Nie odmawiając sobie przyjemności przy stoler możesz nosić ten sam rozmiar spodni przez całe życie. Piąć prostych zasad da Ci mięśnie i pas mistrza wagi lekkiej.
Jedna dziurka w pasku dalej, czerwona obwódka na szyi od kołnierzyka koszuli, za ciasna marynarka. Zauważasz te oznaki, ale uspokajasz się, że to sytuacja przejściowa: „To ten wczorajszy obiadek u mamuśki” albo „Tyle roboty, że człowiek ma czas tylko na fastfoody” itd., itp. I będziesz miał rację — to jest sytuacja przejściowa. Tylko nie wiadomo, w którą stronę zrobisz kolejny krok. Nie możesz wykluczyć, że coraz trudniej będzie Ci zobaczyć własny rozporek, ale być może cały czas będziesz ważył tyle, ile podczas matury. Takie problemy ma większość facetów koło trzydziestki. W tym właśnie wieku spowalniają się procesy energetyczne w organizmie i spada liczba kalorii, potrzebna, by funkcjonować. Spowalnia się Twój metabolizm. Gdyby traktować organizm jako elektrownię, nie byłby to wcale zły objaw — mniejsze wymagania własne oznaczają większe zapasy paliwa na czarną godzinę. Jednak w przypadku wewnętrznej fabryki energii te zapasy to kilogramy, których wcale nie chcesz.
Wyjścia są dwa. Pierwsze jest najprostsze — zastosuj dietę NJT (Nie Jedz Tyle) i ogranicz dziennie porcje dostarczanego paliwa. Dlaczego jednak pozbawiać masz się przyjemności stołu? Tym bardziej że często takie ograniczenia oznaczają źródła energii słabej jakości i coś w Twojej fabryce zaczyna szwankować: ciągłe zmęczenie, choróbska czy choćby słabe włosy. Dlatego pozostaje wyjście nr 2 — musisz sprawić, by Twój metabolizm wzrósł do poziomu z czasów, kiedy niezależnie od góry pochłanianych kanapek i ogromnych obiadków zapinałeś pasek na tę samą dziurkę. A właściwie dlaczego Twój organizm zmniejszył obroty? Żeby wszystko było jasne — nie mówimy teraz o Twojej aktywności fizycznej. Nie chodzi o kalorie, które spalasz, grając w nogę, jeżdżąc na rowerze czy na nartach, chociaż to zawsze dobrze wpływa na sylwetkę. Metabolizm to kalorie, których potrzebujesz, by utrzymać Twoją temperaturę na poziomie 36,6° — nawet gdybyś przeleżał cały dzień bez ruchu. To właśnie ta ilość niezbędnej energii zmniejsza się z wiekiem i nie ma to nic wspólnego z faktem, że często po trzydziestce słyszysz, jaki to z Ciebie zimny drań.
►
LISTOPAD 2005 / MEN’S HEALTH 731