366 O poezji naiwnej i sentymentalnej
piękno musi być zgodne z jednej strony z naturą, a z drugiej strony z ideałem, przeto ani jeden, ani drugi z tych utworów nie może rościć pretensji do miana pięknego dzieła sztuki. Niemniej jest rzeczą naturalną i zrozumiałą, i wiem o tym z własnego doświadczenia, że powieść Thumraela czyta się z dużą przyjemnością. Ponieważ uraża ona tylko takie potrzeby, które wypływają z ideału i tym samym przez większość czytelników w ogóle tnie są odćzuwane, a przez czytelników lepszych nie w tych akurat momentach, kiedy się czyta powieści, natomiast inne potrzeby ducha, a.w większym jeszcze stopniu ciała, zaspokaja, przeto zasadnie jest i będzie ulubioną lekturą naszych i wszystkich czasów, w których utwory estetyczne pisze się tylko po to, by się podobały, a czyta tylko po to, by sprawić sobie przyjemność.
Czy jednak literatura poetycka nie posiada również dzieł wręcz klasycznych, które wydają się podobnie obrażać wzniosłą czystość ideału i przez materialność swego przedmiotu niezmiertiiie dalekie są od tej duchowości, której wymagamy od każdego estetycznego dzieła sztuki? I czy to, na co może sobie pozwolić nawet poeta, niewinny uczeń Muzy, nie miałoby być dozwolone powieściopisarzowi, -który jest tylko jego bratem przyrodnim i tak bardzo jeszcze dotyka ziemi? Tego pytania nie wolno mi tu pominąć tyin bardziej, że zarówno w specjalności elegijnej, jak i w satyrycznej znajdujemy utwory arcydzielne, które wydają się szukać natury, pochwalać ją i chronić nie tylko przed złymi, lecz również przed dobrymi obyczajami, ale natury rozumianej zupełnie inaczej niż w tej rozprawie. Albo więc należałoby owe utwory odrzucić, albo przedstawione tu pojęcie poezji elegijnej zostało ustalone w sposób zbyt dowolny.
Czy tego, na co może sobie pozwolić poeta, nie mielibyśmy, jak rzekło się wyżej, wybaczyć prozaikowi? Odpowiedź zawarta jest już w pytaniu: co jest dozwolone poecie, nie może być miernikiem oceny kogoś, kto poetą nie jest. W samym pojęciu poety, i tylko tutaj, leży podstawa owej wolności, która staje się niczym więcej, jak godną pogardy licencją, jeżeli nie można jej wywieść z tego czegoś najwyższego i najszlachetniejszego, na czym ona polega.
Prawa przyzwoitości są obce niewinnej naturze; zrodziło je dopiero doświadczenie zepsucia. Odkąd jednak to doświadczenie zostało już zrobione i obyczaje utraciły naturalną niewinność, prawa te są prawami świętymi, których nie śmie naruszyć uczucie moralne. Rządzą one w świecie sztucznym równie legalnie, jak prawa natury w świecie niewinnym. O poetyckości poety stanowi jednak to właśnie, że uchyla on w sobie wszystko, co przypomina o świecie sztucznym, że umie w sobie restytuować naturę w jej pierwotnej prostocie. Ale jeżeli to uczynił, to jest też właśnie przez to zwolniony od respektowania tych wszystkich praw, którymi serce zbałamucone zabezpiecza się samo przed sobą. Jest czysty, jest niewinny i to, co jest dozwolone niewinnej naturze, dozwolone jest także jemu. Jeżeli ty, jako czytelnik lub słuchacz, nie jesteś już niewinny i nie potrafisz poczuć się niewinnym choćby na chwilę dzięki jego oczyszczającej obecności, jest to twoja klęska, a nie jego; trzeba, żebyś go porzucił, nie dla ciebie on śpiewał.
Z uwagi na tego rodzaju licencje można więc usta-lić, co następuje:
Po pierwsze: tylko natura może je usprawiedliwiać. % Toteż nie mogą one być wynikiem wyboru i świadomego naśladownictwa, ponieważ woli, która powinna