136 Ryszard Przybylski 152
rozbieżności ów portret „starego opoja", który — jak pisał Mochnacki — jakby zszedł z obrazów flamandzkiej szkoły, jest w jakiś sposób jednolity. Został bowiem oparty przede wszystkim na podaniach i pieśniach ludowych, których wartość — jak się powszechnie dziś przyznaje — tkwi nie tyle w dokumentalnej dokładności, ile w wiernym, prawdziwym i dobitnym obrazie nastrojów ludu.
Sam lud widział Szwaczkę trochę jak groźnego potwora i był zafascynowany stworzonym przez siebie obrazem. Lubił przypisywać mu okrutne zbrodnie, których Szwaczka nie popełnił. Toteż zbierał on niekiedy sławę kosztem innych watażków, choćby takich jak Zajać ł*. Pewnie, że to, co rzeczywiście zdziałał, wystarczyło do stworzenia legendy. Kiedy miał swą kwaterę w Fastowie, zamienił miasteczko w jatkę. Wleczono doń na zabicie ludzi złapanych w odległych wsiach. Ustalił pewien porządek zabijania. Najpierw każdego przywiezionego bił własnoręcznie po głowie obuchem i dopiero ogłuszonego dawał dobijać swoim hajdamakom. Było rzeczą niegodną grzebać te ograbione do koszuli trupy. Grzebali je starzy żebracy, „starci torbysznyki”, którzy, aby przypodobać się Szwaczce, rzucali zmarłych na pożarcie psomI3. Toteż przeszedł on do pieśni jako postrach wrogów prawosławia i swobody, przerażający w swym okrucieństwie. Niekiedy pieśń ganiła go za brak rycerskości:
Da chodyt' Szwaczka da po Chwastowi
OJ wywiszaw Żydlw, oj wywlszaw Lachiw'
Ta na panśklch worotach.
Da chodyt* Szwaczka da po Chwastowi Da staw sobi w kutku:
Oj ne maje Żydiw, oj ne maje Lachiw,
Och mlj tiażkyj smutku!
Da piszły starci, lorbysznyki,
Da stali Liaszklw byty.
Oj ne podobaje panowe molodci Z neżywoho hlumytyi(.
Ale większość pieśni opłakiwała groźnego atamana zemsty ludowej. Zawsze był przedmiotem zachwytu. Miał ogromny autorytet wśród ludu. Osip Mylyński, krewny Szwaczki, włóczęga-pieczeniarz zeznał w Kodnie, że chłopi karmili go już za samo pochwalenie imienia Szwaczki. „To mówił, aby mu wszędy dali jeść i pić”. „Chodził ode wsi do wsi i to samo gadał, aby pił i jadł”3.
Goszczyński oparł swój portret Nebaby na legendzie ludowej, ale pewne cechy watażki celowo dorysował i przerysował. Szwaczka, zgodnie z legendą, został potraktowany jako wcielenie hajdamackiego okrucień-„ stwa, grozy i brutalności. Wszakże w portrecie Goszczyńskiego nie ma ludowego zachwytu? Wszystkie „okropne” cechy, które lud skłonny był podziwiać, twórca Zamku kaniowskiego przedstawił jako dowód ohydy. Jest to „ryzun”, opój i zbój, równie niemrawy, co zapijaczony. W koncepcji Goszczyńskiego Szwaczka stał się przede wszystkim ,.poczwarnym odblaskiem” Nebaby, odbiciem które wzbudza w rozdartym wewnętrznie, uszlachetnionym przez konflikty sumienia trochę bajronicznym Kozaku jedynie obrzydzenie.
Aby się spełnił los, Goszczyński musiał zbudzić Szwaczkę z pijackiego snu, w którym zostawił go Nebaba po porwaniu watahy prowadzonej nareszcie pod wrota zamku kaniowskiego. Tak wielkie szczęście jak zburzenie „gniazda krzywdy” nie było bowiem pisane temu napiętnowanemu fatalizmem bohaterowi. Szwaczka z gnuśnego pijaka przedzierzgnął się w śmiałego, szybko działającego i chytrego wodza. Kiedy otoczony nagle wojskami polskimi Nebaba, bliski już upadku i klęski, dostrzegł łunę płonącego zamku, wysłany umyślnie posłaniec zamiast zapewnienia o pomocy przyniósł mu wieść, iż zdobywcą zamku jest właśnie Szwaczka. Jedna pieczęć została złamana i Nebabę dosięgła ironia. Romantyczny los nie był jednak skory oddać Nebabę tak rychło w ręce śmierci. Nie był bowiem skłonny unicestwić bohatera, zanim nie dokona on pokuty. Fatalną pokutą Nebaby był pocałunek Kseni, pocałunek
prowadzał rekwizycję na chłopach. Kiedy Hajdasza przyłapał, musiał mu przysiąc,
nie jest Polakiem, do takiego stopnia Hajdasz nie rozumiał, że hajdamaka może brać w obronę lud. Zresztą później, gdy wspólnie zdążali na Humań, ludzie Hajdasza chcieli go zamordować, gdyż nie pozwalał grabić. Neżywy wyznawał zasadę: nie krzywdzić chłopów zaopatrujących hajdamaków w siłę wojskową. Kiedy zjawił się Neżywy, chłopi (czytamy w ich zeznaniu) byli mu bardzo wdzięczni (N. J. Ko storn aro w, Materijaly dla istorii kólijiwszczyny, „Kljewskaja Starina”, 1882, kn. 8, s. 307). Zresztą nie tylko jego dobroć dla chłopów przeszła do legendy. Był to bowiem watażka rycerski. Po zdobyciu zamku kaniowskiego nie pozwolił mordować Polaków, którzy ocaleli po szturmie. Inną cechą Neżywcgo była chęć zlikwidowania oddzielnych, samodzielnie działających oddziałów i stworzenie jednej organizacji wojskowej. Ta myśl nawiedzała również wielu watażków, ale Neżywego gnębiła szczególnie uporczywie. Nie Jest wykluczone, że chodziło mu o przekształcenie buntu w wojnę partyzancką. W zasadzie uważał się za podkomendnego Żeleźniaka. Szukał ponadto legalnych sankcji swej działalności w „ukazach”, ustawach, które czytał zgłaszającym się do ruchu powstańczego ludziom. Szybko opanowywał chaos. Po zdobyciu Kaniowa zaprowadził tam porządki ekonomiczne i ład. Nic pozwolił na grabieże.
«» W pleśniach ludowych o Szwaczce pełno jest nieścisłości. Por. pleśń, którą przetłumaczyła na Język polski M. Grabowska (Zamek kaniowski. Warszawa 1858. s. 178 - 178): „Oj, wyjechał z Humania Kozaczcńko Szwaczka (...]”. Szwaczka w istocie w Humaniu nie był (por. J. Szulgtn, Oczerk kolijiwszcziny po nieizdannym i Izdannym dokwnientam 1768 I bliższych godow, Kijew 1890, s. 60).
»* Szułgln, op. cii., s. 02 - 63.
>« Op. cit., s. 65.
ib Księga kodniańska według wypisu Szu Igi na, op. cit, s. 69.