106 1
106 1
prezentacji. A bez istnienia reprezentacji nie ma też
Potrr
utrzymywania stabilnych identyczności; ciała są wielośCj ■^ Ale, jak zauważa nasza autorka, implikuje to także rozc'lakowanie kategorii płci, klasy, rasy i seksualnych prefere jako że nawet w tych kategoriach funkcjonuje wiele różne) ’ nych sił. Identyfikacje nie są więc trwałe i stabilne, co -°^ zaletą, ale i wadą. Uniemożliwia to wyodrębnianie trwali kategorii, ale też stawia pod znakiem zapytania specyficzni? kobiet, wszystkich kobiet, jako kobiet (co Grosz podkreśl jako jeden z istotnych problemów pojawiających się przy bach wykorzystywania teorii Deleuze’a w feminizmie). p0 dobnie jak Christinne Battersby, autorka dostrzega brak ro», wiązania (lub może błędne rozwiązanie) kwestii stawania-się. kobietą w odniesieniu do kobiet (co wyjaśnię nieco szerzej omawiając koncepcję Battersby w następnym rozdziale). Na* tomiast z pewnością ważna jest sama idea „stawania się” [be-coming]. To centralne pojęcie przejęte od Deleuze’a i Guatta-riego nie oznacza u Grosz odrzucenia stałego „bytu”, podkre-ślony zostaje w nim jedynie ciągły ruch w konstytuowaniu się podmiotów. Ma to znaczenie nie tylko dla ontologii. Można też odczytać w tym polityczne przesłanie, że celem feminizmu nie powinien być nigdy jakiś stan ostateczny, jakiś stabilny, jednorodny kres.
Na gruncie koncepcji ciała rozumianego przez Grosz jako powierzchnia niemożliwe wszakże staje się określenie sposobów potencjalnych przemian. Przedstawiając we wnioskach zalety i ograniczenia swej metody, autorka sama dostrzega tę trudność. Metafora wstęgi Móbiusa umożliwia wprawdzie widzenie podmiotowości nie jako prostej kombinacji psychicznej głębi i korporalnej powierzchniowości, ale jako powierzchni, której inskrypcje i rotacje w trójwymiarze przestrzeni produkują wszystkie efekty głębi, jednakże jej model nie pomaga w zrozumieniu transformacji, czy relacji z innymi57.
Ibidem, s. 210.
Zatem, jak stwierdza sama Grosz, jej model może opisywać ciało-podmiot w terminach pewnego rodzaju „monizmu, auto-nomiczności lub samo-obecn ości *m, które nie biorą pod uwagę relacji ciała ze światem. Ciało jest prezentowane w kategoriach oznakowań i inskrypcji, tj. w kategoriach reprezentacji, która nie wykazuje relacyjnego charakteru osoby, istotnego w konstruowaniu etyki i polityki feministycznej.
Dodatkowy element do teorii korporalności wnosi ciekawa propozycja Grosz zawarta w końcowej części pracy. Stanowi ona do pewnego stopnia przeciwwagę dla tej móbiusowej au-tonomiczności korporalnego podmiotu (kobiety). Analizując pracę Maty Douglas Purity and Danger [Czystość i zagrożenie] z 1980 roku i opartą na niej publikację Julii Kristevej Po-wers of Horror [Moce horroru] z 1982 roku fńozofka rzuca nowe światło na różnicę płciową, wprowadzając namysł nad płynami wydalanymi przez ciała. Cielesne wydzieliny stanowią przeszkodę w klarownym określaniu ciał jako zamkniętej, niezależnej całości. W zachodniej tradycji — i to jest szczególnie ważne spostrzeżenie - niektóre z tych wydzielin traktowane są jako „nieczystości ” fdirt, pollution]39. Dotyczy to zwłaszcza wypływów właściwych ciału kobiet (głównie krew menstruacyjna), dla których charakterystyczne jest to, że nie mogą być nigdy w pełni regulowane; a to zaprzecza męskiemu ideałowi doskonale kontrolowanego ciała. Specyficznie męskie wydzieliny, tj. wytrysk nasienia, traktowane są natomiast jako przejaw aktywności i „celowości” działań męskiego sprawcy, a więc nie są uznawane w tej kulturze za „nieczystość”. Wyjaśnia to model osoby konstytuowany przez mężczyzn, oparty na ich doświadczaniu własnego ciała - jako nieprzenikalnego i spójnego pojemnika. Rozważając tę dynamikę płciowego zróżnicowania należy zauważyć, że mężczyźni odrzucając płynność (jako abject, tj. to, co odrzucone, ponieważ haniebne
38 Ibidem.
39 M. Douglas, Purity and Danger: An Ana/ysis of the Concepts of Pollution and Taboo, London 1980, s. 3.