w Machaczkałe. Po jakimś czasie robią się bardziej rozmowni. Nie pod wpływem alkoholu bynajmniej. Łysy nawet im nie proponuje. Chyba po prostu nam zaufali.
Zdawkowo rzucane zdania przemieniają się wkrótce w smutną opowieść ludzi, którym nie pozwala się żyć inaczej niż wszyscy. Inaczej, to znaczy zgodnie z własnym sumieniem. Według narzuconych sobie samemu surowych zasad.
- Teraz to już ludzie nawet brody boją się nosić, bo zaraz milicja się czepia - żali się Okularnik. - Pięć razy mnie w Machaczkałe zatrzymywali, brali na posterunek, przesłuchiwali. W końcu zgoliłem, bo już miałem dość. Jak człowiek do meczetu regularnie chodzi, szczególnie do głównego, to już jest podejrzany. A nie daj Boże jeszcze modli się trochę inaczej niż inni. Wahhabita!
- Donoszą nawet ci, co się obok modlą. Jeśli za często przychodzisz, jesteś pod obserwacją.
- Przeszukania też są na porządku dziennym. Sprawdzają, czy człowiek ma w domu książki religijne, alkohol. Na wszelki wypadek trzymamy otwarte pół litra w lodówce.
Pobicia, porwania, tortury, podrzucanie broni i narkotyków, zmuszanie do fałszywych zeznań, grożenie krewnym. Wiele przypadków zatrzymań rzekomych „wahhabitów” kończy się ich śmiercią. W protokole pisze się wówczas, że podejrzany wyskoczył przez okno podczas przesłuchania. O tym, że w oknach komisariatów są zwykle grube kraty, protokoły nie wspominają. Problem mają nie tylko brodaci i „zbyt” gorliwi religijnie mężczyźni. Prześladuje się też na przykład Rosjan, którzy przyjęli islam (a takich jest w Dagestanie coraz więcej). Również kobieta w hidżabie może stać się ofiarą represji. Kto to przecież słyszał, żeby Dagestanka, góralka, nosiła „arabskie” ubranie?! Miniowa, wysokie obcasy i szminka na dwa centymetry - proszę bardzo. Ale hidżab? Wahhabitka! Terrorystka! Wróg narodu!
- A my po prostu staramy się być dobrymi muzułmanami.
- A byliście na hadżu? - przypomina nam się pięć filarów islamu, czyli wyznanie wiary, modlitwa, post, jałmużna i pielgrzymka do Mekki.
- Nie, nie pozwalają nam. Trzeba mieć zgodę Duchowego Zarządu Muzułmanów Dagestanu. A oni, jak wszyscy w Dagestanie, skorumpowani do szpiku kości. Zarabiają na hadżu krocie. Trzeba im odpalić łapówkę, żeby pojechać do Mekki. To wbrew naszym zasadom. Ale może kiedyś się uda.
*
Wahhabici... Co naprawdę oznacza ten termin i kim są ludzie, którymi władze rosyjskie straszą naród co najmniej od początku rządów Władimira Putina? Odpowiedź nie jest taka prosta.
Wahhabizm to skrajnie purytański nurt w islamie. Ideologia religijna stworzona przez żyjącego w XVIII wieku na Półwyspie Arabskim niejakiego Muhammada Ibn Abd al-Wahhaba. Religijnego fanatyka, który nawoływał do powrotu do „czystego” islamu, we wszystkim doszukiwał się przejawów „grzesznego” politeizmu i odejścia od wiary Mahometa. Głosił, że władza na ziemi powinna należeć tylko do Allacha, który w Koranie i sunnie dał ludziom dokładne wskazówki dotyczące nie tylko moralności, ale także ustroju społeczno-politycznego, gospodarki i wszystkich innych dziedzin życia. Zakazywał oddawania czci świętym i grobom, używania talizmanów, różańców, przyjaźnienia się z wyznawcami innych religii. Wszystkich poza swoimi stronnikami uważał za heretyków. Wypracowana przez niego teoria legła u podstaw ideologii państwowej Arabii Saudyjskiej i dała impuls do powstania podobnych ruchów w innych częściach świata.
Tylko co to ma wspólnego z poradzieckim Kaukazem? No właśnie. Kim są właściwie miejscowi „wahhabici”? Fundamentalistami? Terrorystami? Fanatykami? Pojęcia-wytrychy. Więcej tu znaków zapytania niż sensownych wyjaśnień.
Słownik Islam na terytorium byłego Imperium Rosyjskiego wydany w 2006 roku przez Rosyjską Akademię Nauk mianem „wahhabitów” lub „salafitów” określa wszystkich zwolenników radykalnego reformatorskiego islamu, którzy pojawili się w byłym ZSRR pod koniec lat osiemdziesiątych. Wszystkich, których celem - podobnie jak Abd al-Wahhaba - jest „oddanie władzy na terytoriach zamieszkanych przez muzułmanów w ręce Allacha”, innymi słowy utworzenie tam państw islamskich i zastąpienie świeckiego porządku prawnego szarijatem.
55