94 Wolter
kilka idei, podobnie jak nabywam nieco siły. Siły me rosną, aż do chwili, kiedy nie mogąc już dalej się rozwijać, zmniejszać się poczynają z każdym dniem. Również władza pojmowania powiększa się podobnie, aż do punktu szczytowego, by następnie nieuchwytnie i stopniowo się rozpraszać.
Cóż to za mechanizm, który z godziny na godzinę zwiększa siłv moich członków, aż do określonej granicy? Nie wiem, a i ci, którzy przez całe życie poszukiwali zjawiska tego przyczyn, wiedzą na ten temat nie więcej ode mnie.
Jakaż jest owa inna władza, która przenikać każe obrazom do mego mózgu, która je przechowuje w mojej pamięci? Ci, którym płaci się za poznanie tego, szukali jej na próżno, nasza niewiedza naczelnych zasad jest teraz taka sama, jak w kołysce.
III. Trzeci problem. Dzięki czemu zdolny jestem myśleć?
Czyż nauczyły innie czegoś książki pisane od lat dwu tysięcy? Niekiedy nachodzi nas pragnienie dowiedzenia się, jak myślimy, aczkolwiek rzadko przychodzi nam ochota wiedzieć, jak trawimy, jak chodzimy. Zapytywałem mojego rozumu, czym jest, domagałem się odpowiedzi: pytanie to wprawiało go zawsze w zakłopotanie. I siłowałem się dowiedzieć przy jego pomocy, czy te same władze, które powodują, że trawię, że chodzę, są zarazem tymi, dzięki którym posiadam idee. Nie mogłem nigdy zrozumieć, jak i dlaczego owe idee ulatniały się, gdy głód trawił moje ciało, i jak się odradzały, kiedy się pożywiłem. Widziałem tak wielką różnicę pomiędzy myślami i pożywieniem, bez którego bym wcale nie myślał, że sądziłem, iż jest we mnie substancja, która myśli, oraz inna substancja, która trawi. Niemniej, usiłując wciąż znaleźć na własny użytek dowód, że jest nas dwóch, odczuwałem zarazem prostacko, że jestem jeden, i owa sprzeczność sprawiała sni zawsze kłopot szczególny.
Pytałem niektórych spośród mi podobnych, którzy z wielką zapobiegliwością uprawiają matkę naszą ziemię, czy sądzą, zt
każdy z nich stanowi dwóch, czy dzięki własnej filozofii odkryli, że posiadają w sobie substancję nieśmiertelną, a zarazem ukształtowaną z niczego, istniejącą bez rozciągłości, oddziałującą na ich nerwy nie dotykając ich, substancję posłaną pospiesznie do brzucha ich matki w sześć tygodni po poczęciu. Myśleli, że kpię sobie, i uprawiali dalej swoje pola nie odpowiadając mi.
IV. Czwarty problem. Czy muszą koniecznie wiedzieć?
Widząc więc, że zadziwiająca ilość ludzi nie ma nawet najmniejszego pojęcia o trudnościach, które mnie niepokoją, i nie troszczy się o to, co mówi się w szkołach o bycie w ogólności,
0 materii, o duchu itd., widząc nawet, że kpi sobie często z tego, iż ja chcę to wiedzieć, począłem podejrzewać, że nie jest wcale konieczne, abyśmy wszystko to wiedzieli. Myślałem, że natura przyznała każdemu bytowi należną mu część, i sądziłem, że rzeczy, których nie możemy pojąć, nie są naszym udziałem. Ale mimo tej rezygnacji wciąż chcę być pouczonym, i moja wprowadzana w błąd ciekawość jest zawsze niezaspokojona.
VII. Doświadczenie
Nie mieszajmy nigdy Pisma świętego do naszych dysput i filozoficznych, są to rzeczy zbyt różne i nie mają ze sobą żadnego związku. Chodzi tu jedynie o to, by zbadać, co możemy wiedzieć dzięki sobie samym, a sprowadza się to do bardzo niewielkiej ilości rzeczy. Trzeba zrezygnować ze zdrowego rozsądku, by nie przyznać, że nie wiemy o niczym w świacie inaczej, jak przez doświadczenie.
A skoro nie inaczej, jak poprzez doświadczenie, przez szereg prób i długich rozmyślań udaje się nam uzyskać kilka wątłych
1 ogólnikowych idei dotyczących ciała, przestrzeni, czasu, nieskończoności, samego Boga, nie warto na pewno, by twórca na- , tury umieszczał te idee w mózgach wszystkich embrionów po to, by następnie jedynie bardzo szczupła ilość ludzi uczyniła z nich wżvtek