M>0 Część III Śmierć długa i bliska
brałs a zwłaszcza w dziedzinie wiedzy wojskowej, organizacji piechoty, w m# tematyce, medycynie i tym, co dziś nazwalibyśmy biologią, ale biologią tajcie niczą i podniecającą: in perscrutandis reconditis naturae arcanis — w badaniu skrytych tajemnic natury (wciąż ten motyw tajemnicy, którą trzeba zdobywać jak gdyby natura broniła się i mogła się bronić). Gabinet łączy) się z kaplicą i właśnie w zakrystii tej kaplicy, gdzie mieszczą się groby rodzinne i nieliczne dzieła sztuki, zresztą dziwaczne i „chorobliwe'*, do dzisiaj znajdują Sję zakonserwowane ciała ludzkie, niektóre obdarte ze skóry; są to pozostałości słynnego gabinetu. Nie ma wątpliwości, że przeprowadzano tam sekcje i je „pocięte" trupy poniewierały się jak w zamku, gdzie uwięziono panią dc Gange.
Te laboratoria śmierci oddziaływały na wyobraźnię. Ale wydawały się tajemnicze i niepokojące nie dlatego, że doświadczenia przeprowadzano rzadko, bo ciała otwierano bardzo często (pewien lekarz z Aix, później lekarz Ludwika XVI, chlubił się, że przeprowadził 1200 sekcji), ale dlatego, że widok źródeł życia przyprawiał człowieka o zawrót głowy.
Markiz dc Sade wymyślił dekorację gabinetu anatomicznego do fantastycznej galerii wielkiego księcia Toskanii. ,, W tej sali zrealizowano dziwaczny pomysł. Widać tam grobowiec pełen trupów, na których obserwować można wszystkie kolejne stadia rozkładu od chwili śmierci aż do zupełnej destrukcji człowieka. To skromne dzieło wykonane jest z wosku barwionego tak naturalnie, że sama natura nie mogłaby okazać się bardziej wyrazistą ani prawdziwszą.”21 Zachowały się również tego rodzaju woskowe modele przedstawiające chorych na dżumę. Obdarci ze skóry zajmują w wieku XVIII miejsce gnijących transis z wieków XV—XVI, które zanikły w wieku XVII. Nabrali jednak innego znaczenia. Coraz mniej wyrażają memento mori, a coraz bardziej stają się niejasnymi i niepokojącymi pytaniami o naturę życia (na przykład obdarty ze skóry na fasadzie mediolańskiej katedry).
Trzeba było dużo zwłok, aby zaspokoić popyt wytworzony przez taką „namiętność do anatomii” — jak to określił Sebastian Mercier. Wydzierano je sobie, toteż literatura pełna jest opowieści o kradzieżach trupów z cmentarzy. Powtarzano je sobie z zapałem, którego nie uzasadniały ekonomiczne potrzeby rynku. Poruszały do głębi.
Ale nie wszystko w tych opowiadaniach było zmyśleniem. Badania, jakie przeprowadził pod koniec XVIII wieku Joly de Fleury, bardzo poważnie relacjonują prawdziwe przypadki kradzieży trupów: trzeba pilnować cmentarzy, „aby zapobiec przestępstwu, jakim jest handel trupami”.22 Święte zasady „również domagają się od naszego urzędu, aby ich bronił i położył kres kradzieżom równie gorszącym jak bolesnym dla dusz wrażliwych. Tej zimy [1785—1786] dokonano na tym cmentarzu, którego zniesienia usilnie domagają się supłikanci [cmentarz Saint-Jean], licznych kradzieży wielu ciał jednocześnie, aby dostarczyć je do sekcji studentom chirurgii w tej stolicy.
Cala dzielnica oburzyła się na ten gwałt, który rani ludzkie uczucia i obraża religię- Wniesiono skargę do rady kościoła Saint-Eustache, która odpowie-działa, że nie jej to sprawa [bardzo chłodna odpowiedź], lecz władz publicznych. Ogrodnicy, którzy uprawiają tereny w pobliżu cmentarza [otwartego, bo mury częściowo się zawaliły], udali się do komisarza, aby go powiadomić o tych kradzieżach i o szkodach, jakie ponoszą w swoich uprawach. Kradzieże zwłok wcale nie ustały. W nocy z czwartku 12 na piątek 13 stycznia 1786 skradziono z obecnie czynnego dołu 7 trupów ludzi dorosłych i 3 dzieci, które wyciągnęło i poniosło 6 mężczyzn w dwa miejsca na tych samych bagnach.”
Kradzieże takie opisuje Sebastian Mercier: „Młodzi chirurdzy zbiorą się we czterech, najmują dorożkę, przesadzają mur cmentarny. Jeden zmaga się z psem pilnującym zmarłych, drugi po drabinie schodzi do dołu, trzeci siedzi okrakiem na murze i zrzuca trupa, którego podnosi czwarty i umieszcza w dorożce.” Zwłoki przewożą na jakiś strych. Tam dokonują sekcji rękoma praktykantów. Aby ukryć to przed okiem sąsiadów, młodzi anatomowie palą kości. W zimie grzeją się spalając tłuszcz z nieboszczyków.”23 Podobnie działo się w Londynie. W roku 1793 młody emigrant francuski, Rene de Chateaubriand, mieszkał na strychu (garret), którego okienko w dachu wychodziło na cmentarz. „Co noc grzechotka, którą wprawiał w ruch watchman (strażnik), oznajmiała, że znów ukradziono trupy.”24 Opinią publiczną wstrząsały czasem odkrycia, które wydawały się złowróżbne. W roku 1734 pisze Barbier:25 „Złożono w tych dniach w kostnicy w Chatelet 15 do 16 zmarłych małych dzieci... widok ten przyciągnął tłumy i przeraził lud... Jak to się stało, że znaleziono wszystkie te dzieci razem i jednocześnie?... Powiadają, że to lekarz zarządzający Królewskim Ogrodem zgromadził te wszystkie zmarłe dzieci u chirurga [lekarz sam nie dokonuje sekcji], aby zrobić preparaty anatomiczne. Dowiedziawszy się o tym, sąsiedzi wnieśli skargę. Komisarz zabrał dzieci, a sprawę wyjaśnił lekarz.”
EROS I TANATOS W EPOCE BAROKU
Niemal towarzyskiego sukcesu anatomii nie można wytłumaczyć samym tylko pragnieniem wiedzy. Słusznie domyślamy się, że zaspokajała ona pewien pociąg do spraw niejasno określonych, z pogranicza życia i śmierci, seksu i cierpienia, spraw zawsze podejrzanych w poczuciu jasnych moralności wieków XIX i XX, które umieściły je w nowej kategorii, kategorii tego, co dwuznaczne i chorobliwe. Kategoria ta, zrodzona w wieku XIX z analogii między Erosem a Tanatosem, początkami sięga końca XV albo początku XVI wieku, aby w pierwszej połowie XVII wieku wzbogacić się nowymi treściami. Porzucamy zatem świat faktów rzeczywistych, jakimi były sekcje zwłok