40 Paweł Dybei.
sługujące tylko jej miejsce w polu „Innego", i następnie jakoś się do niego odnosi. VT rzeczywistości kobieta jest bezpośrednio „wrośnięta" w „Innego", jest jakby organicznym elementem jego inności. Jej „przekreślenie" jest tożsame z „przekreśleniem" samego „Innego". Z tej właśnie racji Lacan nie mówi o kobiecie (o pozycji kobiety) jako o podmiocie. Wiąże się to z ukazaną przez niego w diagramie wyraźną niesyme-trycznością obu pozycji - kobiecej i męskiej. Wiąże się to również z faktem, że samo jego spojrzenie na „różnicę seksualną" implikuje już tego rodzaju niesymetryczność: dokonuje się to bowiem z partykularnej, męskiej perspektywy. To perspektywa, z której mężczyzna postrzega i doświadcza kobietę. Tylko napotkana w ten sposób jawi mu się jako „inna", nachodząca go „od tamtej strony", niezrozumiała, zagadkowa, nieznana. Dlatego też tak często „myli" on kobietę z „Innym". Widzi w niej - jak w micie Adama i Ewy - podstępną uwodzicielkę nakłaniającą go do grzechu i zguby (w istocie traktuje ją jako zwykłe medium pozostające na usługach jego własnej fallicznej jouis-sance); albo też podnosi ją do rangi bytu sakralnego, uduchowionego reprezentanta „Innego", nawołującego do kolejnych wyrzeczeń, do pokuty i skruchy (np. Kmicic ma taki stosunek do Oleńki w Potopie Sienkiewicza).
W obu przypadkach postać kobiety ulega wyobrażeniowej mitologizacji: w pierwszym - „oswojeniu” ulega jej inność seksualna; w drugim - jej usytuowanie w polu „Innego”. Owe mitologizacje mają - zdaniem Lacana - niewiele wspólnego z kobietą jako taką. Nawet, jeśli sama kobieta odgrywa wobec mężczyzny role „kusicielki” (Ewa) czy „świętej” (Oleńka), to zostały one w istocie wymyślone przez męską wyobraźnię. Kobieta też identyfikuje się z tymi rolami bezwiednie - są bowiem przypisane jej już z góry przez kulturę.
Jeśli więc Lacan powiada, że „kobieta nie istnieje”, nie znaczy to, że kobieta nie istnieje w ogóle, że jest tylko - jak powiada poeta - „puchem marnym”. Oznacza to, że tak jednoznacznie nie istnieją ani kobieta-kusicielka, ani kobieta-święta. Istnieją kobiety, które odgrywają te role, ponieważ takie są oczekiwania mężczyzn, wspomagane przez obyczaj i tradycję. Słowem, role te nie są zakorzenione w „naturze” kobiecej, są jedynie fantazmatycznym tworem fallicznej męskiej wyobraźni.
To powiedzenie Lacana można odczytać w bardziej abstrakcyjny, wręcz filozoficzny sposób. Może znaczyć również, że nie ma czegoś takiego, jak ogólne pojęcie kobiety (czy kobiecości), które obejmowałoby sobą wszystkie jednostkowe kobiety. Tak naprawdę istnieją tylko poszczególne jednostkowe kobiety, które - podobnie jak w Kaniowskiej antynomii matematycznej (nieskończony podział przestrzeni) - nigdy nie mogą zostać podniesione do rangi pojęcia kobiety (kobiecości) jako takiej. Analogicznie; istnieje tylko „jeden", ostateczny, nieprzekraczalny i nierelatywizowalny „Inny”. Ów „Inny" - jak powiada Lacan - nie ma już swego drugiego „Innego” („Inny Innego nie istnieje"), do którego byłby sprowadzalny jako do zamykającego go w sobie pojęcia. „Inny" jest po prostu „Innym" pojętym w swej inności w najbardziej radykalny i najprostszy sposób; jest właśnie „Innym” podmiotu, który od razu sytuuje się po drugiej, żeńskiej, niedostępnej owemu podmiotowi stronie. Dlatego też, analogicznie, jego domniemana transfalliczna jouissance pozostaje dla owego podmiotu niezgłębioną zagadką.
Refleksje wokół diagramu różnicy seksualnej Jacgueia Lacana
Lacana diagram różnicy seksualnej co próba ujęcia „zagadki" kobiecości z męskiej perspektywy. Właściwie wszystko, co autor- ficrits mówi na temat kobiety (i kobiecości), jest wypowiadane z perspektywy męskiego podmiotu. Jest to niewątpliwie perspektywa cząstkowa, partykularna, u której podstaw tkwią określone założenia czy przesądy. Rzecz jednak w tym, że autor Łcriti nie tylko otwarcie przyznaje się do tego ograniczenia, ale widzi w nim wręcz coś obiektywnego i nieuchronnego, zakorzenionego w samej postaci „różnicy seksualnej”. Mówienie, wygłaszanie czegoś o czymś, jest -według niego - możliwe jedynie z pozycji męskiego podmiotu, jeśli więc kobieta nic tutaj nie mówi o sobie, o swym zagadkowym związku z jouiuance „Innego", to nie stąd, że nie ma prawa głosu, ale że w ogóle - z racji samej natury rzeczy - nie jest w stanie nic o sobie powiedzieć:
Tym, co moją argumentację - że kobiety nie wiedzą nic o owej jouusance - czyni wiarygodną, jest fakt, że zawsze, kiedy błagam je, błagam wręcz na kolanach, aby powiedziały mi coś na jej temat, nie słyszę od nich o niej nic, nawet jednego słowa!* v
U podstaw Lacanowskiej koncepcji „różnicy seksualnej” tkwi zatem swoista uni-wersalizacja tego, co partykularne - uniwersalizacja męskiej perspektywy spojrzenia na kobietę. Tylko ta perspektywa, jako perspektywa podmiotu, pozwala na wypowiedzenie czegokolwiek. Tylko w jej świetle staje się możliwy akt mówienia jako taki. Jeśli więc kobiety są istotami, które mówią, co dzieje się tak jedynie dlarego, że porzucają wówczas swą kobiecą pozycję objet petit a (i zarazem tłumią swój tajemny związek z jouissance „Innego”) i zajmują miejsce przekreślonego podmiotu po drugiej - męskiej - stronie diagramu. Przeobrażają się wtedy w kobiety, które mówią jako męskie podmioty. Mogą wówczas tak samo „jak mężczyźni” mówić o różnych rzeczach - nadal jednak nie są w stanie powiedzieć niczego o sobie samych. Jeśli zaś wydaje im się, że mówią cokolwiek o kobiecie, to tak naprawdę mówią o niej (o sobie) jedynie z perspektywy męskich fantazmatów kobiety. I tu nie różnią się w niczym od całej męskiej literatury na temat kobiety i kobiecości, gdzie tylko pozornie mówi się coś o niej, podczas gdy tak naprawdę nie mówi się o niej nic.
Nie przeczę, że te Lacanowskie konkluzje brzmią dość absurdalnie. Ale to me jest sprawą błędnych założeń jego teorii. Bierze się to stąd, że Lacan w sposób konsekwentny rozwija i doprowadza do skrajności podstawowe założenia europejskiej metafizyki. Pytaniem jest wówczas, czy owej metafizyki (i jego) niemówienie o kobiecie jest sprawą pewnej strukturalnej niemożności tkwiącej w samym języku, czy też może jest to sprawa historyczności owych założeń, które Lacan skrycie z nią dzieli?