— *0
Zgromadziłem złota więcój
Niż wszystkie krainy miały, Chóry męzkie i dziewczęce
Przy ucztach dia mnie śpiewały. Roskosz człowiecza bez miary,
Pełnemi dłońmi czerpałem, Miałem klejnoty, puchary
I złote naczynia miałem.
Mądrość też przy mnie została;
Co tylko oko zapragło Co tylko dusza zachciała.
Już się stało szybko, nagło.
I sercu co się prześniło,
Nigdy nic nie odmawiałem,
Bo tylko to mojćm było
Co z roćj pracy używałem.
Po mych dziełach naokoło
Dumnie okiem potoczyłem,
Bo je pracą i mozołą,
Krwawym trudem na tworzyłem. Marna praca rzeczy próżnych! —
I to ducha niepokoi,
Z tych dzieł moich wieloróżnych Cóż pod słońcem się ostoi?
Przyszedłem oko położyć
Na modrość, głupstwo, szaleństwo, Cóż jest człowiek, że chce tworzyć
Na wszecb-króla podobieństwo 7 -Jak pochodnia od ciemności
Mądrość od głupstwa odchodzi, Mądry ma oczy światłości
A głupi po ciemku chodzi.
Rzekłem w sercu: cóż pomoże
Żem świat pojął i zrozumiał,
Gdy w grób jeden się położę
Razem z tym co nic nie umiał.
Ni pamięć po nas zostanie
Wszystkich zrówna zapomnienie. Jakaż marność w tćm o Panie!
Jakież ducha utrapienie.
I omierzło mi to życie,
Brzydziłem się moją pracą,
Mój następca, moje dziecie
Będziei mądre czy ladaco 7 Com natworzył w pocie czoła
Wszystko, wszystko będzie jego, Moje domy, moje sioła ....
I jestże co tak marnego?