- Albo Szekspir. - Tonio dał mu kuksańca w ramię. - Ale tak serio, to potrzebujemy czasu, aby się przystosować. Jeśli mamy tu grać, w obu znaczeniach tego słowa, to musimy zacząć ostrożnie.
- Wiem! - zawołała Łucja. - Wiem, co musimy zrobić.
El Jeffery poklepał ją po głowie swoją wielką lwią łapą i popatrzył na nas okrągłymi zielonymi oczami.
- Łucja ma dobre pomysły. Powinniście jej posłuchać.
Łucja uśmiechnęła się tak, jakby właśnie dostała od niego najnowszy model komputera, i powiedziała:
- Teatrzyk rowerowy!
Nastała cisza. A potem wszyscy na nią spojrzeli.
- Ujmę to inaczej - sprostował El Jeffery. - Łucja często ma dobre pomysły - zamilkł, po czym dodał: -Łucja czasem ma dobre pomysły. Albo... Łucja miewa dobre pomysły.
Pewnie by tak mówił dalej, ale tymczasem Łucja w coś uderzyła. I tak się złożyło, że było to ramię El Jeffery’ego. Nigdy nie widziałam, by kogokolwiek uderzyła, ani na poważnie, ani żartem. Najwyraźniej Łucja w domu i Łucja w Krainie Magii to dwie różne osoby.
- To świetny pomysł - uznała. -1 tak jak powiedział Tonio, pozwoli nam się dostosować. Da czas na relaks i poznanie okolicy. Da nam coś do roboty, ale nie będzie wymagać nadmiernego wysiłku.
Uśmiechnęła się promiennie.
Znów nastała cisza.
- Hm... Łucja, a co to jest ten rowerowy teatrzyk? -powiedziałam, przerywając milczenie.
- Nie wiecie? - Wyglądała na zszokowaną.
Wszyscy pokręcili głowami, wykonując międzynarodowy gest oznaczający „nie”.
- No cóż... - Jakby zabrakło jej słów. - Myślałam, że wszyscy... - znów zamilkła.
- Łucja, chyba nie - odparł Nicholas, a Floss patrzyła na nią zachęcająco.
Łucja zebrała się w sobie, nabrała powietrza i wyjaśniła:
- Teatrzyk rowerowy. No dobra. Robi się przenośną scenę. Małą. Taką, którą można zapakować na przy-czepkę albo nawet na rower. A potem robi się przedstawienie, gdzie i kiedy się chce, z małymi kukiełkami. I ma się pudełko na monety, żeby ludzie mogli wrzucać pieniądze. I może być też muzyka. I światełka. Albo...
- Malutki teatr uliczny! - zawołał Tonio. - Powrót Banitów do korzeni.
- Malutki powrót - zakpił Max.
- Moglibyśmy się rozstawiać, gdzie zechcemy. Moglibyśmy wszędzie jeździć. - Nicholas rozejrzał się wśród pagórków, ścieżek, kamieni na drodze i dodał: - Można tu jeździć na rowerze, Floss?
- To zależy, gdzie chcesz jechać - odpowiedziała niejasno.
- W mieście - odezwał się El Jeffery. - To by się mogło sprawdzić w mieście. Albo obok Dau Hermanos.
- Hm... Floss? - zagadnęłam. - A co z magicznymi istotami i metalem? Rowery są metalowe, prawda? Czy tu w ogóle jest metal? Bo powrót po rower, a tym bardziej kilka byłby...
Floss kaszlnęła, żebym zamilkła, i powiedziała:
- Co?
- Stal to okropny wynalazek. Wszyscy to wiedzą. Ale tytan jest dobry. Poza tym w słońcu lśni jak tęcza.
8 - Mrok kwiatów 113