nej coś się tam poplątało. Do samego lekarza nie można się było dostać, a sprawa brała nie taki obrót, jak mu powiedział doktor. Lekarz zapomniał albo' skłamał, albo też coś przed nim ukrywał.
Iwan Ilicz jednak ściśle spełniał polecenia lekarza i w trzymaniu się tych wskazówek znalazł pociechę na początek.
Głównym zajęciem Iwana Ilicza od czasu wizyty u lekarza było ścisłe przestrzeganie przepisów dotyczących higieny i przyjmowania lekarstw i uważne przysłuchiwanie się swemu bólowi oraz wszystkim funkcjom organizmu. Głównym zainteresowaniem Iwana Ilicza stały się teraz ludzkie choroby i ludzkie zdrowie. Kiedy mówiono przy nim o chorych, zmarłych, o ozdrowieńcach, a zwłaszcza o takiej chorobie, która przypominała jego chorobę, starając się ukryć zdenerwowanie przysłuchiwał się, wypytywał i porównywał zasłyszane fakty ze swoim cierpieniem.
Ból się nie zmniejszał; ale Iwan Ilicz czynił wysiłki, aby kazać sobie myśleć, że mu jest lepiej. Mógł nawet oszukiwać siebie dopóty, dopóki nic go nie wytrącało z równowagi. Ale gdy tylko żona robiła mu jakąś przykrość czy nie udawało mu się coś w urzędzie lub przyszły złe karty w wincie, natychmiast odczuwał całą siłę swej choroby; dawniej znosił takie niepowodzenia, czekając, aż lada chwila naprawi te niedobre rzeczy, zmoże je, doczeka się powodzenia, wielkiego szlema. Teraz zaś każde niepowodzenie podcinało mu nogi i: wprawiało w rozpacz. Powiadał sobie: „Ledwie zaczęło mi się robić lepiej, lekarstwo zaczęło działać, a tu to przeklęte niepowodzenie czy też przykrość...” I złościł się na niepowodzenie albo na ludzi robiących mu przykrości -i zabijających go, i czuł, jak właśnie ta złość go zabija, ale nie mógł się od niej powstrzymać. Zdawałoby się, że powinien dobrze rozumieć, dż ten
j‘„ jego gniew na okoliczności i na ludzi wzmaga jego cho-i robę i że nie powinien przykładać wagi do przykrych przypadków, ale rozumowanie jego przybierało tok cał-| kiem przeciwny: powiadał, że mu potrzeba spokoju,
• a czyhał na wszystko, co go tego spokoju pozbawiało, i " i przy najmniejszym wytrąceniu z normalnego trybu
'wpadał w gniew. Stan jego pogarszał się z tego powodu, że czytał książki medyczne i zasięgał porady u lekarzy. Pogarszanie się następowało tak równomiernie-, że mógł się łudzić porównując jeden dzień do drugiego — różnice były -minimalne. Ale gdy tylko zasięgał rady lekarza, wydawało mu się, że jest coraz gorzej; i że pogorszenie następuje nawet w szybkim tempie. A jednak ■■■ -—stale zasięgał porady lekarzy.
W tym miesiącu odwiedził inną sławę; inna sława powiedziała prawie to samo co pierwsza, ale inaczej stawiała pytania. Porada więc tej sławy tylko podwoiła wątpliwości i strach Iwana Ilicza. Przyjaciel jego przyjaciela — bardzo dobry doktor — jeszcze inaczej określił chorobę i chociaż zapewnił go, że wyzdrowieje, swymi pytaniami i przypuszczeniami jeszcze bardziej stropił Iwana Ilicza i powiększył jego wątpliwości. Ho-meopata jeszcze inaczej określił chorobę d dał jakieś lekarstwo, które Iwan Iilicz w tajemnicy przed wszystkimi brał przez jaki tydzień. Ale po tygodniu, nie czując się lepiej i straciwszy zaufanie do tej kuracji i do wszystkich innych, popadł w jeszcze większe przygnębienie. Pewnego razu jakaś znajoma opowiadała mu
0 wyleczeniu przez święte obrazy. Iwan Ilicz przyłapał
• siebie na tym, że przysłuchiwał się uważnie jej słowom
1 uwierzył w opowiadane fakty. To zdarzenie przestraszyło go. „Czyżbym tak upadł umysłowo? — pytał sie-
| bie. — Głupstwo! Wszystko- to bzdura; nie trzeba poddawać się hipochondrii, tylko' wybrać jednego lekarza i ściśle poddać się jego kuracji. Tak też postąpię. Teraz
25 Dzielą t. X 3S5