ROZDZIAŁ 1
akceleratory, do ekosystemów - zielniki, do bilansów energetycznych wzorce pomiarowe i hipotezy rachunkowe, do dziur ozonowych meteorologów i chemików, nie będzie już dłużej mowy o naturze. Mówić będziemy o tym, co się wytwarza, konstruuje i o czym się decyduje w Mieście uczonych zajmujących się ekologią - czyli o czymś niemal równie złożonym, co świat, który starają się tam poznawać. Idąc tym tropem, do nieskończenie długiej historii planety, systemu słonecznego i ewolucji życia dołączamy historię nauk, krótszą, ale pełną wydarzeń. Miliardy lat, które upłynęły od Wielkiego Wybuchu, datują się na lata pięćdziesiąte. Epoka prekambryjska to połowa XIX w. Jeśli chodzi o cząsteczki, z których składa się uniwersum - narodziły się w naszym stuleciu. Zamiast tkwić w naturze pozbawionej historii i społeczeństwie historycznym, znajdujemy się w obliczu połączonej historii naukowej i naturalnej3*. Za każdym razem, gdy natura znów zacznie nas kusić, wystarczy dodać do niej sieć dyscyplin naukowych umożliwiających nam jej poznanie, by otrzeźwieć.
Powiecie, że operacja ta tylko wepchnęła głębiej drzazgę, którą starali śmy się wyciągnąć - przecież dorzuciliśmy jedynie społeczną konstrukcję nauk do tradycyjnych już konstrukcji społecznych reprezentacji natury. Wszystko jednak zależy od tego, czy historię nauk chcemy do historii naturalnej dorzucić tylko chwilowo, czy na stałe. W pierwszym przypadku szybko wda się zakażenie, gdyż do rany relatywizmu kulturowego dostanie się relatywizm epistemologiczny. W drugim zaś wpadamy z deszczu pod rynnę. „Oczywiście - powie nasz dyskutant - można dołączyć histo rię nauki do długiej listy wysiłków istot ludzkich, by pojąć naturę, przed stawić ją sobie w zrozumiały i przekazywalny sposób, ale czy nie pozosta je faktem, że k i e dy j u ż uzyskamy poznanie, wciąż będziemy mieć dwa bloki, blok natury i blok jej rozmaitych reprezentacji, które wytwarzamy?”. Historia nauk należy do tego samego szeregu co historia myśli i reprezen tacji. Tak się jedynie składa, że ten obszar ludzkich reprezentacji, o ile jest dokładny, z dobrodziejstwem inwentarza przychodzi od strony natury. Innymi słowy, fakt dołączenia historii nauki nie podważa na stałe grani cy pomiędzy naturą a jej przedstawieniami; zawiesza się ją prowizorycznie na krótki okres, kiedy uczeni błąkają się w ciemnościach. Kie dy jednak coś znajdą, to, czemu dadzą świadectwo, w oczywisty sposób
M Jest to temat wizjonerskiej książki Sergea Moscoviciego (1977).
okaże się przynależeć do dziedziny natury, w żadnej formie nie stanowiąc reprezentacji. Na wspomniany okres natura wypada z gry, niemożliwa do zaatakowania i niedosiężna - nie jest obiektem ani ludzkiej historii nauk, ani ludzkiej historii pojęcia natury. Chyba że będziemy się starali tprowadzić historię nauk do historii jako takiej i na zawsze uniemożliwić uczonym odkrywanie prawdy, zamykając ich w przyciasnym więzieniu •połecznych reprezentacji...
Nie dziwmy się tak sformułowanym obiekcjom: podwójne zerwanie między historią a naturą nie bierze się - co dobrze wiemy - z wniosków wyciągniętych z obserwacji empirycznych, ale ma na celu odcięcie się od obserwacji, by żaden przykład nie był w stanie podważyć rozróżnienia, koniecznego z politycznego punktu widzenia, na ontologiczny i episte-mologiczny obszar problemowy. Chodzi o wyeliminowanie ryzyka, że ujmowanie dwóch zbiorów - ludzi i rzeczy - w ramach jednej dyscypliny,
««aliłoby je w jeden. Każda epistemologia (polityczna) stawia sobie za cel wyeliminowanie epistemologii politycznej*, sprowadzając ją do czegoś w rodzaju maleńkiej kuchenki, gdzie przygotowuje się odkrycia, tak jakby me wpływała ona w żaden sposób na trwały i solidny charakter poznania. Naszym jednak zdaniem wydobycie na światło dzienne historii i socjologii Miasta uczonych na zawsze podważyło rozróżnienie na naturę i %połeczeństwo i nigdy już nie będziemy mogli wrócić do dwóch osob-nyi h całości, natury z jednej strony i jej reprezentacji stworzonych przez ludzi - z drugiej.
..Znamy was, właśnie wyszła na jaw wasza prawdziwa natura społeczny* li konstruktywistów! Taka jak u sofistów, którzy ciągnęli zyski z utrzymywania więźniów Jaskini w ciemnocie. Chcecie zredukować nauki ścisłe do prostych reprezentacji społecznych! Rozciągnąć multikulturalizm* na hiykę! Wyeliminować z polityki jedyną transcendencję, zdolną położyć w/dyskusyjny kres niekończącym się kłótniom”. Tymczasem w tym wła-Um* punkcie socjologia wiedzy w powiązaniu z wojującą ekologią pozwala nam zerwać z mylącymi świadectwami nauk humanistycznych i tym umym odrzucić raz na zawsze założenia społecznego konstruktywizmu.
Mli przeciwnicy nasi nadal będą wątpić, to znaczy, że nie rozumieją, iż tfcnlogia polityczna wraz z socjologią nauki pozwala na wykonanie rudni dotychczas niedozwolonego. Podkreślając pośrednictwo nauk, można m zy wiście przechylić się na stronę socjologizmu, by następnie wrócić