie pozbawionym transcendencji. Uwielbiane istoty zapełniające ołtarze stanowią jedynie pewien pozór {hóben, w san-skrycie updya), jak miód, którym obtacza się lek. Zbawienie znajduje się poza wiarą i wielkim błędem jest zatrzymywanie się na Pismach. Inne życie? W żadnym razie, to na tym świecie doświadczysz przebudzenia, jeśli będziesz umiał je osiągnąć. Intuicyjnie zrozumiesz jedność przeciwieństw, równoważność nirwany i samsary, tożsamość absolutu z jeszcze niepowstałą przyszłością. Istnienie jest czasem. Czysta Ziemia jest naszą ziemią widzianą czystym spojrzeniem, pozwalającym kochać ją taką, jaką jest. To szaleństwo - powiada mistrz Dógen (1200-1253) - jak można wyobrazić sobie, że w świecie esencji nie powinno być spadających liści lub kwitnących kwiatów? Odrodzić się, owszem, ale w tym samym świecie. Śmierć jest niebytem, którego nie ma. Jeżeli jakiś mnich posłuchałby ostatnich słów Masashige, raczej by ich nie skrytykował. Tylko to życie i nic innego.
Podtrzymywane przez amidyzm złudzenie macierzyńskiego ratunku zostało rozwiane. Nie ma więc już obietnicy współczucia dla zranionych serc? Ależ one zostają uleczone przez niemy wybuch śmiechu. Zen uczy, by nie litować się już nad sobą — bo czy nie jest to najszybszy sposób na stanie się nieszczęśliwym? Skłonność do samobójstwa karmi się tęsknotą za innym światem, to znaczy pierwotnym widmem życia płodowego, wizją powrotu do scalającego stanu symbiozy, poprzedzającego wszelką rozłąkę. Zen zaś jest metodycznym procesem odstawiania od piersi. Z pomocą humoru i oddalenia od rzeczywistości popiera osiągnięcie wolności poprzez uśmiercenie macierzyńskiej iluzji. Stąd zen tak pociąga myśl zachodnią, eliminującą z pojęcia buntu obraz ojca, przeniesionego przez chrześcijaństwo na Boga l6.
To ten świat narodzin i śmierci jest właśnie boskim żywotem Buddy. Jeżeli go znienawidzimy, utracimy boski żywot Buddy. Ale jeżeli tu osiądziemy i przywiążemy się do tego świata narodzin i śmierci, również utracimy boski żywot Buddy.
Zatem ani chęć do życia, ani też pragnienie śmierci; Dógen odnajduje tu zalecaną przez Buddę drogę środka. Człowiek zabija się tylko dlatego, że jest zbyt przywiązany do życia, do tego, co przyniosło i co obiecało. A bez złudzeń nie ma rozczarowania, więc dlaczego się zabijać? Zdrowy i oczyszczający zen jest najlepszym sposobem zapobieżenia samojójstwu, ale nie zniechęca do niego zwykle stosowanymi metodami. „Nie wolno nam się zabić" - Platon i Arystoteles sformułowali ten argument jeszcze przed świętymi Augustynem i Tomaszem. Czy nigdy nie wymyślono niczego innego? Właśnie, a jeżeli zabijamy się po to, by wreszcie być wolni? Wielka to pokusa zerwać wszystkie te więzy moralne i religijne, społeczne i metafizyczne, którymi krępuje się człowieka, by chronić się przed sobą samym. Od ciągłego słuchania przeciwników samobójstwa wszystkie przesadne skrajności niesione przez wolność wydają się skupione właśnie w nim. Jeżeli zadanie sobie śmierci jest zabronione pod pretekstem, że żyć oznacza służyć, być przydatnym, posłusznym, jak tu dziwić się, że śmierć z wyboru może kiedyś wydać się lepszym wyjściem? Czy nie osiągamy poprzez ten jeden czyn całej wolności, jakiej pragniemy? Niestety, nie: buddyzm zauważył jeszcze przed Freudem, że wola nie jest wolna, jeżeli nie wie, czego chce. Ale też nie wystarczy chcieć i działać, trzeba jeszcze wiedzieć, co się robi. Zen odwraca wypowiadany zazwyczaj argument, mówiąc, że „zabić się, to znaczy nie być jeszcze wolnym". To ostrzeżenie nie mające w sobie nic z moralnego czy religijnego zastraszania, może być jak najbardziej zrozumiałe dla dzisiejszego człowieka i sprawić, by zbladła aureola wyzwania, w którą przystraja się jeszcze śmierć z wyboru. Życie otrzymuje dzięki wolności jedyną godną siebie wartość, i to nie w postaci końca, dla którego musi się poświęcić, lecz w postaci jakości gotowej w pełrj,i rozkwitnąć, kiedy już strach przed śmiercią i pociąg do niej zostaną przezwyciężone.
16 Słowa Dógena, porównującego życie doczesne z życiem Buddy, znajdują się w rozdziale „Soji" („Skarb dobrego prawa"). Francuskie tłumaczenie Skóbógenzó autorstwa Nakamury Ryóji i Renę Ceccaty'ego zostało opublikowane w 1980 r. w Editions de la Difference pod dość tajemniczym tytułem La Resewe visuelle des evenements dans leur
justesse. W Japońskim buddyzmie autorstwa G. Renoendeau (Albin Michel, 1965), znaleźć można notatki uzupełniające Shóbógenzó, spisane przez ucznia Dógena zwanego Ejó.