A}as V>
Tyś go wysłała, gdy pierwszym był w boju, A teraz kroczy po błoniu sam z sobą I nas napawa żałobą.
Zaś pamięć dawnych, tak sławetnych czynów Już dzięku nie zna u Atreusa synów.
A gdy do matki pasmem dni sędziwej, Której twarz bladą pokryła się pleśnią, Dojdzie o szale ten posłuch straszliwy,
To nie słowiczą użali się pieśnią,
Ale wśród męki
Ostre ze serca jej wyrwą się jęki I pierś zatętni od bicia jej dłoni,
Włos siwy padnie ze skroni.
Bo głębie Hada dlań lepsze niż szały; Pierwszym go przecie z rodaków do broni Dzielnych Achajów szeregi uznały,
A dziś on inny... Od ludzi gdzieś stroni.
O biedny ojcze! Jak straszną ci będzie Ta o twym dziecku nowina,
Nikt z Ajakidów nie zmarniał w obłędzie Krom twego syna.
A ja s wychodzi z namiotu.
|Nieobliczony czas ten, wszechpotężny Wskaże, co skryte, co jawne, zacieni, Wszystko ma w mocy; kto krzywoprzysiężny, JTęgo obnaży, zaciętą myśl zmieni. eso Bo i ja przecież, tak twardy w mym szale, Zmiękłem, jak płynem zroszone metale,
Przez tę niewiastę; więc ani jej wdową
Wydałbym wrogom, ni dziecka sierotą.
Ale podążę ku falom i brzeżnym Błoniom, by z dłoni zmywszy tę ohydę Ujść tak przed ciężkim pościgiem bogini,
A tam znalazłszy bezludny zakątek,
Miecz ten zakopię, obrzydłe narzędzie,
W ziemi, gdzie żadne nie dojrzą go oczy. Niech noc i Hades go zgrążą do głębi,
Bo odkąd broń tę w me ręce ująłem Z daru Hektora, co wrogiem zaciętym,
Odtąd li złego doznałem w obozie.
Więc prawdą zawsze przysłowie się iści: Wrogów dar — nie dar, nie wniesie korzyści. Toż zapamiętam na przyszłość, że bogom Trzeba się ugiąć, szanować Atrydów.
Są oni władzą; przecz byś ich nie słuchał? Przecież, co groźne i to, co gwałtowne, Rządom ulega; zawieje i burze Ustąpią kroku przed latem owocnym,
Cofnie się również krąg nocy ponury Przed białokonnym jasnych dni zaprzęgiem,
A srogich wichrów wiew znowu poskromi ' ’ Skłębione fale; sen wreszcie wszechwładny Wyzwala z pętów, nie wiążąc na zawsze.
A nam nie miałby rozsądek zaświtać?
Wiem to, bom świeżo się tego nauczył,
Iż wrogów tak li nie cierpieć należy,
CH0 Jakby w przyjaciół wnet zmienić się mieli,
A zaś kochanym li tyle wyświadczać,
Jakoby zawieść nas mieli, bo przyjaźń Niepewną bywa wśród ludzi przystanią.
Więc to się dobrze ułoży; ty zasię *** Wszedłszy do wnętrza, proś bogów, niewiasto,