niepokój jak światło t cień chmur. Musi run myśleć, źe coś się z Patiem dzieje, że życie nie zapomniało o Panu, że trzyma Pana w ręku; nie pozwoli Panu upaść. Czemu chce Pan wykluczyć ze swojego żyda jakiekolwiek zaniepokojenie, wszelki ból, wszelkie przygnębienie, skoro Pan nie wie, co wypracowują w Panu te stany? Czemu chce Pan się dręczyć pytaniem, skąd to wszystko może się brać i dokąd zmierza? Przecież Pan wie, że znajduje się Pan w stanie przemian, i niczego tak Itardzo nie pragnie, jak przekształcenia siebie, jeśli w t\ m, co się z Panem dzieje, fest cos chorobliwego, niech Pan ma na uwadze to, że choroba jest środkiem, za pomocą x:óre_ » organizm uwalnia aę od czegoś obcego; wówczas trzeba mu t\iko pomóc chorować, tak by posiadł
całą chorobę i dal się jej rozwinąć, g<Wf > to oznacza dla niego postęp. W Panu, drogi Panie Kappus, tak wiele się teraz dzieje; musi Pan być cierpliwy jak ktoś chory i ufny jak rekonwalescent — bo być może jest Pan i jednym, i drugim. 1 więcej: jest Pan też lekarzem, który musi siebie doglądać. Ale w każdej chorobie jest wiele takich dni, kiedy lekarz nie może uczynić nic, jak tylko czekać. 1 to właśnie — jako swój lekarz — musi Pan teraz przede wszystkim czynić.
Niech Pan się zanadto nie obserwuje. Proszę nie wyciągać zbyt pochopnych wniosków z tego, co się Panu przydarza; proszę pozwolić. bv się to Panu po prostu zdarzało. W przeciwnym razie zbyt skory Pan będzie do tego, by patrzeć z wyrzutami (to z u acz V : moralnie) na swoją prze-