W końcu drzwi refektarza otworzyły się i znowu zawrzało. Wszystkie się pchały, popychały i wciskały przez wąskie wejście. Zaczęły walić w drugie skrzydło drzwi i krzyczały oburzone. Siostra Carmcl zatoczyła się do tyłu, trzymając obiema rękami wełon. Ciężkie drzwi refektarz;! uderzyły o ścianę, a siostra Carmcl została odepchnięta.
— Dziewczęta! Dziewczęta! — prosiła cicho.
— Ciągle to samo, jak wściekłe psy — orzekła Colette. mocno popychając dziewczynę stojącą przed nią.
Wszystkie zostałyśmy wepchnięte do środka. Widziałam, jak Colette wychodzi z drugiej strony. I w wyciągniętej wysoko dłoni trzyma dużą rurkę z kremem. Kiedy doszłyśmy do stołu, nie było czasu na grymaszenie. Po prostu trzeba było coś szybko złapać i biec do siostry Petry, która przy drugim stole nalewała herbatę. Wzięłam małą bułeczkę z wisienką. Gdybym miała wybór, nie zdecydowałabym się na nią — tym bardziej, te ktoś strącił mi wiśnię.
Tłum się uspokoił, kiedy ktoś krzyknął: — Nic ma już ciastek!
Ostatnie dziewczyny musiały się zadowolić chlcbcm z masłem. Miały bardzo skwaszone miny.
— Chyba jutro przejdę na dietę — stwierdziła Colette, szczerząc zęby i kradnąc nierdzewnym widelcem trochę kremu z ciastka Trish.
— Skąd masz ten widelec? —spytała Trish, niezadowolona. Teraz już trzymała ciastko bliżej siebie.
— Oj, maruda, maruda! — zaintonowała Colette. — Wzięłam tylko odrobinę. Możesz za to spróbować mojego.
— To nie jest naturalny krem. —Trish spoglądała z dezaprobatą na rurkę Colette i połknęła resztkę swojego ciastka. Wskazała na drzwi po drugiej stronic refektarza. — Tc drzwi są zawsze zamknięte.
— Dlaczego? — spytałam.
Trish wzruszyła ramionami, ale Colette wtrąciła się szybko.
— Tam jest zamurowana nieżywa zakonnica ze swoimi trojaczkami z nieprawego łoża.
— Wymyśl coś innego — powiedziałam; trochę jednak pragnąc, by Trish potwierdziła prawdziwość jej słów.
— To błuźnierstwo! — ostro rzuciła Trish do Colette.
— Daj spokój, wściekasz się, bo wzięłam ci trochę kremu! — zaśmiała się Colette i zaczęła naśladować surowy głos siostry Pauli: — Samolubna, co za samolubna dziewczyna. Nasza Pani płacze widząc twoje skąpstwo...
Siostra Pctra przeszła obok niosąc puste dzbanki. Nadal wyglą-■ dała jak ktoś z irlandzkiej sztuki. Ale teraz była podobna do jednej : z tych nieszczęśliwych matek, której syn został zabity przez złoczyńców albo zabrany przez morze. Spodziewałam się, że zaraz powie: „Synku, synku, gdzież ty teraz, kiedy morze zamknęło się nad twoją ' głową?” albo: „Git ja nieszczęsna zrobiłam, żeby cię tak stracić? Lc-żysz wrzucony do grobu z kulą w głowic...”
Szturchnęłam Colette. żeby Jej o tym powiedzieć, a w tym rno-; menele ona sama, z ręką ciągle wyciągniętą ku górze, rzuciła dzlw-; nic: — Nie mogę cię teraz pocałować, bo mam pełne usta!
Miała to zapewne usłyszeć siostra Pctra wracająca akurat z peł-■: nymi dzbankami. Przerażone spojrzenie przebiegło po jej mądrej i zmęczonej twarzy.
—Jezus Maria. Józefie Święty! — westchnęła i wyglądała na jeszcze bardziej zawstydzoną, kiedy sobie uświadomiła, te powiedziała to przy nas.
Zachowałyśmy kamienne twarze, nim siostra Pctra nic przeszła.
— Jezus Maria, Józefie Święty i Osiołku! — rzuciła Colette po chwili.
— Myślałam, że się przeżegna, gdy spojrzała na Colette — dodała Trish.
— Możemy wszystkie mieć kłopoty — powiedziałam ja uznając, te w ten sposób będzie solidarniej.
— Ta zakonnica się mnie boi — stwierdziła Colette bez zażenowania.
Siostrze Carmcl udało się wrócić do stołu, gdzie nalewano herbatę. Trzymała głowę sztywno, jakby się bała, te spadnie jej welon. Sprawiał jej chyba ulgę widok pustego stołu bez ciastek. Kiedy dziewczyny przychodziły, częstowała je chlcbcm z masłem. Niektóre z nich okazywały niezadowolenie z takiego podwieczorku. Siosira Pctra wracała znowu z pustymi dzbankami do refektarza, a Colette ruszyła wtedy za nią, pytając: — Czy mogę siostrze pomóc?
Siostra Pctra nic odpowiedziała, tylko mocniej złapała dzbanki.
— Chociaż jeden, proszę. Pozwoli mi siostra pomóc? — Colette nie dawała za wygraną mówiąc to słodkim, uwodzicielskim głosem.
— Dam sobie radę — odpowiedziała Pctra i przyśpieszyła kroku.
— Nic powinnaś Jej dokuczać — stwierdziła Trish, gdy Colette wróciła do nas zataczając się ze śmiechu.
27